Z rana odwieźli mnie do stajni. Ucieszona dałam wprowadzić się na pastwisko i ruszyłam na sam środek, gdzie była niewielka górka. Stanęłam dęba wołając wszystkie konie. Zbiegły się w jednej chwili. Arrow podszedł do mnie i stanął obok.
- Uwaga! Wiem już że jestem w ciąży, oraz że urodzi mi się klaczka.
Spojrzałam na konie, coś nie pasuje.. Silver!
- Silver?
- Tak?
- Co się stało?
- To jeszcze nie wiesz? Przyjechała nowa klacz, tak schorowana, jak ja kiedyś.. Chcę jej pomóc, ale nie umiem..
- Wydobrzeje. Nie martw się.
- Pewnie tak..
Spojrzałam niepewnie na Mossy. Jeżeli Silver zakocha się w nowej klaczy, to Mossy zostanie z Moh sama..
- Czy wybrałaś już imię? - ktoś przerwał moje myśli
- Tak! Na imię jej Esmeralda. Esme.
Rozległy się rozmowy. Jednym gestem pozwoliłam koniom odejść. Został tylko Silver.
- Jak ona ma na imię?
- Nexus..
- Kara, ujeżdżeniowa, spokrewniona z Secretariatem?
- Skąd wiesz?
- Z twoich oczu.
Silver spóścił głowę.
- Nie powiesz Mossy?
- Nie rób jej tego. Ona cię kocha. Co powiecie Mohylew?
- Sam nie wiem.. Mossy kiedyś pomogła mi, ale to nie to samo. Kochałem ją, ale to minęło..
- Było o tym pomyśleć zanim zrobiłeś sobie źrebaka..
Odszedł.
Do wieczora był spokój. Gdy na horyzoncie pojawił się stajenny i Tiffany konie podbiegły do płotu i czekały na wypuszczenie.
- Spokojnie! Heej! Spokój!!! Dziś na noc ostatni raz będziecie w swojej stajni. W boksach jest cienka warstwa słomy. Będzie mniej wygodnie niż zazwyczaj, ale wywołane jest to remontem, a właściwie budową. Stajnia i cały jej teren zostanie zburzona i zbudowana od nowa. W tym czasie zamieszkacie w niedalekiej, zaprzyjaźnionej stajni. Zostaniecie przewiezieni tam jutro.
Nie czekając na odpowiedź otworzyli bramę i konie galopem poleciały do stajni. zatrzymały się dopiero w swoich boksach. Zobaczyłam Nexus. Była w gorszym stanie niż kiedyś Silver. Mój boks był obok niej. Nie mogłam spać, więc przyglądałam jej się całą noc. W blasku księżyca wyglądała okropnie. Wychudzona, chora klacz. Rozbolał mnie brzuch więc i ja się położyłam, teraz już nie widziałam Nexus.
Ból narastał, a moje pojękiwania razem z nim. Jako że Tiffany wiedząc że jestem chora spała w stajni, w pustym boksie, gdzie miała tylko materac i śpiwór. Po kilku minutach obudziła się i zaspana podeszła do mojego boksu. Cichutko, by nie obudzić innych koni otworzyła drzwi i weszła do mnie.
- Zaczyna się.. Spokojnie Evo. Już to przerabiałaś.
Położyłam głowę w słomie. U mnie w boksie z zamierzeniem było jej więcej.
Po dwóch godzinach męki urodziła się piękna, malutka, zdrowa, bułana klaczka.
Tiffany uśmiechnęła się i pogłaskała najpierw mnie, a potem Esme. Moją córeczkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz