Po
bardzo długiej podróży w końcu dotarliśmy na miejsce. Słyszałam, jak
mój aktualny "właściciel" rozmawia z jakąś kobietą w sprawie umowy.
Potem głosy na chwile ucichły. Nagle drzwi od przyczepy się otworzyły i
zostałam wyprowadzona na zewnątrz, mój już były "właściciel" pogłaskał
mnie po chrapach i przekazał mój uwiąz miło wyglądającemu starszemu
panu. Ten pan (który później okazał się koniuszym) zaprowadził mnie do
boksu. Zdjął mi kantar, poklepał mnie po grzbiecie i znikł wśród innych
boksów. Rozejrzałam się dookoła, boks był bardzo ładny i czysty. W
żłobie było zostawionych parę jabłek i marchewek, a w poidle było dużo
świeżej wody. Położyłam się na pachnącej słomie i zasnęłam. Rano
obudziło mnie skrzypienie drzwi. Ten sam pan co wczoraj napełnił
wszystkie żłoby, a ja dopiero teraz zobaczyłam inne konie w tej stajni.
Koło południa przyszłam do mnie jakaś młoda dziewczyna, która mnie
dokładnie wyczyściła, a później przyniosła siodło i założyła je na mnie,
następnie okiełznała mnie i wyszłyśmy razem na plac. Dziewczyna
podciągnęła popręg i wsiadła na mój grzbiet. Dziewczyna bardzo dobrze
radziła sobie w siodle. Po skończonym treningu zajęła się mną i
zaprowadziła na padok...
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz