Pewnego słonecznego dnia bawiłam się z Fauną na pastwisku.
Tiffany się śmiała i patrzyła tak na prawdę nie wiedziałam o co chodzi.
Spytałam się:
- Fauna! O co jej chodzi? My się tylko bawimy!
- Nie wiem!
Po chwili przyszła mama i się jej spytałam:
-Mamo! Czego Tiffany się tak śmieje?
- Śmiesznie się bawicie, figlujecie!
- Aaa...
- To dobrze. Choć przez chwilę oderwie się od tego, że Mohylew zmarła.
- To prawda.
- Może chcecie się przejść?
- Taaak!!! - Zawołałyśmy chórem.
- Więc chodźcie!
- Ale gdzie?!
- Proponuję przejść się na łąkę.
- Zaprowadzisz nas?
- Ale gdzie?
- No do tamtego wodospadu!
- Oj, dziewczynki...
- Mamo!
- To jest zbyt daleko! Chodźcie na tą łąkę.
- Dobrze.
Gdy szłyśmy na łąkę spotkałyśmy ciocię Magnolię, która powiedziała:
- A wy gdzie idziecie?
- Na łąkę! - powiedziałyśmy.
- A mogę przejść się z wami?
- Taaak! Mamo może?
- Oczywiście, że tak!
Gdy doszłyśmy zobaczyłyśmy... Zobaczyłyśmy... Nie wiem co to było.
- Mamo, ciociu! - Krzyknęłam przestraszona, zdziwiona.
Fakt było to coś małego a zarazem dziwnego.
Gdy mama podeszła powiedziała:
- Dziewczyny! To jest żaba.
- Bardziej ropucha... - wtrąciła się ciocia.
- Wracajmy już, bo nie zdążę na trening! Już 12:45!
Pobiegliśmy galopem do stajni.
Mama zaprowadziła nas do taty i prędko pobiegła na trening.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz