9 grudnia 2013

Pilne!!!

Jako że jest koniec pierwszego półrocza w szkole i trzeba nadrabiać zaległe sprawdzany itd. Dlatego też zawieszam bloga na czas bliżej nieokreślony. Do tego czasu nie trzeba pisać opowiadań, ale gdyby jednak ktoś je napisał, to będzie ono czekało aż do ponownego uruchomienia bloga. Podczas nieaktywności bloga chcę zająć się usprawnieniem go i dodaniem kilku nowych opcji; jakich nie zdradzę. Mam nadzieję że po aktywowaniu będziecie bardziej zmotywowani do pisania opowiadań. Jak wiecie w ,,Magii świąt" każdy koń dostał prezent. Będzie on dopisany do tego co posiada. A! I jeszcze jedna sprawa. Zdjęcie nauszników na dole!
Z poważaniem
Nela112

Od Evolett ,,Magia świąt"

Była już późna noc. Ciemno, powoli szłam spać. agle usłyszałam szmer, jeden, drugi...
- Arrow? To ty?
Wszystkie klacz spały. Tylko ja jedna nie. W ciemnościach dojrzałam niewyraźny kształt konia... Z rogami!!!
- Haloo! Kim jesteś?
Koniorożec (nie, nie jednorożec) spłoszony przemknął z powrotem. Coś mu jednak wypadło. Wybiegł ze stajni i usłyszałam gruby głos mężczyzny.
- Ho, ho, ho! Mam nadzieję że nikt cię nie widział..
- Chyba nie, było ciemno. Ale jakiś koń czuwał!
- Zmykajmy czym prędzej!
Zobaczyłam delikatne światło, które po chwili zgasło. Znów zapadła ciemność. W końcu zasnęłam... Obudziłam się wcześnie, jeszcze przed wszystkimi. Na podłodze leżała mała paczuszka. Prawie bezgłośnie wymknęłam się z boksu, chwyciłam paczuszkę i szybko wróciłam do boksu. Pociągnęłam za bardzo długą wstążkę i rozwiązałam pudełeczko. Otworzyłam, a z niego wypadło wiele innych pudełeczek, każde opisane imieniem jakiegoś konia z naszej stajni. Prezenty na gwiazdkę? Ale to za wcześnie! Cóż poradzić... Ale są prezenty!!!
Po chwili klacze zaczynają się przebudzać. Wszystkie prezenty pospiesznie zakryłam słomą.
- Cześć Evolett!
- Witaj Guns!
- Wczoraj nałożyli ci tak dużo słomy?! Nie do wiary!
- Tak... Chyba się pomylili. Wiesz, teraz te dzieci w stajni i w ogóle...
- Nieodpowiedzialne dzieci... Masz kolorową słomę?
- Ech... Kiepsko ukrywam cokolwiek i jeszcze gorzej kłamię.. To prezenty od św. Mikołaja. Przyszedł dziś w nocy. Są dla nas..
- Naprawdę?
Odsłoniłam słomę z prezentów.
- Rzeczywiście! O! Widzę nawet dla siebie!
- Tak.. Rozdam je na pastwisku.
- Jak chcesz je tam zanieść?
Nie odpowiadając zakryłam ponownie słomą, tym razem o wiele grubszą warstwą. Inne klacze już nie spały, ale jakimś cudem nie widziały, ani nie słyszały nic o prezentach. Gdy stajenny wszedł i zaczął kolejno wypuszczać nas na pastwisko zaczęłam nerwowo stąpać z nogi na nogę. Gdy podszedł do mojego boksu stanęłam wysokiego dęba i prawie się przewróciłam!
- Hola! Evolett! Co z tobą? Taki potulny z ciebie był konik!
Ominął mój boks i dalej wypuszczał konie. Gdy wszystkie wybiegły już ze stajni znów podszedł do mojego boksy. W płaszczu który miał na sobie zawsze trzymał butelkę z kawą. Dziś trochę wystawała. Bez zastanowienia złapałam ją w zęby i stłukłam o podłogę.
- Ty głupia kobyło! Ty! Ty! Ty! Idiotko! Coś ty narobiła?!
Teraz na pewno mnie nie wypuści...
- Gdyby nie fakt że jesteś ulubionym koniem Tiffany już dawno bym cię zabił! Ale dziś ci daruję. Powiedział ciepło i otworzył mi boks. Stałam jak wryta, powinien mnie ukarać i kazać zostać w stajni, a on mnie wypuszcza! Znów stanęłam dęba.
- Czego ty nie chcesz wyjść na dwór? No nic... To sobie tutaj siedź. Ja mam jeszcze dwie stajnie do opróżnienia.
Wyszedł. Nareszcie. Jestem sama. Pobiegnę po dwie lub trzy klacze do pomocy z targaniem prezentów.
- Kaena! Epson! Guns! Chodźcie!
Wszystkie trzy klacze ruszyła za mną biegnąc ku stajni. Gdy wbiegłyśmy do środka nakazałam im:
- Łapcie po kilka paczek i na pastwisko! Szybko! Zanim stajenny tu przyjdzie!
Bez odpowiedzi chwyciły paczki i pobiegły. Dla mnie zostało 5. Złapałam i pobiegłam za nimi, ostatnie ogiery wybiegały ze stajni.
- Prędzej!
Wskoczyłyśmy prawie jednocześnie na pastwisko i rzuciłyśmy paczki w najbardziej oddalony róg od stajni. Ciekawskie konie ruszyły za nami. Gdy ostatni kń d nas podszedł zaczęłam mówić:
- Dziś w nocy, przyszedł darczyńca, nieznany nawet mi i zostawił nam prezenty! Czytałam karteczki doczepione do nich i stwierdziłam że dla każdego jest jeden prezent. Więc tak:
Guns - 100 ORL 25 Mag siodło wyścigowe, rogate nauszniki
Arrow - 100 ORL 25 Mag ogłowie skokowe, rogate nauszniki
Lillienne - 100 ORL 25 Mag prezenterka, rogate nauszniki
El Dorito - 100 ORL 25 Mag gumki do grzywy, rogate nauszniki
Mossy - 100 ORL 25 Mag prezenterka, rogate nauszniki
Parnasuss - 100 ORL 25 Mag owijki, rogate nauszniki
Erwa - 100 ORL 25 Mag siodło skokowe, rogate nauszniki
Emira - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki
Kaena - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki, prezenterka
Luna - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki, ogłowie skokowe
nieobecny Kaen - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki, uwiąz arabski
Rosa - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki, siodło wyścigowe
Magnolia - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki, siodło wyścigowe
Silver - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki, ogłowie uniwersalne
Zico - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki, siodło rajdowe
Lawliet - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki, ogłowie wyścigowe
Hidalgo - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki, ogłowie westernowe
Flora - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki, prezenterka
Fauna - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki, ogłowie rajdowe
Cick Tuch - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki, siodło ujeżdżeniowe
MohylewII - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki, siodło skokowe
Epson Oaks - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki, czaprak wyścigowy
no i ja - 100 ORL 25 Mag rogate nauszniki i co?
- Co dostałaś jeszcze?
- Władza.... Nie bardzo rozumiem...
- Tak, to dość dziwny prezent...

Wesołych świąt!

Z okazji świąt każdy koń otrzyma prezent osobiście wręczony od gościa specjalnego. Czytajcie najbliższe opowiadanie!

WESOŁYCH ŚWIĄT!

2 grudnia 2013

Od Kanea C.D. Guns N' Roses

Jechałem przyczepą. Wszystko było mi obojętne. Nie chciało mi się wierzyć, że Tif mnie sprzedała. Co ja jej zrobiłem? Mówi się trudno i żyje się dalej... W przyczepie okropnie trzęsło. To była chyba najgorsza podróż w moim życiu!!! Gdy w końcu się zatrzymaliśmy byłem w okropnym nastroju.
- No maluszku, trochę tu pomieszkasz..
Zaprowadził mnie na całkiem niezłe pastwisko. Ale to była chyba jedyna zaleta tego miejsca. Gdy pod wieczór zaprowadzono nie do stajni. Myślałem że zaraz się rozleci! Spruchniałe deski, zardzewiały dach i pełno odstających gwoździ. No takiej katastrofy to świat jeszcze nie widział. Co więcej, w stajni nie byłe sam. Była też bowiem piękna kasztanka i jej koleżanka, już nieco mniej piękna. Na mój widok zdziwiły się. Nic w ty dziwnego bo ja jestem rasowy arabem, a to są jakieś mieszane konie.Były dość nieśmiałe i to ja pierwszy zagadałem.
- Cześć, jestem Kaen. A wy?
- My? My nie mamy imion jeśli o to ci chodzi...
- Jak to? Każdy koń ma imię!
- Ale my nie. Ona jest po prostu Kasztanką, a ja Ciągutką.
- Czyli jednak macie imiona!
- Nie, to tylko takie nasze określenie. Kasztanka, bo kasztanowata, a ja Ciągutka, bo ciągam różne ciężkie rzeczy.
- Aha, no nic... Dobranoc!
- Dobranoc!

<Co się dzieje w stadninie?>

20 listopada 2013

Od Guns N' Roses - C.D. Luny

- Co się tu dzieje Luna? Gdzie Kaen?
- Powiedział żebyśmy się nie martwili...
- Ale zabrał go ktoś... Jejku jak dobrze że z moją Lil wszystko ok.
- Lili jest na pewno bezpieczna w stajni, zobaczymy kiedy wróci Kaen.
- Jeśli wróci.
- Bądźmy dobrej myśli.
- Trudno być dobrej myśli skoro dzieją się takie rzeczy...
Szczerze byłam bardzo zdziwiona, gdzie jest Kaena? Co to za nowy koń? Dlaczego zabrali Kaena? Tyle myśli przechodziło mi przez głowę...
- Dzięki Luna za wiadomości... Mimo że nie znałam dobrze Kaena ani jego matki martwię się o nich. Jesteśmy jednym stadem!
- Masz rację... Może inne konie coś wiedzą?

<napisze ktoś dalej?>

13 listopada 2013

Od Luny - C.D. Mohlyew II i Kaeny

Nagle drzwi stajni gwałtownie się otworzyły. To był Kaen! Zdezorientowana Ann szybko wskoczyła do jednego z boksów, żeby nie zostać stratowaną przez konia. Skorzystałam z chwili jej nie uwagi i wybiegłam za nim ze stajni. Pobiegliśmy razem do lasu. Po wyczerpującym biegu w końcu stanęliśmy.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam.
- Luna, nic nie mów. Porozmawiamy, jak wrócę.
- Jak to, jak wrócisz? Gdzie ty się wybierasz?
- Nie mogę się teraz pokazać w stajni. Nie chcę też, żebyś narobiła sobie kłopotów. Wracaj, zobaczymy się potem.
- Dobrze, ale wracaj szybko.
Odwróciłam się i ruszyłam w drogę powrotną.
- Powiedz wszystkim, żeby się nie martwili! - usłyszałam głos Kaena, gdzieś daleko za sobą.
Stanęłam dyskretnie za stajnią. Zobaczyłam, jak Tiffany i Annie rozmawiają. Wyglądały na bardzo przejęte. Na padoku nie było już żadnych koni. Poszłam na tył stajni i po cichu wślizgnęłam się do środka. Od razu zaczęły się pytania. Powiedziałam wszystkim, że Kaen jest cały i zdrowy.

<Ktoś odpowie?>

12 listopada 2013

Od Kaeny

Zamknęli mnie w stajni dla roczniaków i zamknęli wrota. Nic nie słyszałam... Po kilku godzinach do stajni wszedł mocnej budowy koń. Młody, bardzo..
- Cześć! Jestem Kaena!
- Ty pewnie jesteś samicą alfa tego stada tak?
- Nie jestem kuzynką klaczy alfa i jej rodzeństwa.
- Yyy.. Wybacz jestem Epson Oaks. Tegoroczna zwyciężczyni wyścigów konnych na torze w Służewcu.
- Gratulacje! Co cię do nas sprowadza?
- Jedni twierdzą że jestem agresywna i dżokeje niechętnie mnie dosiadają, ale ja po prostu nie znoszę batów! Zwłaszcza jak na ostatnim odcinku obijają mi łopatki! Jakby mi dali luźniejsze wodze i wyrzucili tego bata to zaczęłabym dorównywać wynikom Ruffian! To moja prapraprababka. Ale moja matka jako że też posiada jej geny pojechała na Kentucky! Mój ojciec z kolei spokrewniony jest z Secretariatem więc geny mam dobre, ale jak ja nie znoszę batów!!!
- Zobaczymy co da się zrobić.. Trenerem koni wyścigowych u nas jest sam Frank Whithley, który trenował Ruffian, poradzi sobie i z tobą.. Ale dalej nie rozumiem dlaczego jestem w stajni, do której przyprowadzono ciebie..
- Jak mnie wprowadzali to trzy konie luzem biegały po podwórzu przed stajnią wokół jakiejś przyczepy.. Jeden ogier i dwie klacze, usłyszałam że ogier to Kaen.. Ma podobne imię do twojego..
- Mój syn!
- Biegał z luźnym uwiązem..
- I co z nim teraz będzie? Wybacz ale muszę iść!
- Jak chcesz wyjść z boksu?
- Zobaczysz, ale nigdy tego nie rób!
- Dobra.
Zamachnęłam się łbem i otworzyłam bez trudu  drzwi boksu. Poleciałam do drzwi i z całej siły je kopnęłam. Chyba zrobiłam w nich dziury, ale teraz liczył się tylko mój syn..
- Kaen! Kaen! Synku!
Poczułam szarpnięcie. Jeden z trenerów wieszał mi się na szyi. Co on wyprawia? Słyszę Lunę!

<Luna?>

Od Mohylew II - C.D. Luny

- Mamo! Ona nie da rady mu pomóc!!!
- Teraz wszystko w naszych kopytach!
Bez zastanowienia rzuciłam się w stronę płotu i w ostatnim momencie skoczyłam, lekko zawadziłam o górną belkę przednim kopytem i zaczęło mnie strasznie boleć.
- Auć!
- Moh!
- Nic mi nie jest mamo. Dalej!
Kaen już wchodził po rampie do przyczepy, niby opornie, ale jednak chętnie. Pobiegłam jeszcze szybciej i w końcu dobiegłam do przyczepy. Tif zdziwiona widokiem dwóch klaczy biegających luzem tak ją przeraziła, że puściła Kaena i zaczęła nas uspokajać.
- Kaen! Uciekaj!
- Nie chcę.. Nie zależy mi...
Gwałtownie się zatrzymałam. Ja dla niego łamię dobre imię araba, a on mi taki numer odstawia! Co to to nie!
- Poświęcam swoją dumę dla ciebie. Więc łaskawie rusz dupsko i wiej!
Jakby go to ruszyło, jakby dotarło do niego co się dzieje. Ruszył w stronę stajni, ale nie stajni dla ogierów, ale do stajni dla klaczy. Wbiegł i tuż po chwili wybiegł drugą stroną, a za nim Luna!

<Luna?>

Od Luny - C.D. Mossy

Szłam sobie powoli przez padok, gdy nagle usłyszałam głos Mohylew:
- Lunaaa! Luna! - biegła szybko w moim kierunku.
- Co się stało? - zapytałam przejęta.
- Szybko! Kaen! Oni chcą go zabrać! On CHCE odejść!
- Jak to CHCE?!
- Nie wiem, on się załamał! Musimy mu pomóc! Chodź, ty go musisz przekonać! - odwróciła się i pobiegła z powrotem.
Bez wahania ruszyłam za nią. W mojej głowie kłębiło się milion myśli. Niby co ja miałam mu powiedzieć? Lubię go. Czy kocham? Nie wiem, pytanie czy on kocha? Przecież nieodwzajemniona miłość to nie miłość. W końcu dobiegłyśmy do bramy. Tiffany już trzymała Kaena na uwiązie, ale strasznie się z nim siłowała. Przed Tiffany próbował udawać, że nie chce iść. Ale w jego oczach było widać, że nie zależy mu czy tu zostanie czy go gdzieś zabiorą.
- Kaen! - krzyknęłam.
On nie odpowiedział. Spojrzał tylko na mnie, jakby chciał powiedzieć "Przepraszam.". Tiff wyprowadziła go już za bramę. Chciałam coś zrobić, ale kopyta jakby przyrosły mi do ziemi. W tej chwili poczułam na sobie dłoń Annie. Szybkim ruchem założyła mi kantar i zaprowadziła do stajni. Zanim weszłam do środka zdążyłam tylko rzucić okiem na padok. Mohylew i Mossy patrzyły się na mnie błagalnym wzrokiem, ale ja nie mogłam już nic zrobić...

<Mohylew? Mossy?>



8 listopada 2013

Od Mossy - C.D. Luny

Nie chciałam jej odpowiadać. Niech się troszkę pogłówkuje..
- Silver! Siiilveeer!
- Mossy! Tu jestem!
- O! Sorki... Słuchaj musimy pomóc Lunie.. Jest samotna. Brakuje jej rodziny.
- I co my mamy zrobić? Nie bardzo rozumiem Mossy..
- Ehh... Nieważne..
Poszłam nieco rozczarowana w głąb pastwiska, gdzie niedawno widziałam Mohylew, moją córcię.
- Mosiu..
- Tak mamo?
- Pomożesz mi?
- W czym?
- Luna jest osamotniona..
- Ochh.. Ależ mi jej szkoda... Co mogę dla niej zrobić?
- Potrzebuje rodziny..
- Mam zostać jej rodziną?
- Nie do końca... Zostań jej najlepszą przyjaciółką. Może uda ci się ją ustawić z Kaenem na randkę..
- Tak.. Widać jak na nią patrzy.. Mam jednak wrażenie że się zawiódł i nie bardzo ona go obchodzi. Stał się narowisty, jeśli chodzi o wychodzenie ze stajni. Podobno mają wysłać go do tresera, bo nikt ze stajni sobie z nim nie radzi..
- Biedak.. U tresera jest jak w psychiatryku...
- Tiffany jak na razie nie chce się zgodzić, ale wszyscy ją przekonują...
- Oby się nie zgodziła... Czekaj, a to nie ona.. Jakoś dziwnie wygląda..
Tiff zamiast wyglądać ładnie i profesjonalnie, była ubrana w luźny dres i brudną koszulkę...
- Co się z nią stało?
- Nie mam pojęcia!
Tiff weszła na pastwisko szybkim krokiem. Teraz zauważyłam że za plecami trzyma uwiąz!
- O nie! Kaen!
 Ruszyłam jak najszybszym galopem w stronę Kaena.
- Kaen!
- Co?
- Tiffany chce cię zabrać do tresera! Idzie z uwiązem!
- I tak mi wszystko jedno Mossy.. Luna mnie nie chce..
- Ona jest samotna. Potrzebuje ciebie! A tymczasem ty chcesz ją zostawić?!
- Może! Daj mi spokój Mossy. Ty masz udane życie! Rodzinę! A ja mam tylko matkę!
- Kochającą matkę!
Kaen prychnął i poszedł sobie. Co za głupek.. Ja chcę mu tylko pomóc! Wróciłam do córki, która patrzyła szeroko otwartymi oczami na to jak Kaen udaje nerwusa, a w rzeczywistości chce opuścić Champion Horse.. To był smutny widok.. Gdy znów spojrzałam na córkę, a właściwie tam gdzie jeszcze przed chwilą była.. Zniknęła... Usłyszałam jej głos i głos Luny.. Co ona robi?

<Luna?>

31 października 2013

Od Guns N' Roses

O jak fajnie mam dziś jazdę. Ciekawe kto będzie na mnie jeździł. Od rana stoję w boksie i nie mogę się doczekać. Idzie Tiffany.
- Chodź Ana, będziesz jeździła na klaczy arabskiej Guns N Roses.
- OK. Czy to ona? - dziewczyna pokazała na mnie.
- Tak. Piękna, czyż nie?
- Oczywiście.
Ana bardzo spokojnie mnie osiodłała, założyła ogłowie i wyprowadziła z boksu.
- Świetnie! Widzę że już miałaś do czynienia z siodłaniem i kiełznaniem konia - pochwaliła ją Tiff.
- Taak, ma pani rację.
- A właściwie to ile czasu jeździsz konno?
- Jakieś 3 lata.
- Nieźle. Zobaczymy co potrafisz.
Słuchałam tak i słuchałam ich rozmowy. W końcu doszliśmy na plac. Ale zaraz tutaj jest pełno przeszkód...
- Przygotowałam Ci Ana przeszkody. Skaczesz, nie?
- Tak, już od jakiegoś roku.
- Super. Wskakuj na Guns.
Ana tak delikatnie na mnie wsiadła że tego nie poczułam. Zrobiła na mnie dobre wrażenie.
- Czy bacik będzie mi potrzebny? - spytała.
- Nie, chyba że Roses zacznie odbijać.
- Aha.. Miejmy nadzieję że będzie grzeczna.
- Jeśli jesteś dobrym jeźdzcem a ona ma dobry humor to tak.
Ja? Odbijać? Przecież zawsze jestem grzeczna.. Co ta Tiff mówi .. To pewnie nawiązanie do tej całej arabskiej krwi!
Najpierw trochę stępowałyśmy. Czułam na bokach łydki, prawa, lewa, prawa, lewa... W pewnym momencie Ana dała mi sygnał do zakłusowania. Zrobiła to znów bardzo delikatnie.
- Wow, Ana świetne zakłusowanie! Od jednej łydeczki. Guns daje tylko bardzo dobrym jeźdzcom. Widzę jak na razie że to był dobry wybór dla Ciebie.
- Fajna klacz. No ale muszę się skupić.
Najpierw był anglezowany, później ćwiczebny. Nie lubię tego drugiego, lecz z Aną to była przyjemność. Po rozgrzewce przyszła pora na galop. Ana umiała świetnie zagalopować. Poddawałam się jej w 100 procentach. Robiłyśmy wolty, kiedy Tiff wydała polecenie aby najechać na przeszkodę. Miała z pół metra tak na oko. Nie byłam mistrzem skoków, nie przepadałam za nimi ale z Aną to była sama przyjemność. W końcu dotarłyśmy do przeszkód około 80 cm. Dziś z łatwością skakałam. Chyba na metrze się zakończyły skoki, nie wiem. Po jeździe Ana mnie nkarmiła marchewkami. Zdjęła siodło i ogłowie, odwiesiła na miejsce. Pożegnała się ze mną. Z oddali słysząłam jak Tiffany ją chwali. Mam nadzieję że przyjdzie jeszcze na jazdę!

Od Lilienne

Jaka dziś piękna pogoda - zawołałam.
Tak, jest wyjątkowa - powiedział Zico.
- Choćmy! Przejażdżka dobrze nam zrobi.
- Też tak myślę.
Długo jechaliśmy spokojnym kłusem. Kiedy przyszedł czas na galop śgigaliśmy się aż do stajni. Później okrążyliśmy ją i wróliciliśmy do domu. Tam czekała na mnie mama.
- Córeczko jak tam?
- A dobrze mamo..
- A Zico? Dobrze z nim?
- Tak, jest wspaniały.
- Ooo to super.
- Może się przejedziemy?
- Nie kochanie idź szukać taty.
- Okej, pa.
Poszłam spokojnie na pastwisko. Chciałabym iść na zawody... Może uda mi się kupić sprzęt!
- Hej Kaena!
- Cześć.
- Mogłabym kupić zestaw rajdowy?
- Oczywiście. 116 ORL.
- Proszę. Cześć.
Ale fajnie, mój nowy ekwipunek. Teraz wystarczy czekać na zawody.

20 października 2013

Od Luny- C.D. Mossy

- No, bo... Ja... Z resztą kogo to obchodzi... - westchnęłam i odeszłam kawałek.
- Luna! - zawołała Mossy i pokłusowała za mną - No, proszę cię... Mi możesz powiedzieć...
- Po prostu, czuję się trochę samotna...
- Przecież masz Kaen'a no i nas! Nie smuć się tak!
- Ja wiem, ale tęsknię za moją prawdziwą rodziną... Mossy, ja mogę już ich nigdy nie zobaczę... Próbuję się, jakoś z tym pogodzić, ale nie potrafię...
- To przykre, wierzę że za nimi bardzo tęsknisz... Wiesz gdzie oni teraz są?
Pokręciłam przecząco głową. Razem z Mossy przeszłyśmy się w milczeniu. Mossy sprawiała wrażenie zamyślonej. Gdy doszłyśmy do bramy powiedziała:
- Słuchaj Luna. Nie zostawimy cię samej. Zobaczysz pomożemy ci! - odwróciła się i pobiegła w stronę stajni.
- Stój! Czekaj! Mossy, co masz na myśli?!

<Mossy?>



12 października 2013

Zawody rozpoczęte!

Ogłaszam iż zawody się rozpoczęły. Dlaczego tak mało koni? Bo inne nie mają minimalnego wymaganego sprzętu. Zapraszam na zakupy!
Jednocześnie proszę o częstsze udzielanie się na blogu!

Od Evolett

Niebawem zawody. Ale chyba się nie odbędą ponieważ niewiele koni ma odpowiedni sprzęt. A szkoda.
- Hejka Evo.
- Emira?! Jak ty się do mnie odzywasz?! Jestem twoją matką!
- O jeny wyluzuj..
- Emira! Co się z tobą stało?! Zaraz... Ty nie jesteś Emira..
- Co? Jestem!
- Emira jest jasno kasztanowata, ty jesteś gniada i śmiesz mi wmawiać że jesteś moją córką?!
- Rany.. Wrzuć na luz..
- Kimkolwiek jesteś, nie jesteś moją córką! Gdzie ona jest?!
- A ja wiem..
- Skąd znasz moje imię?
- Moja matka to twój największy wróg o puchar mistrzostw świata w pokazach..
- Kirraa...
- Tak.. To moja matka..
- Gdzie jest Emira?!
- Powiedzmy.. Że jest z moją matką..
- Jeżeli dzisiaj nie wróci do Champion Horse, to przysięgam że cię zabiję!
- Jesteś mało spostrzegawcza. Nie ma tu żadnego konia. Tylko my.
- W porównaniu z Emirą jesteś nikim!
- Nawet nie zdążyłam ci się przedstawić..
Rozejrzałam się niespokojnie. Córka Kiry miała rację.. Nie ma żadnego konia. Żadnej żywej duszy. Nic, kompletnie nic.
- Nie obchodzi mnie twoje imię! Gdzie są wszyscy?!
- Nie ma. Są.. Hmm.. Z moją mamą.. Nad jeziorem. Oby umieli pływać..
- Zejdź mi z drogi!
- Nie! Mam zadanie i je wykonam. Jeśli dobiegniesz przede mną do groty za wodospadem, zostaną uwolnieni. Jeśli nie.. To może ich zaboleć..
- Niech będzie.
- Masz 15 minut na przygotowanie się.
 Odeszłam od niej pospiesznie wparowałam do swojego boksu. Rozkopałam siano i znalazłam. Małą strzykawkę. Zapałam ją w zęby i igłę wcisnęłam w przednią nogę. Płyn powoli wpływał i mieszał się z moją krwią. Po 10 minutach poczułam zastrzyk energii. W tym czasie rozgrzewałam się. Dokładnie po 15 minutach od naszego spotkania stanęłyśmy w głównej bramie Champion Horse. Krzyknęła start i ruszyłyśmy. Wiedziałam do jakiej groty zmierzamy, Parnasuss mnie tam zabierał, zanim jeszcze Arrow dołączył do stada, był we mnie zakochany. Wbiegłyśmy na tor wyścigowy i od razu wyskoczyłyśmy z niego i pędziłyśmy przez las. Wyprzedziłam ją i gwałtownie skręciłam, zdziwiło ją to, ale ja biegłam dalej. Kłoda - hop! I biegnę prawie cwałem dalej. Zobaczyłam jezior. Nad brzegiem wszystkie konie i Kirę. Nieco zwolniłam i w tym momencie dogoniła mnie jej córka.
- Przepraszam..
I przyspieszyłam. Udało mi się dobiec pierwszej o 4 sekundy do groty.

<Arrow?>

5 października 2013

PILNE!!!

Przestajecie pisać opowiadania. Bardzo mnie to martwi gdyż niebawem będę musiała zacząć pustoszyć nasze stado. Bardzo proszę głównie: Hidalga, Lawlieta, Arrow'a oraz Lunę. W przeciwnym razie będę musiała pozbyć się tych koni.
Z poważaniem
Nela

3 października 2013

Od Guns N' Roses - C.D. Parnasussa

- Jak dobrze Cię znów widzieć Parnasuss. Wszystko okej?
- Tak, myślę że wszystko jest w najlepszym porządku.
- Super. Wiesz kiedy Cię wypuszczą?
- Niestety nie...
Nagle nadeszła Tiffany. Rozmawiała z weterynarką ale mało usłyszałam, mówiły coś w stylu "on nie może biegać" i "uważajcie na szwy". Kiedy skończyły, Tiff przejęła Parnasussa.
- Spokojnie Parnasuss... Nie możesz biegać aby nie rozerwać szwów, najlepiej jak pójdziemy do boksu.
- Słyszałaś Guns? Muszę siedzieć w boksie...
- To niedobrze... Pójdę z Tobą!
- Nie, spokojnie. Dam radę..
- Ale...
- Proszę... Idź i powiedz Lil co się stało, pewnie się martwi.
- Eee no okej. Kocham Cię. Trzymaj się!
- Ja Ciebie też. Pa kochanie.
Pogalopowałam na pastwisko, nie musiałam długo szukać swojej córki.
- Mamo cześć!
- Cześć.
- Gdzie tata? Długo go nie ma.
Opowiedziałam córce całą historię, a ona słuchała mnie z zaciekawieniem.
- Dobrze że tacie nic nie jest.
- Taak masz rację. Teraz pozostaje tylko czekać aż rana się zagoi.
Parnasussowi nic nie jest po za raną, córka wszystko wie. Muszę iść do boksu bo chyba padnę tutaj od nadmiaru wrażeń dzisiejszego dnia...

2 października 2013

Od Parnasussa - C.D. Guns N' Roses

- Szkoda że nie możesz jechać ze mną.. Ale weterynarz wziął przyczepę tylko dla jednego konia.
- Tak, ale wytrzymam parę godzin bez ciebie wiedząc że jesteś bezpieczny. Twoja rana jest poważna, a ja będę miała tylko kilka niewidocznych siniaków.
- Oby!
Roześmialiśmy się głośno, jednak długo niedane było nam się śmiać bo weterynarz ostrożnie i powoli wprowadził mnie do przyczepy i odjechał. W przyczepie jechała ze mną jakaś młoda weterynarka i już w drodze zajęła się moją raną. Musiała mi wygolić wokół rany trochę futra, ale cieszyłem się że jestem bezpieczny. Gdy dojechaliśmy wprowadzili mnie do stajni weterynaryjnej w miasteczku, była przytulna i dosłownie lśniała. Były w niej tylko konie chore i dwa konie weterynarza i jego córek. Wstawili mnie do dość małego boksu, jednego z najmniejszych w stajni. Zdziwiło mnie to bo takie małe były tylko trzy a duże boksy były wolne. Podpięli mi pod brzuchem dużą płachtę która zajęła cały brzuch. Weterynarz podszedł do mnie ze strzykawką. Wstrzyknął mi ją w szyję i zacząłem słabnąć. Byłem nagle strasznie zmęczony. Chciałem panikować, ale nie miałem sił. Zasnąłem.
Gdy się obudziłem znów byłem w przyczepie, pod brzuchem dalej miałem płachtę, która była przyczepiona do ścian przyczepy. Nogi wisiały mi bezwładnie, weterynarka wcisnęła guzik i powoli zacząłem zjeżdżać w dół. Odzyskałem czucie w nogach i stałem o własnych siłach, jedynie trochę wspierany płachtą.
- Grzeczny konik..
Poklepała mnie po szyi i podrapała za uchem. Strasznie to lubiłem. Nagle przyczepa się zatrzymała i rampa opadła. młoda weterynarka podpięła mi uwiąz i wyprowadziła z przyczepy po odpięciu płachty.
- Dobra robota córciu.
Słysząc te słowa odwróciłem głowę i spojrzałem na weterynarza, który właśnie wysiadał z auta.
- Dzięki tato!
A więc to była jedna z jego córek... Raz dawno widziałem małą blondyneczkę, która przytulała się do weterynarza. To była szatynka, miała inne oczy. To pewnie jej siostra. Naraz z zamyślenia wyrwała mnie Guns.
- Parnasuss!
- Guns!
Przeskoczyła ogrodzenie pastwiska i biegła w moją stronę. Ja też chciałem, ale córka weterynarza trzymała mnie mocno i czujnie. Trochę się zdziwiłem, ale stałem spokojnie i czekałem aż to Guns do mnie dobiegnie.

<Guns?>

27 września 2013

Od Guns N' Roses - C.D. Parnasussa

- Parnasuss jak Ty o wszystkim myślisz! 
- To tylko kryjówka z lat źrebięcych.
- Ale i tak świetnie że mamy się gdzie schować. 
- Też tak myślę... Ten teren był straszny!
- Dokładnie! Te kobiety w ogóle nie znają się na jeździe. 
- Nigdy nikt mnie tak nie ogkładał. Pewnie dostawałaś równie mocno...
- Nie ważne... Boję się o Ciebie, ta rana jest dość poważna. Musimy wracać.
- Nie chce.. Guns, jak one jeszcze raz na nas wsiądą?
- To niemożliwe. Umkniemy im szybko. To tylko ludzie nie dogonią nas.
- No dobrze... Ale...
- Proszę kochanie. A jak w ranę wda się zakażenie? Musimy iść.
- Okej.
I poszliśmy. Na szczęście nie było widać kobiet. Nie przeżyłabym kolejnej porcji jazdy z nimi. Nagle zza zakrętu wyłoniły się Ula i Nina. Krzyczały, biegły do nas, a my ruszyliśmy galopem prosto w stronę stajni. Biegliśmy i biegliśmy. W końcu dotarliśmy do Champion Horse. Na wejściu przywitała nas Tiffany:
-Co wy tu robicie? Gdzie wasi jeźdźcy?
Parsknęłam głośno i wskazałam nosem ranę Parnasussa. 
-Jejku to poważna sprawa! Gdzie się tak urządziłeś? 
W tym samym momencie dostrzegliśmy Ule i Nine. Razem z Parnasussem wskazaliśmy na kobiety. Tiff była zaskoczona. Zadzwoniła najpierw po weterynarza, później kłóciła się długo z kobietami. One obwiniały nas konie za wszystko. Ale Tiffany wiedziała o co chodzi. Zauważyła nasze poranione od kopania boki. Zabroniła kobietom przychodzić do Champion Horse. 
-Wszystko okej Parnasuss?
-Tak. Dobrze że Tobie nic się nie stało.
-O! Zobacz weterynarz już przyjechał!

<Parnasuss?>

25 września 2013

Od Parnasussa - C.D. Gun N' Roses

Po osiodłaniu dziewczyny zabrały nas na przejażdżkę. Nina jechała na mnie, a Ula na Guns. Rozmawiały się i śmiały. Zazwyczaj w tereny nie brali mnie obcy ludzie.. Zawsze jechała z nami jeszcze Tiffany, najczęściej na Evolett i Mossy, a teraz jeszcze na Silverze i Faunie. Ogólnie tereny były bardzo przyjemne do jazdy, lasy nie były zbyt gęste i dało się swobodnie po nich galopować, nawet nie będąc na ścieżce już wydeptanej.
- Jak sądzisz Guns, czemu nie ma z nami Tiffany?
- Nie wiem.. Taka trochę zabiegana była.
- Prawda, ale zamiast niej mógł pojechać jakiś trener czy coś, a tym czasem jedziemy z obcymi ludżmi.
- Tak, to dość dziwne, Tiffany nigdy nie puszczała obcych samych i to jeszcze w las.
- Zwolnij trochę. - powiedziałem i oboje ze spokojnego galopu przeszliśmy do kłusa. Galopowaliśmy już z pół godziny i mieliśmy lekką zźajkę. Gdy tylko zwolniliśmy kroku dziewczyny zaczęły nas okładać łydkami. Zwolniliśmy do stępa, Zmęczyły nas galopem. Nagle poczułem mocny bat na zadzie. Nikt nigdy nie używał go na mnie tak mocno, zawsze było to tylko lekkie stuknięcie. Poczułem okropne szczypanie i stanąłem dęba. Przestraszona Guns odsunęła się kilka kroków.
- Parnasuss! Ty krwawisz!
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Ciężko walnąłem przednimi kopytami w ziemię i spojrzałem na swój zad, rzeczywiście, moja ciemno gniada sierść zalewała się krwią. Wierzgnąłem dwa razy i pobiegłem udając że biegnę w nieznane. Jako prawie źrebak biegałem swobodnie po tym lesie. Biegłem nad jezioro. Guns ruszyła za mną. Utykałem na tylną prawą nogę od bata. Mimo to galopowałem możliwie najszybciej i w końcu przeszedłem w cwał. Guns także. Dziewczyna która na niej siedziała przy gwałtownym przyspieszeniu spadła. Strzemiona obijały mi boki, ale i tak nie aż tak mocno jak Nina. Gdy dotarliśmy na miejsce zwolniłem tylko trochę i wskoczyłem w wodospad. Wylądowałem na kamiennym podłożu. Jako młody koń zawsze się tu kryłem. Guns zarżała do mnie.
- Tu jest bezpiecznie! Chodź!
Guns prychnęła i przez wodę widziałem jak zbliża się do wodospadu. Wskoczyła odważnie do środka i ujrzała kamienną jaskinię.
- Co to za miejsce?
- Moja kryjówka z dziecięcych lat...
- Nieźle się urządziłeś! - powiedziała trącając roztrzepane siano.
- To moje łóżko...
Guns zwiedzała dalej niewielką jaskinię patrząc na sterty rupieci które tu naznosiłem. Znalazła nawet rozerwane ochraniacze i zepsute siodło.

<Guns?>

Od Guns N' Roses - C.D. Evolett

- Wiesz, czuje się jakaś taka samotna... Przychodzą ludzie, dają koniom smakołyki jeżdżą na nich. Jestem tak rzadko brana na jazdę.
- To dość dziwne.. Zobaczysz, przyjdzie ktoś kto się w Tobie zakocha od pierwszego wejrzenia!
- Miejmy nadzieję. Dzięki za wsparcie!
  -Ależ nie ma za co.
- Jest jest. Ogólnie ostatnio jakoś tak spędzam dni sama.. Oczywiście Parnasuss mnie nie zaniedbuje ale chciałabym być kochana przez jakiegoś człowieka
- Nie zamartwiaj się. Może nawet dziś ktoś przyjdzie.
- No dobrze, dziękuje. Idę Evo cześć. Postawiłaś mnie na nogi!
- Oj to tylko dobre rady. Pa Guns.
Hmm może Evo ma rację. W sumie przecież jestem młoda i mam dużo czasu na jazdy. Zobaczymy. Cały wieczór spędziłam na pastwisku, kłusując wdzięcznie zwracałam na siebie uwagę. Nie było już dziś jazd. Sprowadzono nas do boksów i mówiąc wszystkim dobranoc, ze świetnym humorem poszłam spać. Z tej Evolett to równa klacz - myślałam zasypiając. Gdy się obudziłam czekała na mnie niespodzianka, jakaś kobieta stała przed moim boksem, obok niej stała druga trzymając mojego partnera. Kobiety zaczęły rozmawiać, usłyszałam że ta która trzyma Parnasussa to Nina a ta która zbliżyła się do mojego boksu to Ula. Gdy Ula wyprowadziła mnie z boksu radośnie zarżałam do Parnasussa. Odpowiedział mi tym samym. Kobiety delikatnie założyły nam ogłowia, później nas osiodłały...

<Parnasuss?>

24 września 2013

Od Rosy

Od kiedy Paulina wyjechała Flora miała tą samą pani co ja...

Dzisiaj Krysia przedstawi nam swoją córkę! Nie jest pełnoletnia ma 15 lat i na imię ma ... ? Justyna!

- Wreszcie przyjechały! Flora choć! - pomyślałam. 
-Dobrze mamo!

Po chwili Krysia powiedziała;
- Ślicznotki to jest Justyna!
-Jakie piękne! 
 Od razu podbiegła do Flory i ją pogłaskała. A później mnie. 
- Jak mają na imię? -Spytała się Justyna.
- To jest Rosa a to jej córka Flora.
- To ona nie ma pani? -Spytała się.. 
- Miała ,ale wyjechała za granicę więc dzisiaj się na nich przejedziemy!
-Ooo super!
Przygotowały nas i pojechały... Po chwili Flora powiedziała ;
- Jaka ona miła...
- Prawda? Przypadła mi do gustu ;c 
- Ona tak świetnie prowadzi?! Oh... 
- Co się stało?
- Ja mam panią?! 
-Wiesz córeczko... Zwolniłyśmy ... Teraz twoją panią jest moja pani... Twoja pani cb odsprzedała. 
Tak byś trafiła do nieznanej pani ,stadniny ;c 
- Co?! Parsknęłam ... 
- Maleńka co się stało ??? - Łagodnym głosem powiedziała Justyna.

Pani Krysia i Justyna usiadły i pani Krysia powiedziała: 
- Bardzo ,dobrze Ci idzie..
- Mamo... Przecież wygrałam już zawody?! 
- Ehh... Prawda ;p 
- Chciałabym mieć swojego konia... 
- Przecież masz !
- Jest tylko Rosa...
- A Flora? Flora jest twoja jeśli oczywiście się zgodzi ;D 
- Ohh?! Mamo dziękuje!? Flora co ty na to? - Po czym uściskała mnie ,Florę i Krysię...

Flora pokiwała głową i parsknęła ,to oznaczało tak ; )

22 września 2013

Od Evolett

Ostatnio wszyscy są zamknięci w sobie. W ogule nie rozmawiają ze sobą. Martwi mnie to, bo moje stado się zaczyna sypać, a jak by tego było mało Arrow od dawien dawna nie powiedział mi nawet ,,Cześć". Mając nadzieję na jakieś wsparcie poszłam do Erwy.
- Cześć mamo!
- Witaj córciu.
- Coś się stało? Coś cię boli?
- Nie.. Jestem w rozsypce psychicznej...
- Mamo... Zawsze byłaś dla mnie wzorem i zawsze będziesz... Dla mnie ty jesteś lepsza, odważniejsza, mądrzejsza od każdego! Jesteś moją mamą...
- Ty zawsze wiesz jak mnie pocieszyć. Widziałaś gdzieś Emirę?
- Tak, rozmawiała ze mną i słyszała że chcą sprzedać jakąś Arabską klacz od nas, żeby robiła karierę. A co?
- Trochę za nią tęsknię. Dawno nie rozmawiałyśmy.
- Racja..Ciekawe kogo sprzedadzą...
- A może tylko wydzierżawią?
- Mamo! Tiffany idzie!
- Leć zobaczyć o co chodzi!
Ukryłam się za drzewkiem, a moja córcia dzielnie podeszła do płotu. Do Tiffany podeszła jakaś kobieta, nie znałam jej. Zaczęli o czymś rozmawiać, a Erwa podsłuchiwała. Gdy Tif poszła razem z ów kobietą do stajni Erwa przygalopowała do mnie.
- Mamo!
- Co się dzieje?
- Sprzedadzą ogiera a nie klacz! Najprawdopodobniej Kaena!
- Ale on jest teraz zakochany! Nie mogą go oddzielić od Luny!
- Wiem! To mój dobry przyjaciel często gadamy. Niebawem znów chce ją zaprosić na randkę. Poprzednią zepsuła Cilck Tuch.
- Racja... Musimy coś wykombinować.. A co jeśli Luna da mu kosza? On się załamie!
- Wiem... Nie wygląda na konia, który jest zakochany.. Obawiam się że będzie zdołowany, bo albo wyjedzie i brak kontaktu z Luną, albo spore ryzyko kosza od niej.. Innymi słowy przegrał życie.
- To młody koń! Na pewno znajdzie sobie inną. Może Luna to nie jest ta jedyna?
- Może... W każdym razie idę z nim pogadać. Powinien wiedzieć o całej sytuacji.
- A ja pójdę coś przekąsić.
W rzeczywistości nic nie zjadłam. Po jakiejś godzinie bezsensownego sterczenia przyszły dziewczynki i chłopiec na jazdę. Właściwie to nie dziewczynki, a dziewczyny i nie chłopiec, a chłopak. Z dziewczyn były Marta, która kiedyś na mnie jeździła i Kira, którą widziałam pierwszy raz. Chyba się przyjaźniły bo w kółko gadały.Chłopak miał na imię Yachyo [czyt. Dżachjo]. Jak się później okazało to siostrzeniec Tiffany. Miał około 15-16 lat. Po chwili z pastwiska sprowadzili mnie, Kaena i Emirę, nie wiedzieć gdzie ją wypatrzyli. Sądziłam że dosiądzie mnie Marta, a tu nagle bum! Yachyo ma na mnie jechać. Zaprowadził mnie pewnie trzymając za kantar do boksu. Był jednocześnie delikatny i stanowczy. Najpierw założył mi ogłowie, ale nie z moim wędzidłem tylko z hackamore. To nawet nie jest wędzidło. Żeby jeździć z hackamore trzeba umieć jeździć i wierzyłam że potrafi panować nad wodzą, bo w przeciwnym razie zrobi mi krzywdę. Jako jedne z niewielu wyjął mi grzywkę spod naczółka. Zawsze mnie irytuje kiedy jest pod niego wciśnięta. Idealnie zapiął wszystkie paski. Później zaczął zakładać siodło. Najpierw mój śliczny czapraczek, później podkładkę, żeby było mi miękko i w końcu samo siodło. Bardzo go polubiłam. Później założył prosty czarny toczek, ale jednak było w tym toczku coś niezwykłego, czego nie mogłam określić. Nawet nie wziął bata, co mnie ucieszyło. Jestem raczej posłusznym koniem i nie znoszę batów. Dosiadł mnie i wjechaliśmy na maneż. Na Kaenie jechała Kira, a Marta na Emirze. Ja prowadziłam zastęp. Zrobiliśmy trzy kółka stępem potem z osiem kłusem i z dziewięć galopem. Potem weszliśmy na maneż. Nie było ustawionych wszystkich przeszkód, ale i tak lubię skakać. Pod miękką ręką Yachyo chodziło się cudownie. Przefrunęłam nad wszystkimi przeszkodami. Pod koniec jazdy chłopak klepał mnie po szyi i chwalił. Później mnie rozsiodłał i założył derkę żebym nie zachorowała. Zjadłam sobie trochę owsa z mojego żłobu i skubałam sobie siano. Później Yachyo znów przyszedł.
- Witaj moja mała.
Nie do końca rozumiałam o co mu chodzi.
- Teraz jesteś moim koniem.
CO?! Ja tu mam rodzinę! I Tiffany!
- Razem z mamą i tatą przeprowadziliśmy się tu i ciocia mi ciebie odsprzedała. Nie bój się, zostajesz w swojej stajni.
Ulżyło mi. Gdy zaczęli sprowadzać wszystkie konie z pastwista Yach poszedł im pomóc. Rozmawiałam z innymi klaczami, ale jako jedyna milczała Guns.
- Hej Guns, coś się stało?

<Guns?>

13 września 2013

Od Lilienne

Niestety dni mijają szybko, coraz mniej słońca, coraz zimniej.. nagle z rozmyślań wyrwał mnie Zico.
-Cześć kochanie!
-Witaj.
-Może chcesz się gdzieś przejechać?
-Bardzo chętnie.
Pojechaliśmy w las, było ładnie, ale mimo tego nie było mi do śmiechu. Spędziliśmy w lesie dużo czasu, było romantycznie, tylko My. Trochę pościgałam się z Zico, oczywiście był szybszy na krótkim dystansie. Za to na długim, to ja nie miałam sobie równych. Po powrocie dalej rozmyślałam, jak to będzie zimą. Wiedziałam że i tak Zico mnie nie opuści. Kocham go. Niech tak zostanie.

8 września 2013

Od Flory

Było już południe ... Moja pani płakała ,nie wiedziałam dlaczego? Szeptała coś z płaczem a ja? Nie wiedziałam co robić, nie mogłam zrozumieć słowa... Była tak zapłakana .
Minęła kolejna godzina ,moja pani dopiero się uspokoiła i powiedziała :
-Przejedźmy się na łąkę!
Gdy dojechałyśmy ciągle nie wiedziałam co się dzieje potem moja pani Paulina usiadła i zaczęła mówić :
-Mała ... Już się nie zobaczymy w najbliższym czasie...
- Co?! Nie możesz! Kocham Cię przecież, jesteś moją panią! A nasze wspólne przejażdżki,zawody? Co z nimi ? Czy ja już się nie liczę?-niestety ona mnie nie rozumiała...
-Mała... Ja wyjeżdżam ... Do Francji... a tam? Najprawdopodobniej będę jakiś rok lub na zawsze ...
-Yyy??? A co ze mną?! Weźmiesz mnie? -próbowałam aby mnie zrozumiała ,ale nie...
- Nie wezmę Cię tam, wyjeżdżam w poniedziałek, jutro... Od teraz twoją właścicielką będzie pani Krystyna, właścicielka Rosy, wychowałaś się z nią. A z zawodami,przejażdżkami? Będzie mi tego brakować...

Moja pani była ze mną do końca dopiero gdy zamykali stajnie musiała wyjść.
Nie wiem co bez niej zrobię ,ale w wakacje będzie przyjeżdżać.

Nowości!

Więc tak...
1. Mamy nową adminkę klaudia2002vip (Rosa, Magnolia..)
2. Sklep powraca! A w nim: nowe rzeczy! Część Magiczna się nie zmieniła za to zwykła ma masę nowych przedmiotów. Ci bardziej spostrzegawczy mogli to zauważyć w zakładce ,,Zawody", która została troszkę zmieniona.
3. Wraz ze sklepem dochodzi zakładka ,,Inne sklepowe" ale zmienię jej nazwę tylko muszę jeszcze pomyśleć na jaką. Może zrobię konkurs na nazwę dla tej zakładki? W każdym razie będą tam promocje oraz.. Zestawy!!! Są przydatne.
4. Nowe zasady wpisane w regulamin! Teraz żeby brać udział w zawodach trzeba mieć wybrany sprzęt dla kategorii. Aby koń mógł wyjść na pastwisko musi mieć kantar! (nie dotyczy źrebiąt do 4 miesiąca życia)
5. Przez szkołę mam mniej czasu i zdaję sobie sprawę z tego że wy także więc nie wymagam pisania miliona opowiadań, ale chociaż jedno na miesiąc.
Dziękuję za uwagę
Nela

2 września 2013

Ważne!

Sklep chwilowo znika z paska stron i będzie przebudowywany. Jest z nim sporo pracy dlatego też nie dam rady zrobić tego ,,na raz". Proszę o zrozumienie. W miarę możliwości postaram się by możliwie jak najszybciej wrócił do działania.
Dziękuję za zrozumienie
Nela

30 sierpnia 2013

Od Mossy

- Cześć Kaena!
- Witaj Mos, mogę w czymś pomóc?
- Chcę kupić Eliksir Ciąży..
- Jasne.. Czekaj jest gdzieś w magazynie kilka sztuk. Zaraz ci jedną przyniosę.
Kay weszła do magazynu, a ja cierpliwie czekałam. W końcu wyszła ze srebrnym flakonikiem.
- Dzięki.
- 90 Mag.
- Proszę.
Położyłam na ladzie 90 monet Magowych. Wzięłam eliksir i odeszłam. Ukryłam się w kępce drzew i wypiłam cały flakon na raz. Oby zadziałał.Nagle poczułam mocne skurcze. Jeżeli skrócił ciążę to zaraz zacznę rodzić!
- Pomocy!
Natychmiast przybiegła Tiffany, a za nią Erwa i Magnolia. Gdy Tiffany zobaczyła co się dzieje natychmiast zadzwoniła p weterynarza. Ból był tak okropny że położyłam się i leżałam nieruchomo. Jedyny sposób by pozbyć się tego okropnego bólu. Tiffany ciągle mnie głaskała i uspokajała. Po chwili przyjechał weterynarz. Rodziłam z 5 godzin, chyba że zaliczyć jeszcze 2 godziny okropnych skurczy i bólu. Gdy w końcu urodziłam śliczną karą klaczkę z białymi skarpetkami byłam szczęśliwa. Silver ciągle był obok mnie i czuwał. Byłam bardzo szczęśliwa.
- Silver..
- Tak skarbie?
- Jak ją nazwiemy?
- Może po babci, Mohylew II.
- Wspaniały pomysł. Zgadzam się.
- Więc witaj w rodzinie Mohylew II!
Głośno śmialiśmy się razem ze wszystkimi końmi. Nawet Cilck Tuch się uśmiechała. Teraz ona też jest babcią.

Od Cilck Tuch - C.D. Magnolii

- Mam pomysł. Daj mi je.
Magnolia delikatnie położyła mi na grzbiet zarówno ptaka jak i matkę. Spojrzała na mnie niepewnie.
- Zaufaj mi. Nic im się nie stanie.
- Dobrze.
Nagle ruszyłam galopem a przestraszona i zszokowana tym widokiem Magnolia ruszyła za mną w pościg.
- Zabijesz je!
- Zaufaj mi!
Pogalopowałam prosto na halę. Tak jak myślałam. Był tam Silver a na jego grzbiecie siedziała Tiffany. To do niej przyszłam.
- Mamo! Co ty wyprawiasz?!
- Ratuję życie kilku ptaszków!
Silver stanął w miejscu e ja ustawiłam się równolegle z nim, tak by Tiffany zobaczyła ptaki leżące na moim grzbiecie. Nadal tam były.
- Ohh. Tuch po co przyniosłaś te ptaszęta.
Zarżałam mając nadzieję że zrozumie..
- Dlaczego on sobie po prostu nie poleci? Dlaczego on ma tak dziwnie wygięte skrzydło? Zaczekaj.. Mam gdzieś transporter dla kotów. Wsadzę je tam i zawiozę do weterynarza.
Tiffany dała Silverowi mocną łydkę i ruszyła galopem w stronę budynku w którym była między innymi siodlarnia i paszarnia. Było tam też kilka kanap, by między lekcjami zarówno uczniowie jak i nauczyciele mogli sobie tam odpocząć. Cierpliwie czekałam na chali spokojnie stępując. Nagle na halę wparowała Magnolia.
- Morderczyni!
- Ptaki są całe i zdrowe, a Tiffany zaraz zabierze je do weterynarza..
- Mogłaś je zabić!
- Fakt, mogłam.. Ale tego nie zrobiłam.Uspokój się Magnolia, nic im nie jest i niebawem pojadą do weterynarza. Razem uratowałyśmy im życie. Gdyby nie to że je zabrałyśmy, pewnie już by były trawione przez jakiegoś lisa.
-Wiem.. Po prostu bardzo się zdenerwowałam.. Przepraszam..
- To ja przepraszam.. Powinnam była ostrzec cię co zamierzam zrobić.
Naszą rozmowę przerwała Tiffany wchodząc z transporterem dla kotów całym wyłożonym gazetami kocykami i innymi miękkimi rzeczami. O ile mnie wzrok nie myli to jest też chyba kilka pluszaków.
- Grzeczne klaczki. Uratowałyście małe ptaszęta.
Tiffany ostrożnie zdejmowała jedno po drugim z mojego grzbietu i wsadzała prosto do transportera. Byłam bardzo szczęśliwa, bo wiedziałam że z nimi będzie już tylko lepiej.

28 sierpnia 2013

Od Magnoli - CD Click Tuch

-Aha.. Ja ,ja nie pamiętam jak to było ze mną,nie pamiętam mojego początku :(
 Pamiętam tylko ,że gdy moja opiekunka zmarła trafiłam do schroniska. Byłam pierwszym konie w tym stadzie :)
- Aha, szkoda... Ale teraz masz opiekuna ;) Łał!
- Może już wrócimy ?
- Dobra ,bo zaczyna się już ściemniać!
Gdy wracałyśmy zobaczyłam rannego ptaszka-miał złamane srzydło.Była to chyba dziewczynka ,bo obok niej były małe ,chyba jej dzieci.
- Co zrobimy? - spytała się Click
- Wezmę je na grzbiet ...
- Okej =D
Zaraz obok stadniny spytałam się ;
-Co z nimi zrobimy?

<Click ? >

27 sierpnia 2013

Od Evolett - C.D. Hidalga

- To smutne.. I na pewno bardzo bolało.
- Tak.. Bolało..
- Przykro mi.. Ale teraz jesteś w dobrej formie!
- Tak, ale trauma zostaje na całe życie.
- Coś o tym wiem..
- Nie rozumiem..
- Miałam kiedyś traumatyczny wypadek.. Całkiem niedawno.
- Opowiedz! Jeśli chcesz oczywiście..
- To było zaledwie kilka dni po tym jak Arrow dołączył do naszej stajni. Powiedział że mimo że jest Folblutem świetnie skacze. No i chciałam się z nim ścigać na skakanie. I w końcu zaproponowałam spory rów. Skakałam przez niego wcześniej tylko dwa razy, w jedną stronę i z powrotem. On przeskoczył bez większego trudu. Ja doskoczyłam tylko przednimi nogami, pod tylnymi zabrakło mi ziemi. Później zwołali całą ekipę ratunkową żeby mnie stamtąd wyciągnąć. Od tamtej pory nie skaczę przez żadne rowy. Nawet malutkie, które przeskakiwałam jeszcze jako źrebię. Strasznie się boję.

<Hidalgo?>

Od Hidalga - C.D. Evolett

Zasmuciłem się. Kocham wyścigi. To całe moje życie...
- Podczas najważniejszego wyścigu w mojej historii, pod koniec wpadłem do dziury, wykopanej na drapieżniki. Ostra gałąź przebiła mi na wylot, po skosie miejsce koło łopatki. Nie odzyskałem sprawności

<Dokończysz Evolett?>

Od Mossy

Muszę powiedzieć Silverowi! Muszę! Muszę! Muszę!
- Silver..
- Tak skarbie?
- Bo ja... Ja jestem w ciąży..
Silver stał wgapiony we mnie z niedowierzaniem.. Bałam się jak na to zareaguje.. Spuściłam wzrok czekając na zimną odpowiedź.
- To... To cudownie!
- Co?! Myślałam że będziesz zły..
- Znasz mnie. Ja nie umiem się na ciebie gniewać.
- Wiem. Tak bardzo cię kocham..
- Muszę iść się przygotować do treningu.
- Dobrze. To pa. Ja spróbuję jakoś nakłonić Tiffany żeby zabrała mnie do weterynarza.
- Dobrze!
Idąc do płotu zobaczyłam Lunę. Leżała na trawie i wyglądała jak martwa, gdyby nie to że oddychała.
- Luna! Co ci się stało?
- Nic..
- Przecież widzę. Jesteś przygnębiona. Co jest?

<Luna?>

Od Cilck Tuch - C.D. Magnolii

- Nie zostawił mnie.. To ja poszłam w stronę źródła eliksiru, a on nie zauważył mojego zniknięcia i pogalopował dalej. Ja nie znam tych terenów.
- Aha.. Wiesz.. Jesteś inna niż myślałam..
- Dzięki.. Potrafię być jeszcze milsza..
- Nie do wiary.. Bez urazy ale wydawałaś się być wredną jędzą.
- Wiem.. Zawsze taka jestem. Jak miałam dwa i pół roku urodziłam pierwsze źrebię. Silver był moim 4 lub 5 źrebakiem. Jako jedyny nie był kary, gniady, ani kasztanowaty. Cała reszta właśnie tata była. Moja matka wiodła taki sam żywot. Ja byłam jej ostatnim źrebakiem. Zmarła z wycieńczenia. Wiedziałam że ze mną będzie tak samo, ale jednak nie. Jestem bardzo szczęśliwa że tutaj trafiłam.

<Magnolia? Może coś się wydarzyło?>

Od Magnolii C.D. Click Tuch

- Na mnie możesz polegać ;)
- Dzięki!
- Wiesz... No ja też byłam w schronisku ... I trochę wiem jak to jest :(
- Aha.
- Dlaczego Cię Silver zostawił?

<Click?>

Od Luny

Właśnie wróciłam z przejażdżki po lesie z moją panią. Weszłam na padok. Było tam inaczej niż zawsze, gwarno i głośno. Byłam ciekawa co wywołało takie zamieszanie. Podbiegłam do Kaena:
- Hej, Kaean! Co tu się dzieje?
- To ty nie wiesz? Dzisiaj rano właścicielka tej Click Tuch ją tu dzisiaj zostawiła!
- A Tiffany nic o tym nie wiedziała! - dodał Parnasuss, który akurat przechodził obok - W dodatku jest mamą Silvera!
- Tiffany nic nie wiedziała? Zaraz... Jak to jest mamą Silvera?!
- No, normalnie! Odnaleźli się po latach! - krzyknął Kaen.
- Co tu się w ogóle wyprawia... - powiedziałam zrezygnowana, bo zaczęłam się w tym wszystkim gubić...
Odeszłam od nich, zostawiając to całe zamieszanie w tyle. W głębi serca zrobiło mi się trochę smutno, nawet Silver, który został uratowany od śmierci ma rodzinę, a ja nie mam nikogo. Tak bardzo tęskniłam za rodzicami i bratem. Położyłam się na trawie, a łza zakręciła mi się w oku...

Od Cilck Tuch - C.D. Magnolii

- Bo zgubiłam się na przejażdżce z Silverem.. Nie znam drogi do domu..
- Ojej.. Chodź, i tak już miałam wracać..
- Naprawdę?
- Tak. Chodźmy.
Byłam bardzo wdzięczna Magnolii. Gdyby nie ona błądziłabym bez końca.
- Wiesz Magnolia.. Ja.. Przepraszam za moje zachowanie.. Kiedy jestem w otoczeniu koni, których nie znam czuję się zagrożona i jestem wredna. Przez lata gdzie nigdy nie znałam innego konia charakter mi się wyrobił. Ale ja naprawdę nie chciałam taka być dla was. Myślałam że jestem tu tylko na chwilę, a tymczasem moja właścicielka mnie tu zostawiła.

<Magnolia?>

26 sierpnia 2013

Od Cilck Tuch - C.D. Kaena

Zamknęli mnie na maneżu.. Nagle na maneż wskoczył przez płot jakiś ogier. Był podobny do jednego z moich źrebiąt. Miałam tylko jedno tej maści. To niemożliwe.. Pewnie maluch wylądował w rzeźni..
- Cilck Tuch?
- Tak..
- Moja matka miała tak na imię..
- Silver?
- Mama?
- Silver!
Rzuciłam się na niego i mocno się do niego przytuliłam.
- Synku! Myślałam że oddali cię do rzeźni.. Bo tak miało być, ale uratowała mnie pewna klacz, Mossy. Jest córką dawnych alf.
- Dawnych?
- Ojca skradziono. Dużo warty Arab. Matka zmarła ze starości.
- Kto teraz jest alfą?
- Ich najstarsza córka wraz ze swoim mężem Arrowem.
- Synku... Kocham cię..
- Mamo ja mam żonę!
- Ale tak rodzinnie cię kocham..
- Ja ciebie też..
- Teraz czuję że jestem bezpieczna.
- Udamy się razem na przejażdżkę?
- Dobrze.
Przeskoczyliśmy płot i pobiegliśmy w las mijając tor wyścigowy. Las był piękny. Galopem przedarliśmy się aż na plażę. Wybiegliśmy na najbardziej wysuniętą część plaży w stronę morza. Morska bryza i szum fal bardzo relaksowały. Pierwszy raz w życiu byłam na plaży. Do tej pory stałam albo w ciasnym boksie w ciąży lub ze źrebakiem. Albo stałam w jakiejś stajni czekając na pokrycie tu było ślicznie.
- Mamo, musimy wracać!
- Dobrze! Chodźmy!
Fale były tak głośne że musieliśmy krzyczeć. Biegliśmy naokoło obok jeziora. Było tam też źródło Eliksiru Pamięci. Na chwilę o wszystkim zapomniałam i pobiegłam w źródła. Napiłam się eliksiru i przypomniałam sobie o tym że właśnie wracałam z Silverem do domu. Nigdzie go nie widziałam, ani nie słyszałam. Nie znałam drogi do domu. Zaczęłam głośno płakać..

Nowość!

Do Champion Horse dotarła nowa nowość! Mianowicie Qesty! Można je wykonywać a szczegóły napisane są w zakładce Quizy/Konkursy/Qesty! Zachęcam do wykonywania bo się opłaca!

Przejażdżka /Od Magnolii

Pewnego dnia postanowiłam się przebiec galopem do lasu.
Gdy byłam w połowie nagle coś usłyszałam ... jakieś jęki, płacz?
Zaczęłam się bać ,po prostu się przestraszyłam!
Nie wiedziałam kto to? Bałam się ,może to jakiś ogier?
Podbiegłam  gdzieś i się przewróciłam 30 min. bolała mnie noga ,gdy wracałam dalej to usłyszałam!
Kłusem pobiegłam w prawo... Iii zobaczyłam Click Tuch!
Mimo ,że była dla nas nie miła spytałam się jej:
- Hej, co się stało ?

<Click Tuch ? >

Od Guns N' Roses - C.D. Parnasussa

-Oj to dobrze, kocham Cię i nie chciałam żeby coś się stało.
-Ja Ciebie też, chce zapomnieć o tym dniu.
-Ja również. Idziemy. 
Bardzo się ucieszyłam ze wszystko ok. Tak bardzo kocham tego ogiera.

C.D. ,,Niemiłe wrażenie" - Od Kaena

- Nie pomagaj jej Floro. Ona jest zła.
- Co?! Ja to wszystko słyszę! Wy.. Wy wredne niedorozwinięte źrebaki!
- Nie ma co. Chodźcie.
Odwróciliśmy się i razem poszliśmy. Nagle usłyszałem głos znienawidzonej klaczy.
- Czekajcie!
Odwróciłem się do niej jako jedyny.
- Na co?
- Ja.. Ja nie jestem taka jak by się mogło wydawać!
- Ach tak?
- Ja taka jestem.. Kiedy jestem w otoczeniu, w którym nikogo nie znam..

- Mnie już znasz. I nie zrobiłaś na mnie dobrego wrażenia!
- Wiem.. Przepraszam..
- Co ty tu w ogóle robisz?
- Sama nie wiem..
- Jesteś jedynym koniem twojej właścicielki?
- W pewnym sensie..
- To znaczy?
- Zawsze mnie kryje gdy tylko urodzę źrebaka.. Miałam ich chyba z tysiąc! Każdego po kilku tygodniach zabiera i sprzedaje. Czasem do szkółek, czasem na rzeź. - mówiąc to zakręciła jej się łza w oku.
- Nic na to nie poradzę. Ale dlaczego się ciebie pozbyła i to akurat u nas?
- Nie wiem.. Ona jest dość dziwna..
- Zauważyłem! Podobnie jak ty!
- Przepraszam...
Zatkało mnie. Ta wredota powiedziała przepraszam?! Mam jakieś dziwne omamy.. Muszę od niej iść. Najlepiej jakby to był sen i jej wcale nie było w Champion Horse.. Nie mam do niej siły. Silver był źle traktowany! Może on da sobie z nią radę. Ja nie. Musze z nim pogadać! Flora, Fauna i cała reszta dawno byli na środku pastwiska, a ja dalej jak kołek sterczałem pod płotem. Nieopodal zauważyłem Silvera.
- Silver!
- Co Kaen?
- Ta klacz... Musisz z nią pogadać!
- Jakbyś nie wiedział jestem z Mossy..
- Nie o to chodzi! Proszę.
- Zgoda. Już idę.
Silver trochę od niechcenia przeskoczył płot i wdał się w rozmowę z Tuch.

<Silver? Tuch?>

CD ,,Niemiłe Wrażenia'' /Od Flory

Poleciała mi łza ...
- Co się stało? - Spytał tata.
- Bo jak się przedstawiłam tej klaczy to ona powiedziała 'Nie gadam z bachorami' :(
- Och... No faktycznie niezbyt fajnie w stosunku do ciebie się zachowała.
Po chwili przybiegła Rosa z Fauną i mama powiedziała:
- Ta Click'a podnosiła głos na Faunę ,Flora dlaczego płaczesz?
- Bo ona powiedziała ,że jestem bachorem :'(
- No nie fajnie!
Mama zdenerwowana podbiegła do tej klaczy i powiedziała:
- Dlaczego jesteś nie miła dla Flory i Fauny?
- Nie mogę?  Może byś mi pomogła?
- Yyy... ? -Spojrzałam na Kaena a ona pokręcił głową ...

<Kaen?>

Od El Dorito ,,Niemiłe wrażenia"

Cóż za piękny dzień! Barry wszystkich już wyprowadził ze stajni. Tiffany jeszcze nie było. Barry sprzątał boksy. Nagle podjechała przyczepa. Wszystkie konie były na pastwisku. Czyżby jakiś nowy koń? Z przyczepy wysiadła kobieta, którą widziałem dzień wcześniej. Była z klaczą na którą wszyscy narzekają. Chyba miała na imię Cick Tuch. Co ta kobieta robi? Tak to ta klacz! A przynajmniej jest bardzo podobna.. Czemu ona ją przywiązała? Zaraz.. Gdzie ona jedzie?!
- Dorito, co to za klacz?
- To jest ta co wczoraj była w naszej stajni.
- A co ona tam robi?
- Jej właścicielka ją tu przed chwilą zostawiła..
- Tiffany jeszcze nie ma?
- Jest 7 rano! Jest tylko Barry!
- Niedobrze..
- Idę po niego. Ty Rosa proszę zostań tutaj.
- Dobrze.
Oddaliłem się kawałek i przeskoczyłem ogrodzenie. Udało się. Teraz do stajni. Barry jest teraz w stajni dla młodych koni. Galopem! Ruszyłem szybko i wparowałem prosto do stajni.
,, No chodź!"
- Hej.. Dorito, coś się stało?
,, Tak! Chodź!"
- Spokojnie.. Chodź tu..
Podpiął mi uwiąz, a ja nie zwlekając od razu wyciągnąłem go ze stajni. Jest silny, ale ja silniejszy. Nagle zobaczył klacz przywiązaną do naszego ogrodzenia.
- Co ona tu robi?! To to mi chciałeś pokazać prawda Dorito?
Pokiwałem głową, ale wyglądało to dość dziwacznie. Barry uśmiechnął się i zaprowadził mnie na pastwisko. Poszedł do klaczy i wprowadził ją na maneż. Nie chciał jej z nami mieszać. Nagle usłyszałem głos Parnasussa i Kaena.
- Co ona tu robi?!
- Kaen! Skąd ona się tu wzięła??
- Nie wiem Parnasuss. Ej! Dorito!
- Tak?
- Co ona tutaj robi?
- Jej właścicielka przyjechała zostawiła ją i pojechała, a  Barry wpuścił ją na maneż.
- Nich ją szybko zabiera.
- Chłopaki, ona przywiązała ją łańcuchem! I to tak krótkim że jej pysk trzymał się słupka i nie miała możliwości nic zrobić!
- I tak jest wredna..
- Akurat.. Idę do Erwy.
- Zdradzasz Rosę?
Spojrzałem na nich spod ukosa. Miałbym zdradzić Rosę?
- To moja siostrzenica. Nic w tym dziwnego. Z resztą nie wasza sprawa.
Erwa rozmawiała z Fauną. Pogalopowałem do nich i Erwa dziwnie na mnie spojrzała.
- Coś nie tak Dorito?
- Mam do ciebie sprawę. Możemy pogadać w cztery oczy?
- Tak. Fauno pójdziesz na chwilę? Zaraz do ciebie przyjdę.
- Musisz iść na maneż i pogadać z tamtą klaczą. Później mi opowiesz jak się zachowywała. Proszę!
- Skoro to dla ciebie takie ważne.. Zgoda.
Pogalopowała do płotu i wskoczyła na parkur. Nowo wybudowany. Z parkuru prosto na maneż i rozmawiała z Tuch. Nagle poczułem szturchnięcie.
- Flora!
- Przepraszam..
- Co się stało?

<Flora

Od Luny - C.D. Kaena

Szczerze mówiąc zaniemówiłam. Odkąd straciłam kontakt z rodziną i zamieszkałam w nowej stajni, straciłam wiarę, że jeszcze ktoś prócz nich może mnie pokochać. Nic nie odpowiedziałam, tylko szturchnęłam go chrapami i oddaliłam się kłusem.
Przy płocie czekała na mnie Annie, wzięła mnie do stajni, a później zabrała na trening. Czułam się wspaniale. Przeskakiwałam nad przeszkodami z największą łatwością. Cały czas obserwował nas trener Mark. Gdy Ann mnie zatrzymała, ani ona ani on nic nie powiedzieli. Patrzyłam na nich wzrokiem, jakbym chciała im powiedzieć "No, o co wam chodzi?". Mark tylko się uśmiechnął i poszedł, a Annie przytuliła się do mnie. Całą drogę do stajni mówiła mi, jaka jest ze mnie dumna i że jeśli tak dobrze pójdzie mi na najbliższych zawodach to na pewno wygramy.

Nowy koń!

Dołącza znana już wam klacz Cilck Tuch.

Od Parnasussa - C.D. Guns N' Roses

- Witaj Guns.
- Co tam się stało?!
- Eee.. Noo..
- Mów!
- Daj mi chwilę niech oni mnie puszczą to ci wszystko wyjaśnię. Tak jest trochę niewygodnie.
- Dobra.
Szarpnąłem kilka razy ale czterej mężczyźni mocno mnie trzymali. Koniec końców wpuścili mnie na pastwisko i odpięli uwiązy.
- No więc chcieli żebym pokrył taką jedną Cilck Tuch. Brzydka i wredna.
- Mów dalej!
- To mi nie przerywaj!
- Dobra.. No mów.
- Wprowadzili mnie do stajni i gdyby nie Kaen, który miał ją pokryć wcześniej, ale jej właścicielka zmieniła zdanie i chciała mnie. Kaen mi powiedział co tam się dzieje i zaciągnęli mnie do stajni. Chcieli żebym ją pokrył, ale zamiast tego trochę ją pogryzłem i raz albo dwa razy zaliczyła kopniaka ode mnie. Wiem że to klacz i nie powinienem, ale tak mnie denerwowała że miałem ochotę ją zabić. W kółko powtarzała że wszystkie konie tu to niedorozwinięte źrebaki. To oberwała. Gdyby była wałachem, albo ogierem to bym ją zabił.
- Rozumiem.. Nic między wami niezaszło?
- Poza bójką to nic.
- Skrzywdziła cię?
- Raz niecelnie kopnęła. Zezowata klacz.

<Guns?>

Od Fauny - C.D. Rosy

- Cześć mamo!
- Cześć Fauno, gdzie byłaś?
- U Erwy, a co?
- Nic.. Co tam robiłaś?
- No.. Pomagałam jej i uczyła mnie różnych rzeczy. Takie zajęcia pozaszkolne.
- Mhm..
- Coś się stało?
- Mama wygrała wyścig z Evolett. To się stało! - wtrąciła Flora
- No to.. Gratuluję mamo. Mogę iść się pobawić?
- Dobrze skarbie.
Pogalopowałam do Emiry. Pokazała mi kilka sztuczek na wyłudzanie smakołyków. Jest w tym mistrzynią. Nagle zobaczyłam Lawiet'a. Jakiegoś takiego przygnębionego. Nigdy go takiego nie widziałam. Od razu do niego pokłusowałam.
- Cześć Lawiet!
- Witaj Fauno.
- Czemu jesteś taki smutny?

<Lawliet?>

Od Guns N' Roses

Słyszałam że Parnasuss ma pokryć jakąś klacz... Jestem zła, to niemożliwe! Tak, jak myślałam stajnia jest zamknięta. Co chwile do stajni wchodzi jakiś człowiek i mnie przegania. Nic nie udało mi się zobaczyć. Słysze tylko rżenie... O! Przecież to Kaen.
- Witaj Kaen!
- Hej..
- Czy wiesz co się dzieje w stajni?
- Ee.. no... Tak. Parnasuss ma pokryć taką klacz..
- Domyślałam się... Mój Parnasuss.
- Nie bój się! Na pewno się nie zgodzi.
- Mam nadzieję...
- On Cię kocha, będzie dobrze.
- No skoro tak mówisz... Dzięki.
- To Parnasuss idę tam!
- Powodzenia..
Szybkim krokiem ruszyłam do Parnasussa. Trzymało go ze czterech mężczyzn..
- Parnasuss, co tam się stało?

<Parnasuss?>

25 sierpnia 2013

Od Rosy

Pewnego słonecznego popołudnia ,zaraz po treningu pokazów czystej krwi postanowiłam wybrać się na przejażdżkę galopem :)
Gdy dotarłam, trochę się zmęczyłam . Do tej pory jestem z siebie dumna ,że wygrałam te wyścigi.
 Evolett opowiedziała mi o tym ,że ją rozbolała noga ,ale to nic groźnego.
Także pogratulowała mi :D
Potem zaczęłam ćwiczyć na pokaz i na wyścigi potem przybiegła Flora:
- Mamo! Ale jesteś szybka ! Z jaką gracją to  robisz !!!
- Cześć córeczko! Dziękuje ,gdy dorośniesz.... Na pewno mnie pokonasz! :*
- Fajnie by było :)
- A tak po za tym to... to gdzie jest Fauna?
- Yyy, eee ...
- Flora ,powiedz.
- Aaa przypomniałam sobie! Poszła do cioci chyba .
Po chwili przybiegła Fauna i powiedziała;

< Fauna ? >

Od Evolett - C.D. Hidalga

- Jesteś niezły Hidalgo.
- Dzięki Evolett.
- Naprawdę.. Zdobyłeś mój szacunek.
- To chyba dobrze..
- No jasne że tak!
- Tak.. Jasne!
- Dlaczego przestałeś się ścigać?

<Hidalgo?>

Od Kaena

Moja mama jest ładna. Gdyby nie to że to moja mama to na pewno bym ją poślubił. Od dawna o tym myślałem. Chciałbym mieć syna, albo córkę. Nagle przypomniałem sobie wszystkie klacze. A może ja jestem brzydki?
- Mamo..
- Tak synku?
- Jestem... Brzydki?
- Nie! Jesteś śliczny!
- Ta...
- Coś się stało?
- Nie.. Muszę iść do pracy.
- No tak! Zupełnie zapomniałam! Ja też.
- To ja, już idę.
- Dobrze, tylko na siebie uważaj.
- Mamo?!
- Co?
- Jestem dorosły!
- Tak, tak. Wiem, ale i tak uważaj.
- Ta. Idę. Pa!
- Pa!
Nagle zobaczyłem Lunę. Szła z rozwianą grzywą i wyglądałam jak baśniowy koń. Frunęła na parkurze nad przeszkodami jak by umiała latać. Jest.. Jest śliczna! Podbiegłem lekkim kłusem do ogrodzenia parkuru i gapiłem się jak zahipnotyzowany na Lunę. Gdy skończyła trening od razu zagadałem.
- Cześć Luna!
- O! Cześć..
- Masz coś do roboty...
- Zależy kiedy..
- Dziś wieczorem..
- Nie, a co?
- Chciałbym cię zaprosić na kolację.
- Z chęcią.
- Przyjdę po ciebie o 19:00.
- Dobra, to pa!
- Pa!
Zgodziła się, zgodziła się! Pogalopowałem poszukać ładnych kwiatów. Obleciałem całe pastwisko i znalazłem tylko mlecze i stokrotki. No tak! Koło hali rośnie dużo kwiatów. Tiffany na pewno się nie obrazi jeżeli zerwę kilka. Ale muszę przeskoczyć płot! Nie przepadam za skokami, ale dla Luny wszystko. Zrobiłem ogromny nawrót galopem i skoczyłem.
- Udało się! Udało!
Konie dziwnie się na mnie spojrzały. No nic. Teraz ruszyłem galopem w stronę intensywnego zapachu kwiatów. Musiałem je zdobyć! Zerwałem kilka i wróciłem na pastwisko. Na szczęście nikt z ludzi tego nie widział. Pobiegłem w sam tylny róg. Tam nigdy nikogo nie ma. Ułożyłem kwiaty kilka innych rzeczy. Skombinowałem marchewki, buraki i inne przysmaki. Zdołałem zdobyć nawet kostki cukru i smakołyki ze sklepu. Wszystko ładnie ułożyłem. 18:40. Muszę powoli zbierać się i iść po Lunę. Nagle na padok weszli ludzie. Zauważyłem że żadnego konia na pastwisku już nie ma. Nie mogli mnie zamknąć w boksie! Ja miałem randkę! Zamknięcia drzwi w stajni dla ogierów są trudne do rozszyfrowania. U klaczy jest o wiele łatwiej. Jako źrebię często wymykałem się z boksu mamy.
- No chodź Kaen.. Idziemy do stajni..
Spanikowałem. Nie poddam się. Mogę zdziczeć, ale się nie poddam! Tiffany szła z uwiązem. Nie chciałem jej krzywdzić. Tiffany czy Luna? Trudny wybór. Naprawdę lubiłem Tif i była moją właścicielką więc mogłaby mnie sprzedać, ale Lunę kochałem na zabój.. I co teraz? Zdecydowałem. Tiffany była już blisko. Dojrzała w oczach mój strach.
- No chodź. Jutro przyjeżdża do ciebie klacz.
Co?! Jaka klacz?! Ja chcę Lunę! Cofnąłem się. Badawczo patrząc na Tiffany. Jaka znowu klacz? Ja się już zakochałem!
- Kaenku. Jesteś dorosłym ogierem. W dodatku sporo wartym. Jutro przyjeżdża do ciebie klacz. Nie upieraj się. Chodź do stajni.
Nie! Nigdy! Ja dziś mam randkę z klaczą moich marzeń! Piękną, utalentowaną, mądrą, zwinną... Ja nie chcę innej! Musiałaby być lepsza od Luny, a to chyba niemożliwe! Nagle usłyszałem pstryknięcie i byłem podpięty na uwiązie. Czyli nici z romantycznej kolacji. I co ja teraz powiem Lunie?! Zacząłem się okropnie szarpać i wyrywać, ale to nic nie dało. Stanąłem dęba, ale Tiffany spodziewała się i trzymała bardzo mocno. Nie poddam się! Nagle brama pastwiska otworzyła się i na pastwisko wszedł pan Adam. Widząc że moja właścicielka siłuje się ze mną przejął od niej uwiąz i niestety zaciągnął mnie do stajni. Zamknął dokładnie drzwi i wyszedł gasząc w stajni światło. Całą noc próbowałem otworzyć boks, jednak na darmo.
- Kaen, weź się ucisz. Proszę cię. Chcę spać, ale nie mogę!
- Sorki Parnasuss...
- Chłopaki!
- Silver ucisz się!
- Sam się ucisz Parnasuss!
- Silver! Parnasuss! Spokój! - Wrzasnął zdenerwowany Arrow. Pewnie było go słychać we wszystkich stajniach.
- Cisza! - zagrzmiałem
Wszyscy ucichli.
- Chcę powiedzieć coś Lunie.
- Dobra.
- Spoko.
- W porządku.
- Dzięki chłopaki. Luunaaa!!! - Nic nie usłyszałem
- Spróbuj jeszcze raz.
- Luunaa!!!
Usłyszałem ciche rżenie. Za chwilę do naszej stajni weszła Luna, jakby świecąca. Jej uroda przewyższała wszystko.
- Tak Kaen?
- Luna.. Jak pewnie zauważyłaś jestem zamknięty w boksie..
- Tak. Zauważyłam.
- Ta kolacja.. Dziś nic z tego nie wyjdzie.. A w dodatku jutro przyjeżdża do mnie jakaś klacz. Nie wiem jaka, Tiffany mówiła.
- Wiem. Słyszałam.
- Przepraszam.. Ja..
- Nic nie mów. Pogadamy jutro, albo pojutrze. Jestem zmęczona. Idę spać. Dobranoc wszystkim!
- Dobranoc.
- Dobranoc!
- Dobranoc Luno!
- Miłych snów Luna!
Luna wyszła i wszyscy ucichli. Zasnąłem w miarę spokojny że Luna nie jest wściekła.

**RANO**

Do stajni wszedł Barry. Wyprowadzał po kolei wszystkie ogiery na pastwisko. Mnie nie. Po pół godzinie kiedy Evolett była w połowie treningu do stajni weszła Tiffany i zaprowadziła mnie do hali. Ganiała bez lonży stępem kłusem i galopem. Później zaprowadziła do pustej stajni. Zamknęła mnie w boksie i poszła. Słyszałem jak coś wnoszą, później skręcają i coś tam jeszcze. Później słyszałem kroki konia, ale nie rozpoznałem w nich niczego znajomego. To nikt z naszego stada. A może ktoś nowy? Nie.. Nie byłby w tej stajni. To raczej była klacz. Usłyszałem dźwięk zasówki i kroki ucichły. Gdy Tiffany wyprowadziła mnie z boksu zobaczyłem to:




















Co to jest?! W stajni byłem tylko ja i ONA. To pewnie ta klacz o której mówiła Tiffany.

- Eee.. Cześć jestem Kaen.
- Jestem Cilck Tuch [czyt. Silk Tacz]
- Co ty tu właściwie robisz?
- Jakiś ogier ma mnie pokryć. Sądzę że to ty.
Zdenerwowany zacząłem kłamać.
- Ja mam żonę. I dzieci.
- No i?
- Jestem zajęty!
- To zależy od naszych właścicieli. Nie od ciebie.
- O co ci chodzi?
- Ja mam tylko zajść w ciążę.
- Proszę bardzo, nikt ci nie broni!
- Z tym że ojcem masz być ty!
- Nie ma mowy!
- Dzieciak!
- Pff! Ja jestem Czystej Krwi Arabem... A ty?
- Nie gadam ze źrebakami!
- Nie jestem źrebakiem! Jestem przywódcą wojsk!
- Tak?
- Nie gadam z tobą! Pff.
Odwróciłem się i usłyszałem głos Tiffany:
- Jak to? Pani chciała tego!
- Zmieniłam zdanie chcę tego gniadego.
- Dobrze. Zaraz go przyprowadzę.
Gniadego? Parnasuss! Muszę mu powiedzieć! Na szczęście Tif prowadziła mnie na pastwisko gdzie był Parnasuss. Będę miał tylko chwilkę żeby mu powiedzieć. Gdy doszliśmy na tyle blisko by Parnus usłyszał wrzasnąłem:
- Parnasuss! Parnasuss!
- Co jest młody?
- W naszej stajni jest klacz. I miałem ja ją pokryć, ale jej właścicielka zmieniła zdanie i chce żebyś to ty ją pokrył!
- Co?! Guns będzie wściekła jak się dowie. A dowie się na pewno.
- Ma na imię Cilck Tuch i jest okropną zrzędą.
- Tak jak większość które przyjeżdżają.
- Aha.. Musisz uważać. Jest.. Nie najładniejsza.
- Ehh... Pogonię ją i tyle.
- No dobra. Trzymaj się!
Parnasussa już prowadziła Tif do stajni, a ja stałem z głową nad bramą i czekałem aż zobaczę jego sylwetkę. Wtem podeszła do mnie Luna.
- I jak poszło?
- Jej właścicielka zmieniła zdanie. Chce Parnasussa.
- Kobiety tak mają.
- Ty w pewnym sensie jesteś kobietą. No bo jesteś klaczą, czyli końskim odpowiednikiem kobiety.
- Tak wiem.
- Nieważne.. Wiesz że podobno budują nową stajnię, bo powoli zaczyna brakować miejsc?
- Serio?
- Tak. Ciekawy jestem kiedy zakończy się budowa.
- I jak będzie wyglądać po skończeniu.
- No.
Po kilku godzinach gadania zebrałem się na odwagę.
- Luna?
- Tak?
- Bo wiesz.. Od dawna mi się podobasz.. Czy zostaniesz moją drugą połówką?

<Luna?>

23 sierpnia 2013

Od Evolett ,,Zawody"

Z samego rana przyszli po mnie do stajni. Byłam bardzo zestresowana, w końcu dziś dogrywka zawodów. Nagle usłyszałam kroki. Co najmniej dwóch osób. Tak, to były dwie osoby. Marta weszła do mojego boksu, a do Rosy weszła inna dziewczyna. Po chwili do stajni wszedł Frank - trener koni wyścigowych. On sam trenował legendarną Ruffian. Da gest dziewczynom i poszły do siodlarni. Przyniosły lekkie wyścigowe siodła i dokładnie założyły je na nas. Wiedziałam że niebawem staniemy tylko my dwie w bramkach wyścigowych i zacznie się gonitwa. Marta założyła toczek. Miała na sobie ładną niebiesko-białą kurtkę, białe spodnie i czarne buty. Miałam czaprak taki jak Marta kurtkę, niebiesko-biały do tego niebieskie owijki i niebiesko-białą osłonkę na oczy. Wyglądałam trochę jak Pasio z filmu ,,Zebra z klasą". Do tego wszystkiego czarne siodło i ogłowie. Marta zaprowadziła mnie na tor wyścigowy. Chwilę stępowałyśmy z Rosą, później chwilka kłusa i stanęłyśmy w bramkach. Kątem oka widziałam że przy płocie toru zebrały się wszystkie konie. Byłam bardzo zestresowana. Wspierałam się w myślach. Erwa i Emira patrzyły z nadzieją w oczach, nie mogę ich zawieść.
- Evo! Jesteś gotowa?
- Tak Rosa, a ty?
- Bardziej gotowa już nie będę.
Zarżałam do niej cicho i radośnie. Spojrzała na mnie ciepło i nagle poczułam lekkie szarpnięcie za wędzidło. No tak miałam się skupić na wyścigu, a nie na pogaduszkach. Marta spięła się i nagle usłyszałam sygnał i bramka Rosy się otworzyła, a moja nie. Zatrzymali wyścig i ustawili mnie w innej bramce. Rosa stanęła w swojej i znów czekałyśmy na sygnał. Moja bramka i Rosy otworzyła się bez problemu. Ruszyłyśmy szybkim galopem i po chwili cwałem. Wyprzedziłam ją i nagle poczułam ból w tylnej nodze. Zwolniłam ale dalej wytrwale biegłam. Marta zorientowała się dopiero gdy Rosa mnie wyprzedziła. Zaczęła mnie hamować ale nie słuchałam się jej. Mimo nieprzyjemnego ciągnięcia za wędzidło trochę przyspieszyłam i zrównałam się z Rosą. Ona, choć już zmęczona przyspieszyła i zobaczyłam metę. Przyspieszyłam i zmniejszyłam dystans między nami. Noga zaczynała boleć coraz bardziej z każdą chwilą zwolniłam i ostatecznie jako druga wbiegłam na metę. Marta od razu zatrzymała mnie do stępa i zsiadła pospiesznie. Zawołała Franka.
- Panie Franku!
- Tak Marto?
- Z Evolett coś jest nie tak!
- Przecież widzę, przegrała..
- To chyba tylna noga, ale nie jestem pewna.
- Dlaczego jej nie zatrzymałaś?!
- Bo nie dałam rady! Była uparta i koniecznie chciała dokończyć wyścig!
- Spokojnie Marto. Skoro biegła dalej to nie jest to raczej nic poważnego. Pójdę po weterynarza. Tiffany zadzwoniła by mieć obstawę jakby się coś stało.
- Dobrze.. Tylko szybko!
Frank pospiesznie poszedł gdzieś i zaraz przybiegła Tiffany. Tak bardzo lubiłam jej azjatycką twarz, że od razy do niej zarżałam i próbowałam wyrwać się Marcie, ale trzymała mnie mocno. Tif przytuliła mnie i poczułam jej łzę. Ścisnęła mnie chyba ze wszystkich swoich sił. Po chwili puściła i weterynarka dokładnie obejrzała wszystkie moje nogi. Gdy skończyła długo tłumaczyła coś Marcie, Frankowi i Tif. Tiffany uśmiechnęła się i później mi powiedziała że tylko ją delikatnie stłukłam i niebawem będzie zdrowa. Odprowadziła mnie do boksu i dokładnie pielęgnowała. Tak mnie wypucowała że równie dobrze mogłaby mnie sprzedać jako galopujące lustro. Byłam szczęśliwa, no prawie. Gdyby nie porażka na zawodach, tamtego dnia byłabym najszczęśliwszą klaczą pod słońcem.