Było już południe ... Moja pani płakała ,nie wiedziałam dlaczego? Szeptała coś z płaczem a ja? Nie wiedziałam co robić, nie mogłam zrozumieć słowa... Była tak zapłakana .
Minęła kolejna godzina ,moja pani dopiero się uspokoiła i powiedziała :
-Przejedźmy się na łąkę!
Gdy dojechałyśmy ciągle nie wiedziałam co się dzieje potem moja pani Paulina usiadła i zaczęła mówić :
-Mała ... Już się nie zobaczymy w najbliższym czasie...
- Co?! Nie możesz! Kocham Cię przecież, jesteś moją panią! A nasze wspólne przejażdżki,zawody? Co z nimi ? Czy ja już się nie liczę?-niestety ona mnie nie rozumiała...
-Mała... Ja wyjeżdżam ... Do Francji... a tam? Najprawdopodobniej będę jakiś rok lub na zawsze ...
-Yyy??? A co ze mną?! Weźmiesz mnie? -próbowałam aby mnie zrozumiała ,ale nie...
- Nie wezmę Cię tam, wyjeżdżam w poniedziałek, jutro... Od teraz twoją właścicielką będzie pani Krystyna, właścicielka Rosy, wychowałaś się z nią. A z zawodami,przejażdżkami? Będzie mi tego brakować...
Moja pani była ze mną do końca dopiero gdy zamykali stajnie musiała wyjść.
Nie wiem co bez niej zrobię ,ale w wakacje będzie przyjeżdżać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz