31 października 2013

Od Guns N' Roses

O jak fajnie mam dziś jazdę. Ciekawe kto będzie na mnie jeździł. Od rana stoję w boksie i nie mogę się doczekać. Idzie Tiffany.
- Chodź Ana, będziesz jeździła na klaczy arabskiej Guns N Roses.
- OK. Czy to ona? - dziewczyna pokazała na mnie.
- Tak. Piękna, czyż nie?
- Oczywiście.
Ana bardzo spokojnie mnie osiodłała, założyła ogłowie i wyprowadziła z boksu.
- Świetnie! Widzę że już miałaś do czynienia z siodłaniem i kiełznaniem konia - pochwaliła ją Tiff.
- Taak, ma pani rację.
- A właściwie to ile czasu jeździsz konno?
- Jakieś 3 lata.
- Nieźle. Zobaczymy co potrafisz.
Słuchałam tak i słuchałam ich rozmowy. W końcu doszliśmy na plac. Ale zaraz tutaj jest pełno przeszkód...
- Przygotowałam Ci Ana przeszkody. Skaczesz, nie?
- Tak, już od jakiegoś roku.
- Super. Wskakuj na Guns.
Ana tak delikatnie na mnie wsiadła że tego nie poczułam. Zrobiła na mnie dobre wrażenie.
- Czy bacik będzie mi potrzebny? - spytała.
- Nie, chyba że Roses zacznie odbijać.
- Aha.. Miejmy nadzieję że będzie grzeczna.
- Jeśli jesteś dobrym jeźdzcem a ona ma dobry humor to tak.
Ja? Odbijać? Przecież zawsze jestem grzeczna.. Co ta Tiff mówi .. To pewnie nawiązanie do tej całej arabskiej krwi!
Najpierw trochę stępowałyśmy. Czułam na bokach łydki, prawa, lewa, prawa, lewa... W pewnym momencie Ana dała mi sygnał do zakłusowania. Zrobiła to znów bardzo delikatnie.
- Wow, Ana świetne zakłusowanie! Od jednej łydeczki. Guns daje tylko bardzo dobrym jeźdzcom. Widzę jak na razie że to był dobry wybór dla Ciebie.
- Fajna klacz. No ale muszę się skupić.
Najpierw był anglezowany, później ćwiczebny. Nie lubię tego drugiego, lecz z Aną to była przyjemność. Po rozgrzewce przyszła pora na galop. Ana umiała świetnie zagalopować. Poddawałam się jej w 100 procentach. Robiłyśmy wolty, kiedy Tiff wydała polecenie aby najechać na przeszkodę. Miała z pół metra tak na oko. Nie byłam mistrzem skoków, nie przepadałam za nimi ale z Aną to była sama przyjemność. W końcu dotarłyśmy do przeszkód około 80 cm. Dziś z łatwością skakałam. Chyba na metrze się zakończyły skoki, nie wiem. Po jeździe Ana mnie nkarmiła marchewkami. Zdjęła siodło i ogłowie, odwiesiła na miejsce. Pożegnała się ze mną. Z oddali słysząłam jak Tiffany ją chwali. Mam nadzieję że przyjdzie jeszcze na jazdę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz