- Mamo! Ona nie da rady mu pomóc!!!
- Teraz wszystko w naszych kopytach!
Bez zastanowienia rzuciłam się w stronę płotu i w ostatnim momencie skoczyłam, lekko zawadziłam o górną belkę przednim kopytem i zaczęło mnie strasznie boleć.
- Auć!
- Moh!
- Nic mi nie jest mamo. Dalej!
Kaen już wchodził po rampie do przyczepy, niby opornie, ale jednak chętnie. Pobiegłam jeszcze szybciej i w końcu dobiegłam do przyczepy. Tif zdziwiona widokiem dwóch klaczy biegających luzem tak ją przeraziła, że puściła Kaena i zaczęła nas uspokajać.
- Kaen! Uciekaj!
- Nie chcę.. Nie zależy mi...
Gwałtownie się zatrzymałam. Ja dla niego łamię dobre imię araba, a on mi taki numer odstawia! Co to to nie!
- Poświęcam swoją dumę dla ciebie. Więc łaskawie rusz dupsko i wiej!
Jakby go to ruszyło, jakby dotarło do niego co się dzieje. Ruszył w stronę stajni, ale nie stajni dla ogierów, ale do stajni dla klaczy. Wbiegł i tuż po chwili wybiegł drugą stroną, a za nim Luna!
<Luna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz