Spacerowałam na pastwisku i przypadkowo podsłuchałam jak Tiffany rozmawiała z jakimś policjantem:
- Znaleźliśmy konia w lesie, pewnie złapali go kłusownicy - powiedział
- Nic mu nie jest ? - odparła Tiff zainteresowana koniem
- Koń jest cały, ale jest zupełnie dziki. Nawet nie da się dotknąć. Pewnie czeka go uśpienie. - odpowiedział mężczyzna
- Och... Biedny konik... Nic nie da się zrobić? - powiedziała smutno Tiff
- Może... Jeśli pani się zgodzi przyjąć go do stadniny...
- Oczywiście że go przyjmę! - krzyknęła Tiffany
- Ale... On może być niebezpieczny...
- Dam sobie radę - powiedziała stanowczo Tiff
Po chwili Policjant przyprowadził czarnego konia, który okropnie się wyrywał.
Zaraz...on mi kogoś przypomina...TO MARS!!!!!
Myślałam że on nie żyje! Ci kłusownicy musieli go, tak jak mnie złapać 2
lata temu i przewieść aż tutaj! Nagle ogier wyrwał się policjantowi i
podbiegł do mnie.
- Luna! To naprawdę ty! - krzyknął
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz