- Szkoda że nie możesz jechać ze mną.. Ale weterynarz wziął przyczepę tylko dla jednego konia.
- Tak, ale wytrzymam parę godzin bez ciebie wiedząc że jesteś bezpieczny. Twoja rana jest poważna, a ja będę miała tylko kilka niewidocznych siniaków.
- Oby!
Roześmialiśmy się głośno, jednak długo niedane było nam się śmiać bo weterynarz ostrożnie i powoli wprowadził mnie do przyczepy i odjechał. W przyczepie jechała ze mną jakaś młoda weterynarka i już w drodze zajęła się moją raną. Musiała mi wygolić wokół rany trochę futra, ale cieszyłem się że jestem bezpieczny. Gdy dojechaliśmy wprowadzili mnie do stajni weterynaryjnej w miasteczku, była przytulna i dosłownie lśniała. Były w niej tylko konie chore i dwa konie weterynarza i jego córek. Wstawili mnie do dość małego boksu, jednego z najmniejszych w stajni. Zdziwiło mnie to bo takie małe były tylko trzy a duże boksy były wolne. Podpięli mi pod brzuchem dużą płachtę która zajęła cały brzuch. Weterynarz podszedł do mnie ze strzykawką. Wstrzyknął mi ją w szyję i zacząłem słabnąć. Byłem nagle strasznie zmęczony. Chciałem panikować, ale nie miałem sił. Zasnąłem.
Gdy się obudziłem znów byłem w przyczepie, pod brzuchem dalej miałem płachtę, która była przyczepiona do ścian przyczepy. Nogi wisiały mi bezwładnie, weterynarka wcisnęła guzik i powoli zacząłem zjeżdżać w dół. Odzyskałem czucie w nogach i stałem o własnych siłach, jedynie trochę wspierany płachtą.
- Grzeczny konik..
Poklepała mnie po szyi i podrapała za uchem. Strasznie to lubiłem. Nagle przyczepa się zatrzymała i rampa opadła. młoda weterynarka podpięła mi uwiąz i wyprowadziła z przyczepy po odpięciu płachty.
- Dobra robota córciu.
Słysząc te słowa odwróciłem głowę i spojrzałem na weterynarza, który właśnie wysiadał z auta.
- Dzięki tato!
A więc to była jedna z jego córek... Raz dawno widziałem małą blondyneczkę, która przytulała się do weterynarza. To była szatynka, miała inne oczy. To pewnie jej siostra. Naraz z zamyślenia wyrwała mnie Guns.
- Parnasuss!
- Guns!
Przeskoczyła ogrodzenie pastwiska i biegła w moją stronę. Ja też chciałem, ale córka weterynarza trzymała mnie mocno i czujnie. Trochę się zdziwiłem, ale stałem spokojnie i czekałem aż to Guns do mnie dobiegnie.
<Guns?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz