Nadeszły święta. Ten dzień zrobiliśmy wolnym dla koni od treningów. Niech się cieszą. Od samego rana, po wypuszczeniu koni, ja, Kira i Yolandi przygotowywaliśmy halę na wigilię. Ustawiłyśmy nie za wysokie stoły, a na nich marchewki jabłka i przeróżne inne smakołyki. Udekorowałyśmy choinkę, ozdób za dużo nie nakładałyśmy, bo konie i tak ją zjedzą.
Nie stawiałyśmy żadnych krzeseł.
O 14 zaczęli się schodzić ludzie. Właściciele koni, pracownicy stajni i jeźdźcy. Wszyscy poszliśmy po konie i zagoniliśmy je na halę. Od razu przeszły do wieczerzy. My poczekaliśmy na pierwszą gwiazdkę. Większość smakołyków nie doczekała pierwszej gwiazdki, ale nikt się tym nie przejmował, to tylko konie. Później, gdy już się najedliśmy przyszedł Mikołaj. Przebrał się za mikołaja i miał na plecach, na prawdę ogromny wór z prezentami. Wszyscy dostali drobne upominki, ale konie to konie. Im rozdaliśmy już nieco mniej drobne upominki. Co prawda nie wiedziałam co w nich jest, to Esmeralda je zapakowała. Jak na konia wyszło jej to świetnie. Ja tylko opisałam. Lista zdawała się nie mieć końca:
Evolett, Doritto, Mossy, Kaen i Nexus dostali jakąś małą buteleczkę. Parnasuss dostał chyba wodze. Arrow jakieś siodło. Guns i Lilienne chyba prezenterkę.. Erwa dostała czaprak, tak to na pewno czaprak! Emira z kolei jakiś uwiąz. Kaena jakiś kantar. Luna uwiąz. Silver czaprak. Zico siodło, jakieś małe, więc chyba wyścigowe. Lawliet też. Hidalgo dostał jakieś wielkie siodło, najpewniej westernowe. Fauna, Click Tuch i Mohylew także dostały siodła. Epson jakieś zawiniątko, może owijki? Esme i Camelot znów siodła. Śnieg dostał kantar. Konwalia jakąś dużą, miękką paczkę, więc to chyba derka. Pisno raczej kantar. Hero i Pacific też dostali siodła. Bella dostała kantar. Verda, Luna, Fransisco, Dan, Jessi, Tricki i Florencja także siodła. Arent dostał uwiąz. Saturn chyba prezenterkę. Mars kantar. Kari dostała derkę.
Hala aż kipiała radością świąt. Później wszyscy śpiewali kolędy. Konie chyba też próbowały.
24 grudnia 2014
Od Esme ,,Wybieranie prezentów"
Wigilijny poranek był dość wyczerpujący dla mnie i Arenta. Wybieraliśmy i pakowaliśmy prezenty dla wszystkich. A w naszym stadzie naprawdę jest dużo koni... No więc wybieraliśmy i pakowaliśmy. Lista była potwornie długa, ale z pomocą Kaeny szybko i sprawnie udało nam się wszystko kupić. A gdzie się podziewa Mikołaj, który podobno daje wszystkim prezenty, podczas kiedy to my to robimy?! Ale nie chciałam psuć sobie świątecznej atmosfery i po prostu zajęliśmy się pakowaniem. Z początku nie było łatwo, ale koniec końców nam się udało. Na szczęście Tiffany nie wie, co jest w paczkach. Zdziwiłaby się widząc tam eliksiry! To może ja przejdę od razu do listy prezentów.
Evolett - Eliksir Życia
Doritto - Eliksir Osłabienia
Mossy - Eliksir Senności
Parnasuss - Wodze do naturala
Arrow - Siodło skokowe
Guns - Prezenterka
Erwa - Czaprak skokowy
Emira - Uwiąz ,,Arabski"
Lil - Prezenterka
Kaena - Kantar sznurkowy
Luna - Uwiąz
Kaen - Eliksir Osłabienia
Silver - Czaprak z podkładką
Zico - Siodło Wyścigowe
Lawliet - Siodło wyścigowe
Hidalgo - Siodło westernowe
Fauna - Siodło rajdowe
Cilck - Siodło ujeżdżeniowe
Moh - Siodło wyścigowe
Epson - owijki i nauszniki
Nexus - Eliksir Płodności
Camelot - Siodło ujeżdżeniowe
Śnieg - Kantar z futerkiem
Konwalia - Derka na siodło
Pisno - Kantar sznurkowy
Hero - Siodło wyścigowe
Pacifica - Siodło skokowe
Bella - Kantar z futerkiem
Verda - Siodło skokowe
Luna - Siodło rajdowe
Fransisco - Siodło ujeżdżeniowe
Dan - PSiodło skokowe
Jessi - Siodło wyścigowe
Saturn - Prezenterka
Mars - Kantar z futerkiem
Tricki - Siodło skokowe
Kari - Derka wszechstronna MAGNETIC
Florencja - Siodło wyścigowe
Evolett - Eliksir Życia
Doritto - Eliksir Osłabienia
Mossy - Eliksir Senności
Parnasuss - Wodze do naturala
Arrow - Siodło skokowe
Guns - Prezenterka
Erwa - Czaprak skokowy
Emira - Uwiąz ,,Arabski"
Lil - Prezenterka
Kaena - Kantar sznurkowy
Luna - Uwiąz
Kaen - Eliksir Osłabienia
Silver - Czaprak z podkładką
Zico - Siodło Wyścigowe
Lawliet - Siodło wyścigowe
Hidalgo - Siodło westernowe
Fauna - Siodło rajdowe
Cilck - Siodło ujeżdżeniowe
Moh - Siodło wyścigowe
Epson - owijki i nauszniki
Nexus - Eliksir Płodności
Camelot - Siodło ujeżdżeniowe
Śnieg - Kantar z futerkiem
Konwalia - Derka na siodło
Pisno - Kantar sznurkowy
Hero - Siodło wyścigowe
Pacifica - Siodło skokowe
Bella - Kantar z futerkiem
Verda - Siodło skokowe
Luna - Siodło rajdowe
Fransisco - Siodło ujeżdżeniowe
Dan - PSiodło skokowe
Jessi - Siodło wyścigowe
Saturn - Prezenterka
Mars - Kantar z futerkiem
Tricki - Siodło skokowe
Kari - Derka wszechstronna MAGNETIC
Florencja - Siodło wyścigowe
18 grudnia 2014
Od Luny- C.D. Verdy
- Verda! Wezwałaś pomoc? - zawołałam, gdy tylko zobaczyłam Verdę
- Tak. Tiff już wezwała policję.
Po chwili Sara i Ashley zabrały mnie i Verdę na pastwisko.
- Hej, Verda! Nie wiesz co z Marsem? - zapytała Esme, gdy razem z Arentem do nas podeszli.
- Nie. Zobaczcie! Chyba ktoś wezwał weterynarza! - krzyknęła Verda
Rzeczywiście do lasu wbiegło kilku weterynarzy. Mam nadzieję, że pomogą Marsowi.....
- Niestety kłusownikom chyba udało się uciec.... - powiedziała Ashley do Sary
- To nie jest teraz ważne. Najważniejsze, żeby pomogli temu biednemu konikowi -
odpowiedziała Sara
(Verda?)
- Tak. Tiff już wezwała policję.
Po chwili Sara i Ashley zabrały mnie i Verdę na pastwisko.
- Hej, Verda! Nie wiesz co z Marsem? - zapytała Esme, gdy razem z Arentem do nas podeszli.
- Nie. Zobaczcie! Chyba ktoś wezwał weterynarza! - krzyknęła Verda
Rzeczywiście do lasu wbiegło kilku weterynarzy. Mam nadzieję, że pomogą Marsowi.....
- Niestety kłusownikom chyba udało się uciec.... - powiedziała Ashley do Sary
- To nie jest teraz ważne. Najważniejsze, żeby pomogli temu biednemu konikowi -
odpowiedziała Sara
(Verda?)
Od Verdy - C.D. Arenta
- Pomocy! Kłusownicy porwali Marsa! - krzyknęłam, gdy tylko zobaczyłam Arenta i Esme.
- Że co?
- My uciekłyśmy, ale chwilę potem usłyszałyśmy strzał, rżenie Marsa i jego upadek.
- Myslisz, że go zabili?
- Nie wiem! Musimy mu pomóc!
- To niebezpieczne nie możemy iść tak od razu!
- To będzie wasza próba!
- Że co? Przecież jesteście Alfami!
Chyba ich przekonałam. Pobiegli po inne konie i kogoś wysłali na przeszpiegi do lasu.
- Musimy zaprowadzić tam ludzi! - ktoś zaproponował Alfom.
- Ale jak?
- Nie wiem... - zaczęłam się zastanawiać.
Chwilę potem przypomniałam sobie, że mam trening z Ashley.
- Ja się tym zajmę!
Pobiegłam do Ashley. Ona przygotowała mnie do treningu.
Ja zamiast iść z nią na parkur pobiegłam do lasu.
Ashley była zdezorientowana. Nie wiedziała co robić.
Próbowała mnie zawrócić, ale robiłam swoje.
Dotarliśmy. Gdy moja właścicielka zobaczyła kłusowników zadzwoniła po Tiffany.
- W lesie! Mają jednego z naszych koni!
(Ktoś odpisze?)
- Że co?
- My uciekłyśmy, ale chwilę potem usłyszałyśmy strzał, rżenie Marsa i jego upadek.
- Myslisz, że go zabili?
- Nie wiem! Musimy mu pomóc!
- To niebezpieczne nie możemy iść tak od razu!
- To będzie wasza próba!
- Że co? Przecież jesteście Alfami!
Chyba ich przekonałam. Pobiegli po inne konie i kogoś wysłali na przeszpiegi do lasu.
- Musimy zaprowadzić tam ludzi! - ktoś zaproponował Alfom.
- Ale jak?
- Nie wiem... - zaczęłam się zastanawiać.
Chwilę potem przypomniałam sobie, że mam trening z Ashley.
- Ja się tym zajmę!
Pobiegłam do Ashley. Ona przygotowała mnie do treningu.
Ja zamiast iść z nią na parkur pobiegłam do lasu.
Ashley była zdezorientowana. Nie wiedziała co robić.
Próbowała mnie zawrócić, ale robiłam swoje.
Dotarliśmy. Gdy moja właścicielka zobaczyła kłusowników zadzwoniła po Tiffany.
- W lesie! Mają jednego z naszych koni!
(Ktoś odpisze?)
Od Arenta
Dziś dowiedziałem się, że zostałem ogierem Alfa. Jestem tutaj bardzo krótko i słabo znam te wszystkie konie. Na razie więc oddaję władzę w ręce Esme. Będę się uczył od niej, od jej matki i ojca. Nigdy im nie dorównam, ale musze się starać. Muszę próbować to robić.. Tak! Na pewno tak!
Poszedłem do Esme i odciągnąłem ją od wszystkich. Znacznie podwyższono ogrodzenie. Teraz miało ponad trzy metry. Nie do obejścia... Szkoda.
- Co się dzieje Arent?
- Ja nie wiem czy jestem gotowy!
- Na co?
- Na nową posadę... To bardzo odpowiedzialne...
- Jesteśmy w tym razem i tylko to się liczy...
- Pewnie masz rację...
Nagle ktoś nam przerwał.
(Ktoś chętny?)
Poszedłem do Esme i odciągnąłem ją od wszystkich. Znacznie podwyższono ogrodzenie. Teraz miało ponad trzy metry. Nie do obejścia... Szkoda.
- Co się dzieje Arent?
- Ja nie wiem czy jestem gotowy!
- Na co?
- Na nową posadę... To bardzo odpowiedzialne...
- Jesteśmy w tym razem i tylko to się liczy...
- Pewnie masz rację...
Nagle ktoś nam przerwał.
(Ktoś chętny?)
Od Dan'a - C.D. Nexus
- Tak, resztę już znam. - odpowiedziałem.
- A ty?
- Ja? Urodziłem się w północnej Ameryce. Na niewielkiej farmie. Gdy miałem 5 miesięcy, farmer wypuścił całe stado na wolność. Żyłem tam cztery lata. Potem kłusownicy zaczęli wyłapywać ,,mustangi". Walczyłem i uciekałem przez pół roku, w końcu jednak wzięli górę i złapali mnie i moje stado. Ponad rok spędziłem czekając na właściciela. Byłem wyjątkowo narowisty.. Na jednej z aukcji pojawił się mężczyzna, cały czas rozmawiał przez telefon. Licytował mnie najchętniej. W jego oczach było coś, co widziałem u farmera. Zaufałem mu. To był mąż Tiffany. Kupił mnie, no i jestem. Chciałabyś wiedzieć coś jeszcze?
(Nex?)
- A ty?
- Ja? Urodziłem się w północnej Ameryce. Na niewielkiej farmie. Gdy miałem 5 miesięcy, farmer wypuścił całe stado na wolność. Żyłem tam cztery lata. Potem kłusownicy zaczęli wyłapywać ,,mustangi". Walczyłem i uciekałem przez pół roku, w końcu jednak wzięli górę i złapali mnie i moje stado. Ponad rok spędziłem czekając na właściciela. Byłem wyjątkowo narowisty.. Na jednej z aukcji pojawił się mężczyzna, cały czas rozmawiał przez telefon. Licytował mnie najchętniej. W jego oczach było coś, co widziałem u farmera. Zaufałem mu. To był mąż Tiffany. Kupił mnie, no i jestem. Chciałabyś wiedzieć coś jeszcze?
(Nex?)
Od Nexus - C.D. Dan'a
- Dobra... - zaczęłam
Zaśmiał się.
- A tak w ogóle, to ja nic o tobie nie wiem.
- Ja też nie wiem nic o tobie - odparłam
- Nie o to chodzi. Po prostu chcę coś o tobie wiedzieć.
- A co tak bardzo cię ciekawi.
Na chwilę się zamyślił.
- Zacznijmy od tego gdzie się urodziłaś.
- Urodziłam się w niewielkiej ale, porządnej stajni w Ameryce. W wieku około 8 miesięcy został wysłana do Francji. Tam zaczęłam szkolić się w wyścigach. Szło mi dobrze, dzięki genom mojego dziadka. Miałam jeden z najlepszych wyników. Niestety nie wygrałam zawodów. Potem spróbowano z ujeżdżaniem. Tu też szło mi nieźle. Postanowiono szkolić mnie w tej dyscyplinie. W wieku 3 lat wygrałam swoje pierwsze zawody. potem kolejne i następne. Pamiętam jak cieszyłam się po pierwszych zawodach. A potem ten wypadek. Wiem kto zaprószył ten ogień. To był młody stajenny. Palił, choć było to surowo zabronione. Wtedy przyszedł starszy stajenny i tan żeby go nie nakryć wrzucił papierosa do boksu Saturna, nadpobudliwego ogiera, którego każdy się bał. Potem stajenny został zawołany i zapomniał. Pamiętam przerażenie Saturna, a potem wszystkich. Niestety później nie pamiętam niczego. Później obudziłam się na dworze z zabandażowanymi nogami. Przypomniało mi się jeszcze to że po tym incydencie byłam bardzo dzika. Dostałam swojego wolontariusza. Miała na imię Saphira. Tylko jej pozwalałam się dotknąć. Potem nie wróciłam do formy. Postanowiono że zostanę klaczą rozpłodową.
- Co?!
- Cóż takie życie. urodziłam jednego źrebaka. Dano mu na imię Black. Był ze mną pół roku, potem zabrano go mi, by zacząć trening. potem stajnia upadła i konie poszły na rzeź. Resztę historii chyba już znasz?
(Dan?)
Zaśmiał się.
- A tak w ogóle, to ja nic o tobie nie wiem.
- Ja też nie wiem nic o tobie - odparłam
- Nie o to chodzi. Po prostu chcę coś o tobie wiedzieć.
- A co tak bardzo cię ciekawi.
Na chwilę się zamyślił.
- Zacznijmy od tego gdzie się urodziłaś.
- Urodziłam się w niewielkiej ale, porządnej stajni w Ameryce. W wieku około 8 miesięcy został wysłana do Francji. Tam zaczęłam szkolić się w wyścigach. Szło mi dobrze, dzięki genom mojego dziadka. Miałam jeden z najlepszych wyników. Niestety nie wygrałam zawodów. Potem spróbowano z ujeżdżaniem. Tu też szło mi nieźle. Postanowiono szkolić mnie w tej dyscyplinie. W wieku 3 lat wygrałam swoje pierwsze zawody. potem kolejne i następne. Pamiętam jak cieszyłam się po pierwszych zawodach. A potem ten wypadek. Wiem kto zaprószył ten ogień. To był młody stajenny. Palił, choć było to surowo zabronione. Wtedy przyszedł starszy stajenny i tan żeby go nie nakryć wrzucił papierosa do boksu Saturna, nadpobudliwego ogiera, którego każdy się bał. Potem stajenny został zawołany i zapomniał. Pamiętam przerażenie Saturna, a potem wszystkich. Niestety później nie pamiętam niczego. Później obudziłam się na dworze z zabandażowanymi nogami. Przypomniało mi się jeszcze to że po tym incydencie byłam bardzo dzika. Dostałam swojego wolontariusza. Miała na imię Saphira. Tylko jej pozwalałam się dotknąć. Potem nie wróciłam do formy. Postanowiono że zostanę klaczą rozpłodową.
- Co?!
- Cóż takie życie. urodziłam jednego źrebaka. Dano mu na imię Black. Był ze mną pół roku, potem zabrano go mi, by zacząć trening. potem stajnia upadła i konie poszły na rzeź. Resztę historii chyba już znasz?
(Dan?)
13 grudnia 2014
Od Evolett ,,Ważna decyzja"
Gdy tylko wypuścili nas na pastwisko od razu odszukała Esme.
- Esme..
- Tak mamo?
- Jako jedyna moja córka, godna władzy w tym stadzie, zostałaś wybrana na moją następczynię.
- Super!
- Ale poczekaj. Postanowiłam odejść.
- Dokąd?
- Nigdzie. Odchodzę ze swojej posady. Stado potrzebuje kogoś młodego i pełnego pomysłów.
- Ale ty masz ogromne doświadczenie, którego mi brak...
- Wiem skarbie. Obejmę pozycję bety. Cały czas będę z tobą. Będę ci doradzać. Chodź, ogłosimy to reszcie.
- Ja nie jestem gotowa...
- Chcesz zrezygnować?
Esme zamyśliła się. Nie odpowiadała przez dłuższą chwilę.
- Nie. Chodźmy.
Stanęłyśmy na środku pastwiska. Tego dla klaczy rzecz jasna. Konie zebrały się i zaczęłam mówić:
- Postanowiłam, że moją następczynią zostanie Esmeralda. Długo na posadę czekać nie musi. Jeszcze dziś obejmie moją pozycję. Ja i Arrow obejmiemy pozycję beta. To nieodwracalna decyzja.
Moje córki się oburzyły. Doskonale je rozumiem, ale Esme dojrzała znacznie szybciej i to dlatego ona dostanie moją posadę.
- Esme..
- Tak mamo?
- Jako jedyna moja córka, godna władzy w tym stadzie, zostałaś wybrana na moją następczynię.
- Super!
- Ale poczekaj. Postanowiłam odejść.
- Dokąd?
- Nigdzie. Odchodzę ze swojej posady. Stado potrzebuje kogoś młodego i pełnego pomysłów.
- Ale ty masz ogromne doświadczenie, którego mi brak...
- Wiem skarbie. Obejmę pozycję bety. Cały czas będę z tobą. Będę ci doradzać. Chodź, ogłosimy to reszcie.
- Ja nie jestem gotowa...
- Chcesz zrezygnować?
Esme zamyśliła się. Nie odpowiadała przez dłuższą chwilę.
- Nie. Chodźmy.
Stanęłyśmy na środku pastwiska. Tego dla klaczy rzecz jasna. Konie zebrały się i zaczęłam mówić:
- Postanowiłam, że moją następczynią zostanie Esmeralda. Długo na posadę czekać nie musi. Jeszcze dziś obejmie moją pozycję. Ja i Arrow obejmiemy pozycję beta. To nieodwracalna decyzja.
Moje córki się oburzyły. Doskonale je rozumiem, ale Esme dojrzała znacznie szybciej i to dlatego ona dostanie moją posadę.
12 grudnia 2014
Od Dan'a - C.D. Nexus
Najpierw obejrzeliśmy dokładnie pastwiska. Najpierw to dla klaczy, później to dla ogierów. Dwa stawy ze strumykiem i kilka drzew.
Potem parkour. Większość przeszkód pochodzi ze starego i ogólnie niewiele się zmienił.
O ujeżdżalni nie można za wiele powiedzieć. Tu jakieś litery i tyle.. Chyba był taki sam.
W końcu udało nam się wemknąć na halę. Była piękna. Były trybuny, piękne, wyłożone piaskiem podłoże (piasek podobno aż z egiptu?!). Nad głowami mieliśmy kilkanaście lamp i było tu znacznie cieplej niż na dworze.
W końcu poszliśmy na tor wyścigowy. Jako że było dosyć późno żadne konie nie miały treningu. Przed torem zobaczyliśmy spory parking, a sam tor prawie się nie zmienił.
- Za halą jest jakaś posesja.. Wiesz co to jest? - spytała Nexus.
- Tak. Chodź, pokażę ci. - powiedziałem i ruszyłem.
Stanąłem przed bramą i pozwoliłem chwilę popatrzeć Nexus na podwórze i budynek z drewnianym szyldem.
- Co tu jest napisane? - znów spytała Nex.
Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
- Vet.
- Czekaj.. To po angielsku?
- Tak.
- Weterynarz?
- Tak
Roześmialiśmy się głośno. Na wybiegu u weterynarza było kilka owiec i kóz. Kozy nigdy nie rozumiały koni, ani konie kozy. Na szczęście owce umiały się dogadać i z tymi i z tymi.
- Cześć Dan! - krzyknąłem.
- Siema stary!! - Dan był owcą, a właściwie baranem. Był w nastoletnim wieku i czasem jego języka nie dawało się zrozumieć. - Co to za laska?
- To Nexus.
Nexus spojrzała na mnie spod ukosa.
- I c tu rb?
- Co? - próbowałem zrozumieć.
- Co tu rb?
- Co? - dalej mi nie szło.
- Jeny stary, ty to jesteś jakiś zacofany. Co ty, nie wiesz co to znaczy?
- Nie.. - odparłem niepewnie.
- Może ten girl bedzie umiał.
- Co?
- Może TA DZIEWCZYNA BEDZIE UMIAŁA?
- Bedzie?
- Nech ci bedzie... BĘdzie.
Nexus spojrzała na mnie i pokiwała głową.
- Nie.
- Co tu ROBICIE?
- Dan, słuchaj.. Zawołaj mamę.
- E! Ty! Stara! Gość cie wołczy!
Nex spojrzała na mnie.
- Czy wszystkie owce tak mówią? - spytała zniesmaczona.
- Nie. To jeszcze dzieciak..
- Esme tak nie mówiła..
- To owca.. Przebywał z kozami..
W tym momencie przerwała nam stara już owieczka.
- O! Witaj Dan.
- Witam pani Smith.
- Co cię tu sprowadza?
- Jest Carla?
- Och tak! Ale... Nie nie ma. - staruszka uśmiechnęła się.
- A kiedy będzie?
- Och.. Jest na szczepieniu. - rzekła dumna z siebie (że zapamiętała) owieczka.
- Kiedy poszła?
Staruszka zastanowiła się chwilę i rzekła:
- Jakieś 2,5 kilograma temu.
Nexus spojrzała pytająco.
- Dziękuję. Przyjdę za pół kilo.
- W porządku.
Odeszliśmy kawałek i Nexus zasypała mnie pytaniami.
- 2,5 klio temu?
- Oni nie znają pojęcia czasu. Czas wyrażają w zjadanych kilogramach.
- To takie 2,5 kilo to ile?
- Jakaś godzina.
- A pół kilo?
- Jakieś 15 minut.
(Nexus?)
Potem parkour. Większość przeszkód pochodzi ze starego i ogólnie niewiele się zmienił.
O ujeżdżalni nie można za wiele powiedzieć. Tu jakieś litery i tyle.. Chyba był taki sam.
W końcu udało nam się wemknąć na halę. Była piękna. Były trybuny, piękne, wyłożone piaskiem podłoże (piasek podobno aż z egiptu?!). Nad głowami mieliśmy kilkanaście lamp i było tu znacznie cieplej niż na dworze.
W końcu poszliśmy na tor wyścigowy. Jako że było dosyć późno żadne konie nie miały treningu. Przed torem zobaczyliśmy spory parking, a sam tor prawie się nie zmienił.
- Za halą jest jakaś posesja.. Wiesz co to jest? - spytała Nexus.
- Tak. Chodź, pokażę ci. - powiedziałem i ruszyłem.
Stanąłem przed bramą i pozwoliłem chwilę popatrzeć Nexus na podwórze i budynek z drewnianym szyldem.
- Co tu jest napisane? - znów spytała Nex.
Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
- Vet.
- Czekaj.. To po angielsku?
- Tak.
- Weterynarz?
- Tak
Roześmialiśmy się głośno. Na wybiegu u weterynarza było kilka owiec i kóz. Kozy nigdy nie rozumiały koni, ani konie kozy. Na szczęście owce umiały się dogadać i z tymi i z tymi.
- Cześć Dan! - krzyknąłem.
- Siema stary!! - Dan był owcą, a właściwie baranem. Był w nastoletnim wieku i czasem jego języka nie dawało się zrozumieć. - Co to za laska?
- To Nexus.
Nexus spojrzała na mnie spod ukosa.
- I c tu rb?
- Co? - próbowałem zrozumieć.
- Co tu rb?
- Co? - dalej mi nie szło.
- Jeny stary, ty to jesteś jakiś zacofany. Co ty, nie wiesz co to znaczy?
- Nie.. - odparłem niepewnie.
- Może ten girl bedzie umiał.
- Co?
- Może TA DZIEWCZYNA BEDZIE UMIAŁA?
- Bedzie?
- Nech ci bedzie... BĘdzie.
Nexus spojrzała na mnie i pokiwała głową.
- Nie.
- Co tu ROBICIE?
- Dan, słuchaj.. Zawołaj mamę.
- E! Ty! Stara! Gość cie wołczy!
Nex spojrzała na mnie.
- Czy wszystkie owce tak mówią? - spytała zniesmaczona.
- Nie. To jeszcze dzieciak..
- Esme tak nie mówiła..
- To owca.. Przebywał z kozami..
W tym momencie przerwała nam stara już owieczka.
- O! Witaj Dan.
- Witam pani Smith.
- Co cię tu sprowadza?
- Jest Carla?
- Och tak! Ale... Nie nie ma. - staruszka uśmiechnęła się.
- A kiedy będzie?
- Och.. Jest na szczepieniu. - rzekła dumna z siebie (że zapamiętała) owieczka.
- Kiedy poszła?
Staruszka zastanowiła się chwilę i rzekła:
- Jakieś 2,5 kilograma temu.
Nexus spojrzała pytająco.
- Dziękuję. Przyjdę za pół kilo.
- W porządku.
Odeszliśmy kawałek i Nexus zasypała mnie pytaniami.
- 2,5 klio temu?
- Oni nie znają pojęcia czasu. Czas wyrażają w zjadanych kilogramach.
- To takie 2,5 kilo to ile?
- Jakaś godzina.
- A pół kilo?
- Jakieś 15 minut.
(Nexus?)
Od Nexus - C.D. Dan'a
- Przepraszam. Nie chciałam żeby tak wyszło, ale teraz ostatnio dużo się dzieje, a gdy przychodzi co do czego to albo nie mogę cię znaleźć albo jestem wykończona.
- Brakowało mi cię - spojrzał na mnie
- Mi ciebie też - uśmiechnęłam się - Jak ci się podoba nowa stajnia?
- Jest teraz jeszcze lepiej - powiedział
- Może trochę razem pozwiedzamy?
- Pewnie - ruszyliśmy po terenie ośrodka
(Dan?)
- Brakowało mi cię - spojrzał na mnie
- Mi ciebie też - uśmiechnęłam się - Jak ci się podoba nowa stajnia?
- Jest teraz jeszcze lepiej - powiedział
- Może trochę razem pozwiedzamy?
- Pewnie - ruszyliśmy po terenie ośrodka
(Dan?)
Od Marsa
Zaczęło się od tego że galopowałem po lesie. Niestety nie zauważyłem sideł
kłusowników. Po kilku godzinach znaleźli mnie i zaprowadzili do swojego obozu.
Wiedzieli, że to przeze mnie nęka ich policja, ponieważ kilka tygodni temu
przywiązali mnie do drzewa niedaleko swojej kryjówki i zacząłem rżeć.
Od tego czasu cały czas zmieniają kryjówkę, co ogranicza szanse na to, że ktoś
mnie odnajdzie do 0%. Przez to, że goni ich policja zaplanowali zemstę. Dodatkowo
przez sytuacje z wypuszczeniem jeleni przez Tiffany zaczęli się mścić. Gdy tylko widzą
konia ze stadniny od razu go łapią, a w lesie jest pełno pułapek.
Właśnie zamknęli mnie do zagrody i odeszli. Zacząłem wierzgać, ale zagroda była pod
prądem. Nagle w zaroślach zobaczyłem Lunę i jakąś klacz, chyba Verdę.
- Uciekaj - krzyknąłem do Luny i zacząłem niszczyć zagrodę.
W tej chwili jeden z kłusowników chwycił strzelbę, która wystrzeliła.
Dostałem pociskiem w nogę i upadłem na ziemią. Poczułem paraliżujący ból i
straciłem nadzieję na ratunek. Mężczyźni stali obok i śmiali się, zadowoleni moim
cierpieniem.
Nikomu nie życzę takiego losu. Teraz wszystkie konie muszą uważać!
Kłusownicy szykują krwawą zemstę.....
kłusowników. Po kilku godzinach znaleźli mnie i zaprowadzili do swojego obozu.
Wiedzieli, że to przeze mnie nęka ich policja, ponieważ kilka tygodni temu
przywiązali mnie do drzewa niedaleko swojej kryjówki i zacząłem rżeć.
Od tego czasu cały czas zmieniają kryjówkę, co ogranicza szanse na to, że ktoś
mnie odnajdzie do 0%. Przez to, że goni ich policja zaplanowali zemstę. Dodatkowo
przez sytuacje z wypuszczeniem jeleni przez Tiffany zaczęli się mścić. Gdy tylko widzą
konia ze stadniny od razu go łapią, a w lesie jest pełno pułapek.
Właśnie zamknęli mnie do zagrody i odeszli. Zacząłem wierzgać, ale zagroda była pod
prądem. Nagle w zaroślach zobaczyłem Lunę i jakąś klacz, chyba Verdę.
- Uciekaj - krzyknąłem do Luny i zacząłem niszczyć zagrodę.
W tej chwili jeden z kłusowników chwycił strzelbę, która wystrzeliła.
Dostałem pociskiem w nogę i upadłem na ziemią. Poczułem paraliżujący ból i
straciłem nadzieję na ratunek. Mężczyźni stali obok i śmiali się, zadowoleni moim
cierpieniem.
Nikomu nie życzę takiego losu. Teraz wszystkie konie muszą uważać!
Kłusownicy szykują krwawą zemstę.....
5 grudnia 2014
Od Moh - C.D. Florencji
- Przeprasza... Nie chciałam cię..
- Daj spokój! - przerwała mi Florka.
- Chcę ci pomóc..
- Z tym nie da mi się pomóc! - krzyczała już prawie przez łzy.
- Flore..
- Daruj sobie! - znów mi przerwała.
Chciałam coś dodać, ale stwierdziłam, że nie ma sensu i odeszłam.
Minęła dobra godzina nim znów spróbowałam z nią porozmawiać.
- Flor... Ja.. Przepraszam.. - zaczęłam.
- Ja też.. Nie powinnam była krzyczeć..
- To nie twoja wina.
- Właśnie że tak.. Mogłam się opanować.. Ja.. Przepraszam..
- W porządku.
- Flor..
- Tak?
- A może.. Może spróbujmy z tymi wężam.. - zaproponowałam ostrożnie. - Wiem, boisz się ich, ale stopniowe oswajanie może ci uratować życie. Najpierw z dalek zza szyby, a potem coraz bliżej i w końcu rzeczywiste spotkanie?
(Florencja?)
- Daj spokój! - przerwała mi Florka.
- Chcę ci pomóc..
- Z tym nie da mi się pomóc! - krzyczała już prawie przez łzy.
- Flore..
- Daruj sobie! - znów mi przerwała.
Chciałam coś dodać, ale stwierdziłam, że nie ma sensu i odeszłam.
Minęła dobra godzina nim znów spróbowałam z nią porozmawiać.
- Flor... Ja.. Przepraszam.. - zaczęłam.
- Ja też.. Nie powinnam była krzyczeć..
- To nie twoja wina.
- Właśnie że tak.. Mogłam się opanować.. Ja.. Przepraszam..
- W porządku.
- Flor..
- Tak?
- A może.. Może spróbujmy z tymi wężam.. - zaproponowałam ostrożnie. - Wiem, boisz się ich, ale stopniowe oswajanie może ci uratować życie. Najpierw z dalek zza szyby, a potem coraz bliżej i w końcu rzeczywiste spotkanie?
(Florencja?)
4 grudnia 2014
Od Florencji - C.D. Moh
Po przewróceniu ogiera, szybko wstałam i biegłam dalej. Węże... jedyna
rzecz, której się boję. Dlaczego? Moja matka, zginęła przez strach przed
nimi. Bardzo się ich boję. Przypominają mi o śmierci matki, a zarazem o
niebezpieczeństwie. Uspokoiłam się kilkanaście metrów dalej. Po chwili
podeszła do mnie Dominika, i chwyciła za resztkę poszarpanych wodzy. Po
drodze lekko się potknęłam więc z jednej pęciny leciała mi krew. Moja
pani, przyklękła przy tej nodze i zdjęła swój żakiet.
- Będzie brudny - powiedziała nadchodząca Tiffany wraz z Mohylew.
Dominika kontynuując swoje zajęcie, pokręciła głową.
- Żakiet można odkupić - powiedziała z troską - ale tego samego konia, już nie.
Z wdzięcznością oparłam swój łeb na jej ramieniu. Po chwili miałam opatrunek. Wraz z Mohylew wypuszczono nas na wybieg. Podeszłam do ogrodzenia i popatrzyłam w dal.
- Co jest? - spytała Moh.
- Nic, tylko... - zaczęłam.
- Co?
- Ten wąż - dokończyłam.
- Wiem, że się ich boisz, ale musisz się nauczyć przebywać w ich obecności...
- Ale to przez nie zginęła moja matka! - do oczu napłynęły mi łzy. - Są niebezpieczne, powodują wiele śmierci!
- Wiem ale...
- Proszę, jeśli chcesz dalej mówić o tym że mam nie uciekać przed nimi, to najlepiej nic nie mów - powiedziałam stanowczo i odeszłam kilka kroków, i zaczęłam skubać trawę.
(Moh?)
- Będzie brudny - powiedziała nadchodząca Tiffany wraz z Mohylew.
Dominika kontynuując swoje zajęcie, pokręciła głową.
- Żakiet można odkupić - powiedziała z troską - ale tego samego konia, już nie.
Z wdzięcznością oparłam swój łeb na jej ramieniu. Po chwili miałam opatrunek. Wraz z Mohylew wypuszczono nas na wybieg. Podeszłam do ogrodzenia i popatrzyłam w dal.
- Co jest? - spytała Moh.
- Nic, tylko... - zaczęłam.
- Co?
- Ten wąż - dokończyłam.
- Wiem, że się ich boisz, ale musisz się nauczyć przebywać w ich obecności...
- Ale to przez nie zginęła moja matka! - do oczu napłynęły mi łzy. - Są niebezpieczne, powodują wiele śmierci!
- Wiem ale...
- Proszę, jeśli chcesz dalej mówić o tym że mam nie uciekać przed nimi, to najlepiej nic nie mów - powiedziałam stanowczo i odeszłam kilka kroków, i zaczęłam skubać trawę.
(Moh?)
Od Luny - C.D. Verdy
Przestraszyła mnie myśl o porwaniu Marsa.
- Muszę iść poszukać Marsa! - powiedziałam - dzięki za pomoc Verda
- Zaczekaj! - zatrzymała mnie Verda - Przecież nie możesz iść sama! Mogą cię złapać!
- Ale nie zostawię Marsa!
Verda chwilę zastanowiła się, aż w końcu odrzekła stanowczo:
- Idę z tobą
- Naprawdę?! - nie dowierzałam
- Tak, spotkajmy się obok lasu za pół godziny.
Za godzinę szłyśmy już w kierunku siedziby kłusowników. Nagle zatrzymałyśmy
się w miejscu. Usłyszałyśmy rozmowę kilku mężczyzn. Mówli coś o tym, że
Tiff wypuściła wszystkie sarny, które złapali. Byli okropnie wściekli, chcieli się
zemścić, łapiąc konie ze stadniny, które zabłąkają się w lesie. Jak się potem okazało
ich pierwszą ofiarą stał się Mars.
- Musimy go ratować! - krzyknęłam patrząc na Marsa zamkniętego w zagrodzie.
- Przecież nie damy rady - powiedziała Verda - jest otoczony przez kłusowników!
- To co zrobimy?! - krzyknęłam zrozpaczona
- Musimy wezwać pomoc, choć wracamy do stadniny.
(Verda?)
- Muszę iść poszukać Marsa! - powiedziałam - dzięki za pomoc Verda
- Zaczekaj! - zatrzymała mnie Verda - Przecież nie możesz iść sama! Mogą cię złapać!
- Ale nie zostawię Marsa!
Verda chwilę zastanowiła się, aż w końcu odrzekła stanowczo:
- Idę z tobą
- Naprawdę?! - nie dowierzałam
- Tak, spotkajmy się obok lasu za pół godziny.
Za godzinę szłyśmy już w kierunku siedziby kłusowników. Nagle zatrzymałyśmy
się w miejscu. Usłyszałyśmy rozmowę kilku mężczyzn. Mówli coś o tym, że
Tiff wypuściła wszystkie sarny, które złapali. Byli okropnie wściekli, chcieli się
zemścić, łapiąc konie ze stadniny, które zabłąkają się w lesie. Jak się potem okazało
ich pierwszą ofiarą stał się Mars.
- Musimy go ratować! - krzyknęłam patrząc na Marsa zamkniętego w zagrodzie.
- Przecież nie damy rady - powiedziała Verda - jest otoczony przez kłusowników!
- To co zrobimy?! - krzyknęłam zrozpaczona
- Musimy wezwać pomoc, choć wracamy do stadniny.
(Verda?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)