23 listopada 2014

Od Moh - C.D. Florencji

- Jak tam pierwsze treningi? - zapytałam pełna nadziei.
- W porządku..
- No i jak?
- Co jak?
- No... Upatrzyłaś już sobie kogoś?
Klacz nie odezwała się do mnie. Stwierdziłam że nie będę nalegać i oddaliłam się.
Dużo czasu minęło zanim odważyłam się znów podejść i zapytać. Florencja była nieufna..
Już... Już prawie miałam do niej iść i znów zadać pytanie, ale coś mnie powstrzymało. A co jeśli zupełnie stracę tą kropelkę zaufania, którą u niej zyskałam? Nie, lepiej nie...
Poszłam zatem do Esme.
- Hejka Esme!
- Cześć! Co u ciebie słychać?
- No.. Bo widzisz.. Chciałabym się zaprzyjaźnić z Florencją..
- Tą nową? - zapytała głupawo kuzynka.
- Tak.. Ale widzisz, ona jest bardzo nieufna, a mi chyba udało się troszeczkę zdobyć jej zaufanie, ale nie chcę tego sracić...
- Pogadaj z nią.. - obojętnie odpowiedziała Esme.
- Ech... Nic z tego nie będzie... - odparłam zrezygnowana. - A co u Arenta?
Esme nic nie odpowiedziała. Widziałam jak do jej oczu napływają łzy.
- Są jakies wyniki badań od weterynarza? - dociekałam dalej.
Esme pokiwała twierdząco głową już prawie płacząc.
- Co mu jest?
- Yolandi... Jego właścicielka.. Ona kupiła palcat, który rzekomo miał poprawić jego osiągnięcia sportowe.. I...
- I co?
- Kupiła go gdzieś.. Nielegalnie.. Z trucizną..
- Jaką?
- Nie.. Nie wiem... Wiem, że ta trucizna sprawia że.... Że on.. On za cały swój ból obwinia mnie.. Nie wiem dokładnie jak to działa.. Ale to jest okropne.. On mnie nienawidzi!
- Wyjdzie z tego. Wasza miłość jest silniejsza niż jakaś trucizna..
- Nie! To nie minie! Straciłam go! Rozumiesz?! Straciłam Arenta!
Esme płakała już gorzkimi łzami. To straszne.. Było mi jej szkoda, ale nie umiałam jej pomóc. Była w okropnym stanie.. Postanowiłam jej pomóc..
Udałam się do Konwalii. Była bardzo dobrą zielarką..
- Konwalia!
- Tak?
- Pilnie potrzebuję twojej pomocy!
- Zioła na stres? To będzie...
- Nie! Nie dla mnie! Masz coś.. Przeciwne do działania arkocytyny?
- Skąd wiesz o arkocytynie? - odparła nieco zdenerwowana Konwalia.
- Sporo czasu poświęciłam na zielarstwo, ale nie pamiętam substancji odwrotnej do arkocytyny..
- Jest, ale bardzo ciężko dostępna w naszym terenie.
- Co to takiego?
- Leorgia. Bardzo rzadka. W naszej okolicy jest tylko jedna. Doskonale wiem, gdzie ona jest. Potrzebny jest jej kwiat. Na szczęście rodzi kwiaty przez cały rok.
- Gdzie ona jest?
- Zaprowadzę cię.
Poszłyśmy do lasu. Konwalia prowadziła. Szłyśmy prawie godzinę.
- To tu.
- I gdzie ta Leorgia?
- No tutaj.
- Gdzie?
Konwalia westchnęła i odwróciła się.
- Nie ma! Nie ma! - krzyknęła zrozpaczona
- Jak to? Gdzie jest?
- Leorgio!
- Jak wygląda?
- Drzewo.. Potężne drzewo.. Ktoś je ściął!
- Co?! Nie! To niemożliwe!
- Szukaj kwiatu! - rzekła pospiesznie konwali i sama chodziła z głową przy ziemi. Zrobiłam to samo. Co chwila pokazywałam jej różne kwiaty, których nie znałam. Słyszałam tylko: ,,Nie. To nie ten. Ten też nie.". Było mi ciężko.. Szukałyśmy ponad godzinę. W końcu uniosłam kwiat, który wyglądał jak kwiat magnolii. I usłyszałam:
- To ten! To ten! To teraz jeszcze jeden!
- Co?? Ale jest tylko jeden..
- Do wywaru potrzebujemy dwóch.. A jeśli drugi zastąpimy kwiatem magnolii?
- Kwiat magnolii ma podobne właściwości co Leorgia, ale o wiele słabsze. eden kwiat Leorgii to około stu kwiatów Magnolii. A dla kogo to?
- Dla Arenta.
- Biorąc pod uwagę jego masę i wielkość, to dwa kwiaty Leorgi to za dużo. Nazbieraj mi 30 kwitów magnolii.
- W porządku.
Konwalia popędziła do domu, a ja idąc w strone stajni zbierałam z każdego krzaka magnolii po kilkanaście kwiatów. Było ich o tej porze bardzo mało. Udało mi się jednak uzbierać ich ponad 40.  Puściłam sie galopem do Konwalii.
- Mam! Mam kwiaty!
- Świetnie. Resztę składników już mam. Wywar prawie gotowy. Wsyp wszystkie kwity tutaj. - powiedziała wskazując kociołek.
Na ziemi zobaczyłam kwiat Leorgii.
- Dlaczego go jeszcze nie dodałaś?
- Muszę oderwać pręciki i pyłek, by wychodować owoc Leorgii. Jeśli ten cały kwit wrzucę do wywaru, to to będzie być może ostatni kwiat Leorgii na świecie! Czuję się zobowiązana do rozchodowania tego.
- W porządku. Kiedy wywar będzie gotowy?
- Jutro..
- No dobra..
Poszłam do Florencji. Była już po porannym treningu.
- I co?
- Co co?
- Masz juz kogoś na oku?

(Florencja?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz