4 sierpnia 2013

Od Mossy

Pewnego dnia wcześnie rano zapakowali mnie do przyczepy. Wcale się nie zdziwiłam, ostatnimi czasy bardzo dużo podróżuję po pokazach. Zostałam nawet raz pokryta i mojego źrebaka sprzedali za sumy nie z tej ziemi. Po kilkunastu minutach dotarli ze mną na lotnisko. Samolotem zbyt często nie podróżuję. Jako że jestem spokojną klaczą, nie stawiałam im oporu. Załadowali mnie, sprawdzili czy wszystkie zabezpieczenia wytrzymają i poszli do kabiny pasażerskiej. Razem ze mną leciały jeszcze dwa lub trzy inne konie, ale zbyt rozmowne to one nie były. Jedyne co zobaczyłam wsiadając do samolotu to to że były wychudzone i poranione. Paskudny widok. Zastanawiałam się czy przeżyją ten lot. W powietrzu każda, nawet najmniejsza ranka boli. Wiem bo gdy na pastwisku swobodnie tarzałam się po ziemi zahaczyłam o kujące rośliny i lekko poraniłam grzbiet, ale w samolocie bardzo bolało. Z myśli wyrwało mnie głośne rżenie.
- Halo? Czy ktoś mnie słyszy?
Nie byłam pewna czy inne konie są widome i czy słyszą..
- Taak..
- Kim jesteś? Mogę ci jakoś pomóc?
- Pomóż..
- Ale jak?
- Boli.. Wszystko boli..
Wiedziałam że lot samolotem to będą dla nich najgorsze tortury więc zaczęłam głośno rżeć, ale nie mogłam za bardzo się wiercić bo byłam na bardzo krótkim uwiązie żeby nie stała mi się krzywda. Rżałam bardzo głośno i w końcu jeden z mężczyzn, którzy ze mną podróżowali przyszedł do mnie i wyprowadził z przegrody, kawałek ze mną pochodził po pokładzie, a ja cały czas ciągnęłam w stronę poranionych koni by dać mu znać że musi im pomóc. W końcu chyba mnie zrozumiał i poszedł za mną do nich. Koń ledwo stał było mu widać wszystkie żebra i był bardzo poraniony.
- O raju.. Biedaki.. Musimy przełożyć lot. Te konie nie mogą lecieć w tym stanie!
Mężczyzna szybko przywiązał mnie do uchwytu obok tego konia i poleciał do innych w kabinie pasażerskiej.
- Jak masz na imię?
- Nie mam imienia... Mam numer..
- Jaki?
- 28.08..
- Co oznacza ten numer?
- kiedy zawiozą mnie do rzeźni..
- Nie mogą! To okrutne!
- Tak.. Ale konie są bezsilne.. Biją nas batem tak mocno że ledwo stoimy.
- Jesteś klaczą czy ogierem?
- Ogierem...
- Miło mi cię poznać. Jestem Mossy.
- Mi też.. Dzięki za pomoc.
Naszą rozmowę przerwał odgłos kroków. To ludzi szli. O czymś mówili, a później mnie i 28.08 zaprowadzili z powrotem do przyczepy. Musieli mu pomagać, bo był tak poraniony że bałam się patrzeć.
- Gdzie nas zabierają Mossy?
- Do stajni. Będą cię leczyć.
- A jedzenie?
- Dostaniesz... To oczywiste. Jestem znana z tego że pomagam innym.
- Miło..
- Jak chciałbyś mieć na imię?
- Hmm... Nie wiem..
- Zastanów się..
- Silver jest ładne.
- Tak! Więc witaj Silver.
Później gadaliśmy trochę i po dwóch godzinach stwierdziłam że jedziemy za długo. Byłam jednak zbyt zmęczona by interweniować. Gdy się obudziłam byłam bardzo głodna więc zjadłam kilka jabłek i marchewek które miałam w żłobie. Silver jeszcze spał i wiedząc jak był traktowany pozwoliłam mu na dłuższy sen. Po kilkunastu minutach przyczepa się zatrzymała, budząc przy tym Silvera.
- Gdzie jesteśmy?
- Nie wiem Silver..
Po chwili rampa przyczepy opadła i zobaczyłam znajomy widok.
- Champion Horse!
- Co takiego?
- Tutaj się urodziłam! Jestem w domu!
- A ja?
- To twój nowy dom! Tylko czy tata cię przyjmie..
Wyprowadzili nas bardzo uważając na Silvera, od razu puścili nas na pastwisko gdzie były wszystkie konie. Zobaczyłam wiele nowych, oraz kilku mi brakowało.. W tym taty! Podbiegłam do mamy.
- Mamo, gdzie tata?!
- Porwali go.. Nie wiemy nawet czy żyje..
- Co?! Nie.. To się nie dzieje... To tylko sen..
- To nie sen!
- Nie..
Pobiegłam do Evo, Dorita i Arrow'a.
- Cześć!
 -Witaj!
Obok nich stały dwie klaczki, gniada i kasztanowata.
- Jestem Mossy, a wy?
- Cześć ciociu!
- Cześć ciociu!
- Evo, Dorito.. Czyje to dzieci?
- Moje i Arrow'a.
- Masz dwie córeczki?
- Tak.
- Cudownie. A ty Dorito masz kogoś na oku?
- Jestem z Rosą.
W tym momencie podeszła jasnosiwa klacz.
- Witaj, jestem Mossy. Ty pewnie jesteś Rosa?
- Tak. Magnolia i Warious to moje rodzeństwo.
- Magnolia?
- Tak.
Później rozmawiałam jeszcze z innymi końmi i przedstawiałam wszystkim Silvera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz