25 listopada 2014

Od Moh - C.D. Florencji

I znów ta sama droga. Przez plażę, las i polana. w końcu płot. Ale w okolicy dużo ludzi. Stałyśmy w półmroku starając się być niezauważonymi.
- Wszystko w porządku. Rozbierają płot. - rzekła Tiffany zadowolonym głosem.
Wjechaliśmy na plac rozbiórki.
- Dzień dobry! - zaczęła głośno Tiffany.
Praca na chwilę stanęła w miescu i wszyscy patrzyli na nas.
- Dzień dobry. - odparł jakiś mężczyzna.- W czym możemy panience pomóc?
- Właściwie to nie panience i nie trzeba mi w niczym pomagać.
- Więc co pani tu robi?
- Współpracuję z policją i sprawdzałam tylko czy wszystko jest w porządku.
- I jest w porządku? - zapytał pół żartem.
- Tak. Jak najbardziej. - rzekła wesoło.
- Musimy już jechać. - ponagliła delikatnie Dominika.
- Tak, masz rację.
I ruszyłyśmy. Po kilkunastu minutach byłyśmy w stajni. Tam przywiązali nas do płotu, po czym zaczęli nas rozsiodływać. Nagle Florka zaczęła się okropnie szarpać. Ujrzałam malutkiego węża, wpół zakopanego w piachu.
- Florka! Nie! Uspokój się! - uspokajałam.
Jednak było już za późno. Wodze, przywiązane do płotu pękły i Florencja rozpędzona biegła na oślep. Nieszczęsny Lawliet, który właśnie wybierał się na trening został stratowany przez Florę.
Ostatnio często na siebie wpadają.. Coś w tym jest..
(Florencja?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz