23 listopada 2014

Od Florencji - C.D. Moh

Skuliłam błyskawicznie uszy. Nie lubiłam gdy ktoś o to pytał.
- Z Hiszpanii - odparłam.
- Jesteś bardzo podobna do... - zaczęła, ale przerwałam jej:
- Ruffian?
- Tak!
- Jestem jej wnuczką - wyjaśniłam.
- Na pewno masz wielki talent do wyścigów!
- Nie uznałabym tak tego - na moim pysku zawitał cień uśmiechu.
- Jesteś wnuczką legendarnej Ruffian... - Mohylew zamknęła oczy.
- Tak, tak wiem. Znałam tylko ojca, ale zapewniał że moja matka była córką Ruffian. Wszyscy mówią że jestem do niej podobna.
*kilka godzin później*
Właśnie podeszła do mnie Dominika. Trzymała ogłowie i siodło. Zarżałam cicho i z zadowoleniem dałam się wyprowadzić z boksu. Spojrzałam na zegar w stajni. Była za pięć trzecia. Idealnie. Wiedziałam już jaki mam rozkład treningów. Dałam się osiodłać i wraz z Dominiką na grzbiecie wyszłam na tor. W bramkach startowych stały już inne konie. Naprężyłam mięśnie, gdy drzwiczki za mną się zamknęły. Zamknęłam oczy. Głośno oddychałam. Usłyszałam odliczanie: trzy... dwa... błyskawicznie otworzyłam oczy na jeden i jak strzała wyprułam przed siebie. Utrzymywałam pierwszą pozycję. Byłam pierwsza. Wygrałam podobnoć z Evolett o jedną długość konia. Podeszłam do niej po biegu i powiedziałam:
- Niezła jesteś - zarzuciłam łbem, a Dominika ściągnęła wodze.
- Ty też - odparła klacz - Florencja?
- Tak, ta nowa - uśmiechnęłam się nikło.
*kilkanaście minut później*
Już rozsiodłana, stałam na pastwisku. Moja skarogniada sierść połyskiwała w słońcu. Spokojnie skubałam trawę. Co jakiś czas, machałam ogonem aby odgonić te wredne muszyska. Trzymałam się dalej od innych koni. Widziałam że zza płotu obserwują mnie Dominika i tutejsza psycholog do koni. Parsknęłam głośno, aż jedna klacz podniosła głowę. Zobaczywszy mnie, ruszyła w moją stronę kłusem.
- Cześć Florencja! - krzyknęła z daleka.
- Witaj Mohylew - odparłam.

(Moh?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz