Był wczesny październikowy poranek. Dopiero wstałam. podeszłam do żłobu w
poszukiwaniu resztek kolacji. Przeklęłam w myślach moje obżarstwo. Po
kilku minutach do stajni weszli stajenni. wszystkie konie prychnęły na
powitanie, nawet ja. Po śniadaniu z paszy wyprowadzono nas na pastwisko.
Padał deszcz, jednak nie zrażeni wyszliśmy na pastwisko. wszyscy
zdążyli pójść do swoich ulubionych zakątków pastwiska, gdy na plac
stadniny wjechała stara, trochę zardzewiała ciężarówka. Większość wpadła
w przerażenie. ja tak trochę. Z stajni w której się uradziłam było to
na porządku dziennym. podeszłam bliżej płotu by lepiej się przyjrzeć.
zauważyłam jak Evolett wychodzi z pastwiska prowadzona przez Tiffany.
Patrzyłam na nią. Wyglądała na przerażoną. przestało mnie to
interesować. Poszłam w głąb pastwiska paść się dalej. Później
dowiedziałam że dołączy do nas kilka nowych koni.
Reszta dnia zleciała jak zawszę w niedziele. Siedzeniem na łące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz