Gdy urodziłam byłam szczęśliwa! Miałam dwie zdrowe, piękne córeczki!
Gdy małe zaczęły chodzić... Wyprowadzili mnie niespodziewanie na ogrodzone pastwisko... Pan Barry przywiązał mnie do płotku - ogrodzenia pastwiska. Strasznie się bałam o nie, bo wprowadzali je do przyczepy a one zupełnie nie wiedziały co to jest ! Ciągle wołały mnie o pomoc wołając 'Mamo! Tato! Pomocy!!!' Zaczęłam rżeć i parskać niestety Dorita tam nie było jak i innych koni jedynie był Kaen, który spoglądał, ale nic nie mógł zrobić ani pomóc..
Gdy samochód odjechał wszyscy odeszli krzyczałam:
- Eeej!!! A ja?! Zostawcie mnie i moje źrebaki!
Zaczęłam ciągle chodzić w kółko aż coś się poluzowało widziałam ich!
Potem pociągnęłam, przeskoczyłam ogrodzenie i pobiegłam za samochodem. Nie znałam całkiem terenów..
Nagle samochód zniknął mi z oczu..
Biegłam skręciłam w lewo..
Próbowałam się wszystko zapamiętać gdzie biegnę.
Jak na razie były same łąki.. Zobaczyłam drzewa, były one piękne!
Zza nich było słychać śpiew, było też coś niezwykłego nie dało tego opisać się jednym słowem! Poszłam tam!
Zapomniałam o źrebakach byłam taka zainteresowana.
Weszłam ! Było słychać szum wody... Byłam baardzo spragniona!
Było ich trzy , a wszystkie spływały do jednego ujścia.
Nie można było tego nazwać rzeką. Ale stawem lub jeziorem jedyne co mnie zdziwiło to to, że nie było ujścia do morza...
Wyglądało to tak:
Gdy się napiłam wszystko, ale to wszystko mi się przypomniało i powiedziałam do siebie:
- Łał! Och, nie kompletnie zapomniałam moje córeczki!
Mógłby by być to eliksir pamięci!
Który wyglądał by tak:
- Muszę już wracać! Powiem o tym Dorito i razem z nim wtajemniczymy
Mohylew!
Gdy wróciłam każdy już był. Nawet córeczki! Najwyraźniej mnie szukali!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz