12 grudnia 2014

Od Marsa

Zaczęło się od tego że galopowałem po lesie. Niestety nie zauważyłem sideł
kłusowników. Po kilku godzinach znaleźli mnie i zaprowadzili do swojego obozu.
Wiedzieli, że to przeze mnie nęka ich policja, ponieważ kilka tygodni temu 
przywiązali mnie do drzewa niedaleko swojej kryjówki i zacząłem rżeć. 
Od tego czasu cały czas zmieniają kryjówkę
, co ogranicza szanse na to, że ktoś
mnie odnajdzie do 0%. Przez to, że goni ich policja zaplanowali zemstę. Dodatkowo 
przez sytuacje z wypuszczeniem jeleni przez Tiffany zaczęli się mścić. Gdy tylko widzą
konia ze stadniny od razu go łapią, a w lesie jest pełno pułapek. 
Właśnie zamknęli mnie do zagrody i odeszli. Zacząłem wierzgać, ale zagroda była pod
prądem. Nagle w zaroślach zobaczyłem Lunę i jakąś klacz, chyba Verdę. 
- Uciekaj - krzyknąłem do Luny i zacząłem niszczyć zagrodę.
W tej chwili jeden z kłusowników chwycił strzelbę, która wystrzeliła. 
Dostałem pociskiem w nogę i upadłem na ziemią. Poczułem paraliżujący ból i
straciłem nadzieję na ratunek. Mężczyźni stali obok i śmiali się, zadowoleni moim
cierpieniem. 
Nikomu nie życzę takiego losu. Teraz wszystkie konie muszą uważać! 
Kłusownicy szykują krwawą zemstę.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz