Przed treningiem na padok przyszła po mnie jakaś dziewczyna, nigdy jej tu nie widziałam. Pogłaskała mnie a później zaprowadziła przed stajnię. Zajęła się mną, a później poszłyśmy razem na trening. Dziewczyna jeździła świetnie, bardzo dobrze mi się z nią pracowało, byłam posłuszna na jej komendy, a czasami nawet przewidywałam jej ruchy. W końcu mnie zatrzymała.
- Brawo Annie! - powiedział trener Mark - Jak ci się na niej jeździło?
- Ona jest wspaniała! Od razu udało mi się z nią zgrać. - odpowiedziała Ann.
- Więc przyjmujesz moją propozycję? - zapytał się pan Brown.
- Jasne! - powiedziała Ann zsiadając z mojego grzbietu - Pójdę tylko zająć się Luną i powiem Tiffany.
- Ja jej to przekażę, a ty zajmij się SWOIM koniem - rzucił szybko Mark i poszedł.
Jak się okazało Annie stała się moją nową właścicielką, to ona jest teraz za mnie odpowiedzialna i będzie na mnie startować w zawodach. Nigdy nie miałam prawdziwego właściciela, zawsze jeździli na mnie różni dżokeje, którzy nawet się mną nie zajmowali. Ucieszyłam się bardzo, Ann była dla mnie miła i dbała o mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz