25 września 2013

Od Parnasussa - C.D. Gun N' Roses

Po osiodłaniu dziewczyny zabrały nas na przejażdżkę. Nina jechała na mnie, a Ula na Guns. Rozmawiały się i śmiały. Zazwyczaj w tereny nie brali mnie obcy ludzie.. Zawsze jechała z nami jeszcze Tiffany, najczęściej na Evolett i Mossy, a teraz jeszcze na Silverze i Faunie. Ogólnie tereny były bardzo przyjemne do jazdy, lasy nie były zbyt gęste i dało się swobodnie po nich galopować, nawet nie będąc na ścieżce już wydeptanej.
- Jak sądzisz Guns, czemu nie ma z nami Tiffany?
- Nie wiem.. Taka trochę zabiegana była.
- Prawda, ale zamiast niej mógł pojechać jakiś trener czy coś, a tym czasem jedziemy z obcymi ludżmi.
- Tak, to dość dziwne, Tiffany nigdy nie puszczała obcych samych i to jeszcze w las.
- Zwolnij trochę. - powiedziałem i oboje ze spokojnego galopu przeszliśmy do kłusa. Galopowaliśmy już z pół godziny i mieliśmy lekką zźajkę. Gdy tylko zwolniliśmy kroku dziewczyny zaczęły nas okładać łydkami. Zwolniliśmy do stępa, Zmęczyły nas galopem. Nagle poczułem mocny bat na zadzie. Nikt nigdy nie używał go na mnie tak mocno, zawsze było to tylko lekkie stuknięcie. Poczułem okropne szczypanie i stanąłem dęba. Przestraszona Guns odsunęła się kilka kroków.
- Parnasuss! Ty krwawisz!
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Ciężko walnąłem przednimi kopytami w ziemię i spojrzałem na swój zad, rzeczywiście, moja ciemno gniada sierść zalewała się krwią. Wierzgnąłem dwa razy i pobiegłem udając że biegnę w nieznane. Jako prawie źrebak biegałem swobodnie po tym lesie. Biegłem nad jezioro. Guns ruszyła za mną. Utykałem na tylną prawą nogę od bata. Mimo to galopowałem możliwie najszybciej i w końcu przeszedłem w cwał. Guns także. Dziewczyna która na niej siedziała przy gwałtownym przyspieszeniu spadła. Strzemiona obijały mi boki, ale i tak nie aż tak mocno jak Nina. Gdy dotarliśmy na miejsce zwolniłem tylko trochę i wskoczyłem w wodospad. Wylądowałem na kamiennym podłożu. Jako młody koń zawsze się tu kryłem. Guns zarżała do mnie.
- Tu jest bezpiecznie! Chodź!
Guns prychnęła i przez wodę widziałem jak zbliża się do wodospadu. Wskoczyła odważnie do środka i ujrzała kamienną jaskinię.
- Co to za miejsce?
- Moja kryjówka z dziecięcych lat...
- Nieźle się urządziłeś! - powiedziała trącając roztrzepane siano.
- To moje łóżko...
Guns zwiedzała dalej niewielką jaskinię patrząc na sterty rupieci które tu naznosiłem. Znalazła nawet rozerwane ochraniacze i zepsute siodło.

<Guns?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz