13 listopada 2013

Od Luny - C.D. Mohlyew II i Kaeny

Nagle drzwi stajni gwałtownie się otworzyły. To był Kaen! Zdezorientowana Ann szybko wskoczyła do jednego z boksów, żeby nie zostać stratowaną przez konia. Skorzystałam z chwili jej nie uwagi i wybiegłam za nim ze stajni. Pobiegliśmy razem do lasu. Po wyczerpującym biegu w końcu stanęliśmy.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam.
- Luna, nic nie mów. Porozmawiamy, jak wrócę.
- Jak to, jak wrócisz? Gdzie ty się wybierasz?
- Nie mogę się teraz pokazać w stajni. Nie chcę też, żebyś narobiła sobie kłopotów. Wracaj, zobaczymy się potem.
- Dobrze, ale wracaj szybko.
Odwróciłam się i ruszyłam w drogę powrotną.
- Powiedz wszystkim, żeby się nie martwili! - usłyszałam głos Kaena, gdzieś daleko za sobą.
Stanęłam dyskretnie za stajnią. Zobaczyłam, jak Tiffany i Annie rozmawiają. Wyglądały na bardzo przejęte. Na padoku nie było już żadnych koni. Poszłam na tył stajni i po cichu wślizgnęłam się do środka. Od razu zaczęły się pytania. Powiedziałam wszystkim, że Kaen jest cały i zdrowy.

<Ktoś odpowie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz