- Ty jesteś córką alfy?
- Taa
- Przyglądałem ci się na pastwisku. Zawsze jesteś taka... taka nieruchoma.
- Co może znaczyć "nieruchoma"?
- Ja zwykle... no nie wiem... Zawsze biegam! Cieszę się z życia!
- Ja też się cieszę z życia! - odpowiedziała oburzona.
- Ale nie tak jak koń! Cieszyć się z życia to nie żuć trawę i myśleć co by tu zrobić żeby ktoś się tobą zainteresował.
- Skąd wiesz, że o tym myślę...
- Mówisz czasami na głos....
- Wcale nie!
- Tak! Ale nie rozumiem... Ty masz rok! Jesteś źrebięciem wolnym od siodeł i wódz!
- No i co z tego?
- Ja gdy byłem taki młody nie przestawałem biegać! Cieszyłem się z zieleni trawy, z błękitu nieba!
- Daj mi spokój! - ta rozmowa najwidoczniej ją oburzyła.
Nie zwracałem na to uwagi i poszedłem na pastwisko.
Verda rozmawiała z Pacyfiką.
Podszedłem, ale za blisko i skubałem trawę.
- Wiesz co... Nie ma tu zbyt wiele ogierów. No wiesz wolnych. - powiedziała Pacyfika.
- Mnie to nie obchodzi. - odpowiedziała jej Verda
- Masz rację! Jeśli ktoś się zjawi to wtedy zobaczymy.
Chyba mnie zobaczyły bo sobie poszły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz