Szczerze mówiąc zaniemówiłam. Odkąd straciłam kontakt z rodziną i
zamieszkałam w nowej stajni, straciłam wiarę, że jeszcze ktoś prócz nich
może mnie pokochać. Nic nie odpowiedziałam, tylko szturchnęłam go
chrapami i oddaliłam się kłusem.
Przy płocie czekała na mnie Annie, wzięła mnie do stajni, a później
zabrała na trening. Czułam się wspaniale. Przeskakiwałam nad
przeszkodami z największą łatwością. Cały czas obserwował nas trener
Mark. Gdy Ann mnie zatrzymała, ani ona ani on nic nie powiedzieli.
Patrzyłam na nich wzrokiem, jakbym chciała im powiedzieć "No, o co wam
chodzi?". Mark tylko się uśmiechnął i poszedł, a Annie przytuliła się do
mnie. Całą drogę do stajni mówiła mi, jaka jest ze mnie dumna i że
jeśli tak dobrze pójdzie mi na najbliższych zawodach to na pewno
wygramy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz