3 lipca 2013

Od Luny

Po bardzo długiej podróży w końcu dotarliśmy na miejsce. Słyszałam, jak mój aktualny "właściciel" rozmawia z jakąś kobietą w sprawie umowy. Potem głosy na chwile ucichły. Nagle drzwi od przyczepy się otworzyły i zostałam wyprowadzona na zewnątrz, mój już były "właściciel" pogłaskał mnie po chrapach i przekazał mój uwiąz miło wyglądającemu starszemu panu. Ten pan (który później okazał się koniuszym) zaprowadził mnie do boksu. Zdjął mi kantar, poklepał mnie po grzbiecie i znikł wśród innych boksów. Rozejrzałam się dookoła, boks był bardzo ładny i czysty. W żłobie było zostawionych parę jabłek i marchewek, a w poidle było dużo świeżej wody. Położyłam się na pachnącej słomie i zasnęłam. Rano obudziło mnie skrzypienie drzwi. Ten sam pan co wczoraj napełnił wszystkie żłoby, a ja dopiero teraz zobaczyłam inne konie w tej stajni. Koło południa przyszłam do mnie jakaś młoda dziewczyna, która mnie dokładnie wyczyściła, a później przyniosła siodło i założyła je na mnie, następnie okiełznała mnie i wyszłyśmy razem na plac. Dziewczyna podciągnęła popręg i wsiadła na mój grzbiet. Dziewczyna bardzo dobrze radziła sobie w siodle. Po skończonym treningu zajęła się mną i zaprowadziła na padok...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz