14 czerwca 2014

Od Mohylew

Dzisiaj, po wypuszczeniu na pastwisko jak zwykle ja wesoło hasałam po pastwisku. Latałam tak przez dobrą godzinę, poszłam się napić i biegałam dalej. Po kilku chwilach zauważyłam nieco wychudzoną klacz, Nexus. Jeszcze dwa dni temu słaba i ledwo chodząca, a teraz kłusowała. Szybko wraca do formy. Stałam w miejscu i przyglądałam jej się przez dobrą chwilę. Po kilku minutach jej kłus przerodził się w ostrożny i powolny galop. Sprawiało jej to nie lada spory wysiłek, była jednak szczęśliwa. Jakbym ja nie mogła biegać to chyba bym zdechła..
Nagle za płotem mignął mi kasztan.
- Kaen! - wrzasnęłam
,,Boże, czemu ja to zrobiłam?!"
Speszona swoim krzykiem uciekłam daleko od płotu i stałam w miejscu. Podeszła do mnie mama.
- Moszko?
- Tak mamo?
- Mi możesz powiedzieć..
- Ale co?
- Sama dobrze wiesz..
- Nie mam ochoty z nikim gadać..
- Moh?
- Co chcesz?
- Wiem że on ci się podoba..
- Nawet jeśli to co?
- Nigdy nie będziecie parą..
- Bo?
- Bo to skomplikowane. Po prostu nie.
- UGH! Nienawidzę cię!
Pogalopowałam do płotu i zawołałam tatę. Przyszedł po chwili.
- Co się dzieje córciu?
- Mama mówi że nigdy nie będę z Kaenem..
- Bo widzisz kochanie, mama ma rację..
- CO?!
- Kaen nie może mieć partnerki, po prostu.
- Dlaczego?
- Zakazano mu, zanim się urodziłaś..
- Czemu?
- Nie wiem..
- Nieważne..
Odeszłam od płotu i snułam się po pastwisku. Co jakiś czas spoglądałam na Kaena.. ,,Dlaczego?". Gdy zaczęłam płakać podszedł do mnie jakiś koń. Nie zwracałam uwagi na to kto to właściwie był. W każdym razie zaczął mnie pocieszać, głos miał tak ciepły że przestałam płakać i wtuliłam się w jego szyję. Teraz zauważyłam wystające żebra. To była Nexus. Mimo własnego problemu pocieszała mnie.

Nexus, dokończysz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz