20 października 2014

Mohylew II ,,Niecodzienna codzinność"

 Niedawno spod skrzydeł mojej szkoły uciekła, a właściwie została wypuszczona Esmeralda. Dobra uczennica. Ale to co osiąga teraz jest znacznie lepsze. Mimo swojego wieku jest bardzo dojrzała. Jednak ten postęp w dorastaniu sprawił ż niektóre ogiery zaczęły sie za nią oglądać. Trochę mnie to martwi, a Evolett jest tym zdruzgotana. Jak każdego dnia wypuszczają nas na pastwisko, jednak Hero dosyć szybko z niego zszedł, z resztą nie sam. W poniedziałki ma trening z Epson. To szybka klacz, a zatem duża konkurencja. Niestety tego dnia nie widziałam już więcej Hero. Epson mówiła że zasłabł i jest u weterynarza i prawdopodobine nie żyje i że jego właścicielce też się coś stało. Verdę szybko zabrali na miejsce by mogła spotkać się z nim. Po chwili znów życie weszło na odpowiedni bieg. Jednak nie na długo.
- Szybko! Wypuścić konie! Konie które są osiodłane niech idą z jeźdźcami! Zapanujemy częściowo nad stadem! Biegnijcie jak najdalej w las! - krzyczała Tiffany przerażona. Spojrzałam w bok i zobaczyłam ogromną trąbę powietrzną. Nadchodziła ze strony toru wyścigowego. Przejdzie dokładnie przez nasze pastwisko! Wpadłam w panikę, jednak nie ja jedna. Doradca wojskowy, chwilowo zastępujący przywódcę wojska uspokajał wojskowych i nakazał trzymać fason. Wytłumaczył im że w lesie mogą być kłusownicy i że w takiej sytuacji należy bezwzględnie ich atakować. Wszyscy pokiwali głowami. Po kilku sekundach Wszyscy wybiegaliśmy dziurą w płocie, którą zrobili samochodem. Evolett odważnie prowadziła stado, a obok niej biegła Esme.
- Mamo, dokąd biegniemy?
- Okrążymy tornado. To najbezpieczniejsza opcja.
- Nie możemy!
- Dlaczego?
- Po tamtej stronie lasu są kłusownicy. Widziałam ich z Arentem, gonili nas! W zagrodzie mieli stado saren i kuca!
- W porządku!
Evo nieco skręciła i obserwowaliśmy jak tornado przechodzi przez tor wyścigowy, potem przez stajnię i na koniec przez nasze pastwisko. Latało w nim pełno desek z płotów i z naszej stajni. Przez sam środek szedł ogromny tunel. Evolett w pośpiechu ruszyła w stronę stadniny, a za nią całe stado. Pędziła szybciej niż kiedykolwiek. Została tam Tiffany.
Gdy dobiegliśmy na miejsce zastaliśmy Tiff poranioną drzazgami i częściowo podartym ubraniem. Klęczała i płakała. Coś co budowała latami, co było jej marzeniem, właśnie odeszło razem z tornadem.
Evolett na darmo ją pocieszała. W końcu Tiff upadła i płacząc leżała tak do końca dnia. W tym czasie pracownicy stajni rozdzielili nas według płci i ogiery zostały zamknięte na maneżu a klacze na hali. Jedyne dwa miejsca dla koni, które pozostały całe. I nam i im nawrzucali sporo siana. To było tragiczne wydarzenie.
Dzisiejsze zdarzenia, można opisać tylko jako niecodzienna codzienność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz