- Tak, ale musi to być przed przebudową. Tak! Później nie zdążymy!
Znów rozmawiała przez telefon.
- Czyli Ciuciu przyjedzie za tydzień? Dobra, przyszykujemy boks.
Ciuciu?! Ach! No tak... To ten najmniejszy konik w Polsce... Chwila.. On do nas przyjedzie?! Poleciałam na sam środek pastwiska i zwołałam wszystkie konie do siebie. Stanęli w kręgu nieco oburzeni, że przerwałam im jedzenie.
- Słuchajcie! Za tydzień do naszej stadniny przyjedzie Ciuciu!
- Kto to? - zapytał ktoś nieśmiale.
- Ciuciu? To najmniejszy konik w Polsce. Jest sławny, a skoro on jest sławny, to nasza stajnia będzie jeszcze sławniejsza!
Rozległy się szepty a po chwili już głośne rozmowy.
- Hej! Ale to nie wszystko! Nasza stajnia będzie miała przebudowę. Nie wiem co dokładnie, ale postaram się wydobyć informacje z Tiffany i gdy tylko czegoś się dowiem, od razu wam wszystko opowiem! To już wszystko.
Konie rozeszły się po całym pastwisku, a ja tym czasem zobaczyłam opierającą się na bramie pastwiska Tiffany. Uważnie mi się przyglądała. Podeszłam do niej, a ona poczęstowała mnie cukrem i pogłaskała. Jaka przebudowa? Powiedz coś!
- Och ty ciekawska istoto... Słyszałaś o Ciuciu i przebudowie prawda?
Trąciłam ją nosem domagając się większej ilości informacji.
- Dobrze, już dobrze. Chodź pojedziemy do lasu i wszystko ci opowiem.
Wyprowadziła mnie z pastwiska, sprawnie i szybko osiodłała i w drogę. Minęłyśmy tor wyścigowy i Tiff zaczęła opowiadać.
- Może najpierw o Ciuciu. Za tydzień do nas przyjeżdża, miała to być dla was niespodzianka, ale już wszystko im opowiedziałaś. No więc będzie u nas przez trochę mieszkał ze względu na kilka występów w mieście. Przez kilka tygodni zajmie jeden boks. Co do przebudowy.. Za dwa lub trzy tygodnie zupełnie zburzymy i zbudujemy od nowa całą stajnię. Dostaliśmy na to pieniądze z Funduszu Europejskiego. Będzie zupełnie nowa stajnia, jedna dla wszystkich, większa hala, oraz tuż obok nas buduje się weterynaria. Ten miesiąc będzie prawdziwym wirem wydarzeń. Ale na temat stajni proszę nic im nie mów. To ma być prawdziwa niespodzianka.
Ruszyłyśmy galopem i po pół godzinie byliśmy już znów w stajni. Wiedziałam tyle rzeczy, ale nie mogłam opowiedzieć o wszystkim nikomu, co sprawiało że czułam się jak chodząca bomba. Wiedziałam że w każdej chwili mogę wybuchnąć i wygadać wszystko i wszystkim. Gęba na kłódkę. Siedź cicho, myśl o czymś innym.
W końcu Tiff z powrotem wpuściła mnie na pastwisko i wróciłam do skubania trawy. Zaczęło mnie mdlić i w końcu położyłam się na ziemi. Stajenny, który kręcił się niedaleko szybko zaalarmował Tiffany, która zadzwoniła po weterynarza i klęczała przy mnie. Reakcja była szybka. Weterynarz już po kilku minutach był na miejscu. Po zbadaniu stwierdził że to nie kolka, ale musi zabrać mnie do kliniki by mnie prześwietlić i sprawdzić czy nie mam uszkodzonych organów wewnętrznych i kości. Podał mi środek uspokajający i całkowicie wyluzowana grzecznie pomaszerowałam do przyczepy. Po kilkunastu minutach byłam w kilku boksowej stajence weterynarza, który poszedł po sprzęt. Tymczasem zobaczyłam swoją starą przyjaciółkę Tolę. Ostatnio widziałam ją kilka lat temu. Kiedyś jeździła na niej córka weterynarza.
- Tola! Cześć!
- Cześć Evo!
- Co tam u ciebie? Jak treningi?
- Treningi? Kaja dawno już na mnie nie jeździ. Od prawie roku ma nowego konia.
- Gdzie on jest?
- Właśnie z nim jeździ. Pojechała w teren, ale jeśli zostaniesz trochę dłużej to pewnie go poznasz. Mały smarkacz, niezbyt miły.
Już miałam odpowiedzieć, ale weterynarz zasłonił firanką medyczną całą przestrzeń dookoła mnie i już nie wiedziałam Toli. Po chwili za firankę weszła Tiffany i głaskała mnie uspokajająco. Weterynarz wygolił mi trochę sierści na brzuchu (co nie było takie złe, w końcu wiosna idzie ,,futro" trzeba zrzucić) i posmarował specjalnym żelem, który był okropnie zimny. Zaczął jeździć dziwnym czymś po moim brzuchu patrząc na ekran, na którym pojawiały się jakiś kreski zupełnie nic nie przypominające. Jeszcze przez chwilę obserwował ekran, po czym oderwał ode mnie dziwne przyrządzonko i wyjechał ze sprzętem z boksu. Tiff tym czasem wycierała mój brzuch z żelu. Odsłonili mi firankę i znów widziałam Tolę.
- Evo!
- Co? Coś się stało?!
- Ty jesteś w ciąży!
- Co?!?! Nie, nie, nie... Tylko nie to! Skąd wiesz?
- Słyszałam jak rozmawiali przed sekundką. Ty będziesz miała źrebaka!
- I co ja teraz zrobię?
- Może na przykład urodzisz i wychowasz maleństwo..
- Ja już miałam dwa maleństwa!
- Wiem, wiem, Emira i Erwa... O idzie Kaja z Tolkenem [czyt. Tokenem]
- To on??
Zobaczyłam pięknego wałacha. Mocna, a zarazem zgrabna sylwetka. Dobrze zbudowany silny koń. Kaja wprowadziła go do boksu naprzeciwko mnie (w sumie nic innego do wyboru nie miał, bo w stajni były cztery boksy, obok mnie stała Tola, a naprzeciwko niej jakiś mocno wychudzony i wyczerpany koń. Dziewczyna, już doświadczona, szybko rozsiodłała konia, odwiesiła sprzęt i wyszła. Tola odwróciła się zadem do drzwi i udawała że coś je. Ja natomiast uważnie obserwowałam wałacha. Żadna rasa, jakby trochę arab, ale z nutką anglika i luzytana lub andaluza. Spojrzał na mnie ukradkiem.
- Jestem Tolken.
- To już wiem, od Toli.
- A ty piękna, jak masz na imię?
- Evolett.
- Śliczne imię.. To po grecku bogini.
- Właśnie że nie. Wiem co moje imię oznacza, i nie oznacza z greki bogini. Moje imię nie ma znaczenia, za to twoje oznacza interpretator ze szwedzkiego.
- Wow.. Niezła jesteś...
- Daruj sobie.. Mam dwie dorosłe córki i jestem w ciąży z kolejnym źrebakiem.
- A gdzie są twoje córki?
- Odczep się ode mnie i od nich. Jestem zajęta od bardzo dawna. Jestem klaczą Alfa stada w stadninie Champion Horse.
- Brawo.
Spojrzałam na marnie wyglądającego konia.
- Co to za koń?
- Ten? A taki jeden od rolnika... Przez trzy lata stał uwiązany na kilkudziesięcio centymetrowym łańcuchu, a jedzenie dostawał raz w miesiącu. Jest u nas dopiero miesiąc, ale jeszcze ani razu się nie odezwał. Dziwny typ.
- Aha...
Odwróciłam się, napiłam i zasnęłam, gdyż było już dość późno.
Z samego rana, obudziły mnie hałasy.
- Nie wierć się tak! Tolken!
Drzwi od boksu zarozumialca były otwarte a w środku chodziła nieduż dziewczyna. Koń rżał niecierpliwie i ciągle się przesówał. Tola jeszcze spała, jakim cudem ona może spać przy takim hałasie? Nagle usłyszałam dziwny dźwięk, zbliżał się do mnie. Stanęłam dęba hacząc nogą o drzwi. Jedna z desek prawie się złamała. Dziewczyna spojrzała na mnie groźnie.
- Tato!!!
Za chwilę od stajni wbiega weterynarz.
- Co się stało kotku?
- Zobacz na tą dzikuskę, próbowała mnie zaatakować! Trzeba ją uśpić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz