Z samego rana przyszli po mnie do stajni. Byłam bardzo zestresowana, w końcu dziś dogrywka zawodów. Nagle usłyszałam kroki. Co najmniej dwóch osób. Tak, to były dwie osoby. Marta weszła do mojego boksu, a do Rosy weszła inna dziewczyna. Po chwili do stajni wszedł Frank - trener koni wyścigowych. On sam trenował legendarną Ruffian. Da gest dziewczynom i poszły do siodlarni. Przyniosły lekkie wyścigowe siodła i dokładnie założyły je na nas. Wiedziałam że niebawem staniemy tylko my dwie w bramkach wyścigowych i zacznie się gonitwa. Marta założyła toczek. Miała na sobie ładną niebiesko-białą kurtkę, białe spodnie i czarne buty. Miałam czaprak taki jak Marta kurtkę, niebiesko-biały do tego niebieskie owijki i niebiesko-białą osłonkę na oczy. Wyglądałam trochę jak Pasio z filmu ,,Zebra z klasą". Do tego wszystkiego czarne siodło i ogłowie. Marta zaprowadziła mnie na tor wyścigowy. Chwilę stępowałyśmy z Rosą, później chwilka kłusa i stanęłyśmy w bramkach. Kątem oka widziałam że przy płocie toru zebrały się wszystkie konie. Byłam bardzo zestresowana. Wspierałam się w myślach. Erwa i Emira patrzyły z nadzieją w oczach, nie mogę ich zawieść.
- Evo! Jesteś gotowa?
- Tak Rosa, a ty?
- Bardziej gotowa już nie będę.
Zarżałam do niej cicho i radośnie. Spojrzała na mnie ciepło i nagle poczułam lekkie szarpnięcie za wędzidło. No tak miałam się skupić na wyścigu, a nie na pogaduszkach. Marta spięła się i nagle usłyszałam sygnał i bramka Rosy się otworzyła, a moja nie. Zatrzymali wyścig i ustawili mnie w innej bramce. Rosa stanęła w swojej i znów czekałyśmy na sygnał. Moja bramka i Rosy otworzyła się bez problemu. Ruszyłyśmy szybkim galopem i po chwili cwałem. Wyprzedziłam ją i nagle poczułam ból w tylnej nodze. Zwolniłam ale dalej wytrwale biegłam. Marta zorientowała się dopiero gdy Rosa mnie wyprzedziła. Zaczęła mnie hamować ale nie słuchałam się jej. Mimo nieprzyjemnego ciągnięcia za wędzidło trochę przyspieszyłam i zrównałam się z Rosą. Ona, choć już zmęczona przyspieszyła i zobaczyłam metę. Przyspieszyłam i zmniejszyłam dystans między nami. Noga zaczynała boleć coraz bardziej z każdą chwilą zwolniłam i ostatecznie jako druga wbiegłam na metę. Marta od razu zatrzymała mnie do stępa i zsiadła pospiesznie. Zawołała Franka.
- Panie Franku!
- Tak Marto?
- Z Evolett coś jest nie tak!
- Przecież widzę, przegrała..
- To chyba tylna noga, ale nie jestem pewna.
- Dlaczego jej nie zatrzymałaś?!
- Bo nie dałam rady! Była uparta i koniecznie chciała dokończyć wyścig!
- Spokojnie Marto. Skoro biegła dalej to nie jest to raczej nic poważnego. Pójdę po weterynarza. Tiffany zadzwoniła by mieć obstawę jakby się coś stało.
- Dobrze.. Tylko szybko!
Frank pospiesznie poszedł gdzieś i zaraz przybiegła Tiffany. Tak bardzo lubiłam jej azjatycką twarz, że od razy do niej zarżałam i próbowałam wyrwać się Marcie, ale trzymała mnie mocno. Tif przytuliła mnie i poczułam jej łzę. Ścisnęła mnie chyba ze wszystkich swoich sił. Po chwili puściła i weterynarka dokładnie obejrzała wszystkie moje nogi. Gdy skończyła długo tłumaczyła coś Marcie, Frankowi i Tif. Tiffany uśmiechnęła się i później mi powiedziała że tylko ją delikatnie stłukłam i niebawem będzie zdrowa. Odprowadziła mnie do boksu i dokładnie pielęgnowała. Tak mnie wypucowała że równie dobrze mogłaby mnie sprzedać jako galopujące lustro. Byłam szczęśliwa, no prawie. Gdyby nie porażka na zawodach, tamtego dnia byłabym najszczęśliwszą klaczą pod słońcem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz