- Cześć Kaena!
- Witaj Mos, mogę w czymś pomóc?
- Chcę kupić Eliksir Ciąży..
- Jasne.. Czekaj jest gdzieś w magazynie kilka sztuk. Zaraz ci jedną przyniosę.
Kay weszła do magazynu, a ja cierpliwie czekałam. W końcu wyszła ze srebrnym flakonikiem.
- Dzięki.
- 90 Mag.
- Proszę.
Położyłam na ladzie 90 monet Magowych. Wzięłam eliksir i odeszłam. Ukryłam się w kępce drzew i wypiłam cały flakon na raz. Oby zadziałał.Nagle poczułam mocne skurcze. Jeżeli skrócił ciążę to zaraz zacznę rodzić!
- Pomocy!
Natychmiast przybiegła Tiffany, a za nią Erwa i Magnolia. Gdy Tiffany zobaczyła co się dzieje natychmiast zadzwoniła p weterynarza. Ból był tak okropny że położyłam się i leżałam nieruchomo. Jedyny sposób by pozbyć się tego okropnego bólu. Tiffany ciągle mnie głaskała i uspokajała. Po chwili przyjechał weterynarz. Rodziłam z 5 godzin, chyba że zaliczyć jeszcze 2 godziny okropnych skurczy i bólu. Gdy w końcu urodziłam śliczną karą klaczkę z białymi skarpetkami byłam szczęśliwa. Silver ciągle był obok mnie i czuwał. Byłam bardzo szczęśliwa.
- Silver..
- Tak skarbie?
- Jak ją nazwiemy?
- Może po babci, Mohylew II.
- Wspaniały pomysł. Zgadzam się.
- Więc witaj w rodzinie Mohylew II!
Głośno śmialiśmy się razem ze wszystkimi końmi. Nawet Cilck Tuch się uśmiechała. Teraz ona też jest babcią.
30 sierpnia 2013
Od Cilck Tuch - C.D. Magnolii
- Mam pomysł. Daj mi je.
Magnolia delikatnie położyła mi na grzbiet zarówno ptaka jak i matkę. Spojrzała na mnie niepewnie.
- Zaufaj mi. Nic im się nie stanie.
- Dobrze.
Nagle ruszyłam galopem a przestraszona i zszokowana tym widokiem Magnolia ruszyła za mną w pościg.
- Zabijesz je!
- Zaufaj mi!
Pogalopowałam prosto na halę. Tak jak myślałam. Był tam Silver a na jego grzbiecie siedziała Tiffany. To do niej przyszłam.
- Mamo! Co ty wyprawiasz?!
- Ratuję życie kilku ptaszków!
Silver stanął w miejscu e ja ustawiłam się równolegle z nim, tak by Tiffany zobaczyła ptaki leżące na moim grzbiecie. Nadal tam były.
- Ohh. Tuch po co przyniosłaś te ptaszęta.
Zarżałam mając nadzieję że zrozumie..
- Dlaczego on sobie po prostu nie poleci? Dlaczego on ma tak dziwnie wygięte skrzydło? Zaczekaj.. Mam gdzieś transporter dla kotów. Wsadzę je tam i zawiozę do weterynarza.
Tiffany dała Silverowi mocną łydkę i ruszyła galopem w stronę budynku w którym była między innymi siodlarnia i paszarnia. Było tam też kilka kanap, by między lekcjami zarówno uczniowie jak i nauczyciele mogli sobie tam odpocząć. Cierpliwie czekałam na chali spokojnie stępując. Nagle na halę wparowała Magnolia.
- Morderczyni!
- Ptaki są całe i zdrowe, a Tiffany zaraz zabierze je do weterynarza..
- Mogłaś je zabić!
- Fakt, mogłam.. Ale tego nie zrobiłam.Uspokój się Magnolia, nic im nie jest i niebawem pojadą do weterynarza. Razem uratowałyśmy im życie. Gdyby nie to że je zabrałyśmy, pewnie już by były trawione przez jakiegoś lisa.
-Wiem.. Po prostu bardzo się zdenerwowałam.. Przepraszam..
- To ja przepraszam.. Powinnam była ostrzec cię co zamierzam zrobić.
Naszą rozmowę przerwała Tiffany wchodząc z transporterem dla kotów całym wyłożonym gazetami kocykami i innymi miękkimi rzeczami. O ile mnie wzrok nie myli to jest też chyba kilka pluszaków.
- Grzeczne klaczki. Uratowałyście małe ptaszęta.
Tiffany ostrożnie zdejmowała jedno po drugim z mojego grzbietu i wsadzała prosto do transportera. Byłam bardzo szczęśliwa, bo wiedziałam że z nimi będzie już tylko lepiej.
Magnolia delikatnie położyła mi na grzbiet zarówno ptaka jak i matkę. Spojrzała na mnie niepewnie.
- Zaufaj mi. Nic im się nie stanie.
- Dobrze.
Nagle ruszyłam galopem a przestraszona i zszokowana tym widokiem Magnolia ruszyła za mną w pościg.
- Zabijesz je!
- Zaufaj mi!
Pogalopowałam prosto na halę. Tak jak myślałam. Był tam Silver a na jego grzbiecie siedziała Tiffany. To do niej przyszłam.
- Mamo! Co ty wyprawiasz?!
- Ratuję życie kilku ptaszków!
Silver stanął w miejscu e ja ustawiłam się równolegle z nim, tak by Tiffany zobaczyła ptaki leżące na moim grzbiecie. Nadal tam były.
- Ohh. Tuch po co przyniosłaś te ptaszęta.
Zarżałam mając nadzieję że zrozumie..
- Dlaczego on sobie po prostu nie poleci? Dlaczego on ma tak dziwnie wygięte skrzydło? Zaczekaj.. Mam gdzieś transporter dla kotów. Wsadzę je tam i zawiozę do weterynarza.
Tiffany dała Silverowi mocną łydkę i ruszyła galopem w stronę budynku w którym była między innymi siodlarnia i paszarnia. Było tam też kilka kanap, by między lekcjami zarówno uczniowie jak i nauczyciele mogli sobie tam odpocząć. Cierpliwie czekałam na chali spokojnie stępując. Nagle na halę wparowała Magnolia.
- Morderczyni!
- Ptaki są całe i zdrowe, a Tiffany zaraz zabierze je do weterynarza..
- Mogłaś je zabić!
- Fakt, mogłam.. Ale tego nie zrobiłam.Uspokój się Magnolia, nic im nie jest i niebawem pojadą do weterynarza. Razem uratowałyśmy im życie. Gdyby nie to że je zabrałyśmy, pewnie już by były trawione przez jakiegoś lisa.
-Wiem.. Po prostu bardzo się zdenerwowałam.. Przepraszam..
- To ja przepraszam.. Powinnam była ostrzec cię co zamierzam zrobić.
Naszą rozmowę przerwała Tiffany wchodząc z transporterem dla kotów całym wyłożonym gazetami kocykami i innymi miękkimi rzeczami. O ile mnie wzrok nie myli to jest też chyba kilka pluszaków.
- Grzeczne klaczki. Uratowałyście małe ptaszęta.
Tiffany ostrożnie zdejmowała jedno po drugim z mojego grzbietu i wsadzała prosto do transportera. Byłam bardzo szczęśliwa, bo wiedziałam że z nimi będzie już tylko lepiej.
28 sierpnia 2013
Od Magnoli - CD Click Tuch
-Aha.. Ja ,ja nie pamiętam jak to było ze mną,nie pamiętam mojego początku :(
Pamiętam tylko ,że gdy moja opiekunka zmarła trafiłam do schroniska. Byłam pierwszym konie w tym stadzie :)
- Aha, szkoda... Ale teraz masz opiekuna ;) Łał!
- Może już wrócimy ?
- Dobra ,bo zaczyna się już ściemniać!
Gdy wracałyśmy zobaczyłam rannego ptaszka-miał złamane srzydło.Była to chyba dziewczynka ,bo obok niej były małe ,chyba jej dzieci.
- Co zrobimy? - spytała się Click
- Wezmę je na grzbiet ...
- Okej =D
Zaraz obok stadniny spytałam się ;
-Co z nimi zrobimy?
<Click ? >
Pamiętam tylko ,że gdy moja opiekunka zmarła trafiłam do schroniska. Byłam pierwszym konie w tym stadzie :)
- Aha, szkoda... Ale teraz masz opiekuna ;) Łał!
- Może już wrócimy ?
- Dobra ,bo zaczyna się już ściemniać!
Gdy wracałyśmy zobaczyłam rannego ptaszka-miał złamane srzydło.Była to chyba dziewczynka ,bo obok niej były małe ,chyba jej dzieci.
- Co zrobimy? - spytała się Click
- Wezmę je na grzbiet ...
- Okej =D
Zaraz obok stadniny spytałam się ;
-Co z nimi zrobimy?
<Click ? >
27 sierpnia 2013
Od Evolett - C.D. Hidalga
- To smutne.. I na pewno bardzo bolało.
- Tak.. Bolało..
- Przykro mi.. Ale teraz jesteś w dobrej formie!
- Tak, ale trauma zostaje na całe życie.
- Coś o tym wiem..
- Nie rozumiem..
- Miałam kiedyś traumatyczny wypadek.. Całkiem niedawno.
- Opowiedz! Jeśli chcesz oczywiście..
- To było zaledwie kilka dni po tym jak Arrow dołączył do naszej stajni. Powiedział że mimo że jest Folblutem świetnie skacze. No i chciałam się z nim ścigać na skakanie. I w końcu zaproponowałam spory rów. Skakałam przez niego wcześniej tylko dwa razy, w jedną stronę i z powrotem. On przeskoczył bez większego trudu. Ja doskoczyłam tylko przednimi nogami, pod tylnymi zabrakło mi ziemi. Później zwołali całą ekipę ratunkową żeby mnie stamtąd wyciągnąć. Od tamtej pory nie skaczę przez żadne rowy. Nawet malutkie, które przeskakiwałam jeszcze jako źrebię. Strasznie się boję.
<Hidalgo?>
- Tak.. Bolało..
- Przykro mi.. Ale teraz jesteś w dobrej formie!
- Tak, ale trauma zostaje na całe życie.
- Coś o tym wiem..
- Nie rozumiem..
- Miałam kiedyś traumatyczny wypadek.. Całkiem niedawno.
- Opowiedz! Jeśli chcesz oczywiście..
- To było zaledwie kilka dni po tym jak Arrow dołączył do naszej stajni. Powiedział że mimo że jest Folblutem świetnie skacze. No i chciałam się z nim ścigać na skakanie. I w końcu zaproponowałam spory rów. Skakałam przez niego wcześniej tylko dwa razy, w jedną stronę i z powrotem. On przeskoczył bez większego trudu. Ja doskoczyłam tylko przednimi nogami, pod tylnymi zabrakło mi ziemi. Później zwołali całą ekipę ratunkową żeby mnie stamtąd wyciągnąć. Od tamtej pory nie skaczę przez żadne rowy. Nawet malutkie, które przeskakiwałam jeszcze jako źrebię. Strasznie się boję.
<Hidalgo?>
Od Hidalga - C.D. Evolett
Zasmuciłem się. Kocham wyścigi. To całe moje życie...
- Podczas najważniejszego wyścigu w mojej historii, pod koniec wpadłem do dziury, wykopanej na drapieżniki. Ostra gałąź przebiła mi na wylot, po skosie miejsce koło łopatki. Nie odzyskałem sprawności
<Dokończysz Evolett?>
- Podczas najważniejszego wyścigu w mojej historii, pod koniec wpadłem do dziury, wykopanej na drapieżniki. Ostra gałąź przebiła mi na wylot, po skosie miejsce koło łopatki. Nie odzyskałem sprawności
<Dokończysz Evolett?>
Od Mossy
Muszę powiedzieć Silverowi! Muszę! Muszę! Muszę!
- Silver..
- Tak skarbie?
- Bo ja... Ja jestem w ciąży..
Silver stał wgapiony we mnie z niedowierzaniem.. Bałam się jak na to zareaguje.. Spuściłam wzrok czekając na zimną odpowiedź.
- To... To cudownie!
- Co?! Myślałam że będziesz zły..
- Znasz mnie. Ja nie umiem się na ciebie gniewać.
- Wiem. Tak bardzo cię kocham..
- Muszę iść się przygotować do treningu.
- Dobrze. To pa. Ja spróbuję jakoś nakłonić Tiffany żeby zabrała mnie do weterynarza.
- Dobrze!
Idąc do płotu zobaczyłam Lunę. Leżała na trawie i wyglądała jak martwa, gdyby nie to że oddychała.
- Luna! Co ci się stało?
- Nic..
- Przecież widzę. Jesteś przygnębiona. Co jest?
<Luna?>
- Silver..
- Tak skarbie?
- Bo ja... Ja jestem w ciąży..
Silver stał wgapiony we mnie z niedowierzaniem.. Bałam się jak na to zareaguje.. Spuściłam wzrok czekając na zimną odpowiedź.
- To... To cudownie!
- Co?! Myślałam że będziesz zły..
- Znasz mnie. Ja nie umiem się na ciebie gniewać.
- Wiem. Tak bardzo cię kocham..
- Muszę iść się przygotować do treningu.
- Dobrze. To pa. Ja spróbuję jakoś nakłonić Tiffany żeby zabrała mnie do weterynarza.
- Dobrze!
Idąc do płotu zobaczyłam Lunę. Leżała na trawie i wyglądała jak martwa, gdyby nie to że oddychała.
- Luna! Co ci się stało?
- Nic..
- Przecież widzę. Jesteś przygnębiona. Co jest?
<Luna?>
Od Cilck Tuch - C.D. Magnolii
- Nie zostawił mnie.. To ja poszłam w stronę źródła eliksiru, a on nie zauważył mojego zniknięcia i pogalopował dalej. Ja nie znam tych terenów.
- Aha.. Wiesz.. Jesteś inna niż myślałam..
- Dzięki.. Potrafię być jeszcze milsza..
- Nie do wiary.. Bez urazy ale wydawałaś się być wredną jędzą.
- Wiem.. Zawsze taka jestem. Jak miałam dwa i pół roku urodziłam pierwsze źrebię. Silver był moim 4 lub 5 źrebakiem. Jako jedyny nie był kary, gniady, ani kasztanowaty. Cała reszta właśnie tata była. Moja matka wiodła taki sam żywot. Ja byłam jej ostatnim źrebakiem. Zmarła z wycieńczenia. Wiedziałam że ze mną będzie tak samo, ale jednak nie. Jestem bardzo szczęśliwa że tutaj trafiłam.
<Magnolia? Może coś się wydarzyło?>
- Aha.. Wiesz.. Jesteś inna niż myślałam..
- Dzięki.. Potrafię być jeszcze milsza..
- Nie do wiary.. Bez urazy ale wydawałaś się być wredną jędzą.
- Wiem.. Zawsze taka jestem. Jak miałam dwa i pół roku urodziłam pierwsze źrebię. Silver był moim 4 lub 5 źrebakiem. Jako jedyny nie był kary, gniady, ani kasztanowaty. Cała reszta właśnie tata była. Moja matka wiodła taki sam żywot. Ja byłam jej ostatnim źrebakiem. Zmarła z wycieńczenia. Wiedziałam że ze mną będzie tak samo, ale jednak nie. Jestem bardzo szczęśliwa że tutaj trafiłam.
<Magnolia? Może coś się wydarzyło?>
Od Magnolii C.D. Click Tuch
- Na mnie możesz polegać ;)
- Dzięki!
- Wiesz... No ja też byłam w schronisku ... I trochę wiem jak to jest :(
- Aha.
- Dlaczego Cię Silver zostawił?
<Click?>
- Dzięki!
- Wiesz... No ja też byłam w schronisku ... I trochę wiem jak to jest :(
- Aha.
- Dlaczego Cię Silver zostawił?
<Click?>
Od Luny
Właśnie wróciłam z przejażdżki po lesie z moją panią. Weszłam na padok. Było tam inaczej niż zawsze, gwarno i głośno. Byłam ciekawa co wywołało takie zamieszanie. Podbiegłam do Kaena:
- Hej, Kaean! Co tu się dzieje?
- To ty nie wiesz? Dzisiaj rano właścicielka tej Click Tuch ją tu dzisiaj zostawiła!
- A Tiffany nic o tym nie wiedziała! - dodał Parnasuss, który akurat przechodził obok - W dodatku jest mamą Silvera!
- Tiffany nic nie wiedziała? Zaraz... Jak to jest mamą Silvera?!
- No, normalnie! Odnaleźli się po latach! - krzyknął Kaen.
- Co tu się w ogóle wyprawia... - powiedziałam zrezygnowana, bo zaczęłam się w tym wszystkim gubić...
Odeszłam od nich, zostawiając to całe zamieszanie w tyle. W głębi serca zrobiło mi się trochę smutno, nawet Silver, który został uratowany od śmierci ma rodzinę, a ja nie mam nikogo. Tak bardzo tęskniłam za rodzicami i bratem. Położyłam się na trawie, a łza zakręciła mi się w oku...
- Hej, Kaean! Co tu się dzieje?
- To ty nie wiesz? Dzisiaj rano właścicielka tej Click Tuch ją tu dzisiaj zostawiła!
- A Tiffany nic o tym nie wiedziała! - dodał Parnasuss, który akurat przechodził obok - W dodatku jest mamą Silvera!
- Tiffany nic nie wiedziała? Zaraz... Jak to jest mamą Silvera?!
- No, normalnie! Odnaleźli się po latach! - krzyknął Kaen.
- Co tu się w ogóle wyprawia... - powiedziałam zrezygnowana, bo zaczęłam się w tym wszystkim gubić...
Odeszłam od nich, zostawiając to całe zamieszanie w tyle. W głębi serca zrobiło mi się trochę smutno, nawet Silver, który został uratowany od śmierci ma rodzinę, a ja nie mam nikogo. Tak bardzo tęskniłam za rodzicami i bratem. Położyłam się na trawie, a łza zakręciła mi się w oku...
Od Cilck Tuch - C.D. Magnolii
- Bo zgubiłam się na przejażdżce z Silverem.. Nie znam drogi do domu..
- Ojej.. Chodź, i tak już miałam wracać..
- Naprawdę?
- Tak. Chodźmy.
Byłam bardzo wdzięczna Magnolii. Gdyby nie ona błądziłabym bez końca.
- Wiesz Magnolia.. Ja.. Przepraszam za moje zachowanie.. Kiedy jestem w otoczeniu koni, których nie znam czuję się zagrożona i jestem wredna. Przez lata gdzie nigdy nie znałam innego konia charakter mi się wyrobił. Ale ja naprawdę nie chciałam taka być dla was. Myślałam że jestem tu tylko na chwilę, a tymczasem moja właścicielka mnie tu zostawiła.
<Magnolia?>
- Ojej.. Chodź, i tak już miałam wracać..
- Naprawdę?
- Tak. Chodźmy.
Byłam bardzo wdzięczna Magnolii. Gdyby nie ona błądziłabym bez końca.
- Wiesz Magnolia.. Ja.. Przepraszam za moje zachowanie.. Kiedy jestem w otoczeniu koni, których nie znam czuję się zagrożona i jestem wredna. Przez lata gdzie nigdy nie znałam innego konia charakter mi się wyrobił. Ale ja naprawdę nie chciałam taka być dla was. Myślałam że jestem tu tylko na chwilę, a tymczasem moja właścicielka mnie tu zostawiła.
<Magnolia?>
26 sierpnia 2013
Od Cilck Tuch - C.D. Kaena
Zamknęli mnie na maneżu.. Nagle na maneż wskoczył przez płot jakiś ogier. Był podobny do jednego z moich źrebiąt. Miałam tylko jedno tej maści. To niemożliwe.. Pewnie maluch wylądował w rzeźni..
- Cilck Tuch?
- Tak..
- Moja matka miała tak na imię..
- Silver?
- Mama?
- Silver!
Rzuciłam się na niego i mocno się do niego przytuliłam.
- Synku! Myślałam że oddali cię do rzeźni.. Bo tak miało być, ale uratowała mnie pewna klacz, Mossy. Jest córką dawnych alf.
- Dawnych?
- Ojca skradziono. Dużo warty Arab. Matka zmarła ze starości.
- Kto teraz jest alfą?
- Ich najstarsza córka wraz ze swoim mężem Arrowem.
- Synku... Kocham cię..
- Mamo ja mam żonę!
- Ale tak rodzinnie cię kocham..
- Ja ciebie też..
- Teraz czuję że jestem bezpieczna.
- Udamy się razem na przejażdżkę?
- Dobrze.
Przeskoczyliśmy płot i pobiegliśmy w las mijając tor wyścigowy. Las był piękny. Galopem przedarliśmy się aż na plażę. Wybiegliśmy na najbardziej wysuniętą część plaży w stronę morza. Morska bryza i szum fal bardzo relaksowały. Pierwszy raz w życiu byłam na plaży. Do tej pory stałam albo w ciasnym boksie w ciąży lub ze źrebakiem. Albo stałam w jakiejś stajni czekając na pokrycie tu było ślicznie.
- Mamo, musimy wracać!
- Dobrze! Chodźmy!
Fale były tak głośne że musieliśmy krzyczeć. Biegliśmy naokoło obok jeziora. Było tam też źródło Eliksiru Pamięci. Na chwilę o wszystkim zapomniałam i pobiegłam w źródła. Napiłam się eliksiru i przypomniałam sobie o tym że właśnie wracałam z Silverem do domu. Nigdzie go nie widziałam, ani nie słyszałam. Nie znałam drogi do domu. Zaczęłam głośno płakać..
- Cilck Tuch?
- Tak..
- Moja matka miała tak na imię..
- Silver?
- Mama?
- Silver!
Rzuciłam się na niego i mocno się do niego przytuliłam.
- Synku! Myślałam że oddali cię do rzeźni.. Bo tak miało być, ale uratowała mnie pewna klacz, Mossy. Jest córką dawnych alf.
- Dawnych?
- Ojca skradziono. Dużo warty Arab. Matka zmarła ze starości.
- Kto teraz jest alfą?
- Ich najstarsza córka wraz ze swoim mężem Arrowem.
- Synku... Kocham cię..
- Mamo ja mam żonę!
- Ale tak rodzinnie cię kocham..
- Ja ciebie też..
- Teraz czuję że jestem bezpieczna.
- Udamy się razem na przejażdżkę?
- Dobrze.
Przeskoczyliśmy płot i pobiegliśmy w las mijając tor wyścigowy. Las był piękny. Galopem przedarliśmy się aż na plażę. Wybiegliśmy na najbardziej wysuniętą część plaży w stronę morza. Morska bryza i szum fal bardzo relaksowały. Pierwszy raz w życiu byłam na plaży. Do tej pory stałam albo w ciasnym boksie w ciąży lub ze źrebakiem. Albo stałam w jakiejś stajni czekając na pokrycie tu było ślicznie.
- Mamo, musimy wracać!
- Dobrze! Chodźmy!
Fale były tak głośne że musieliśmy krzyczeć. Biegliśmy naokoło obok jeziora. Było tam też źródło Eliksiru Pamięci. Na chwilę o wszystkim zapomniałam i pobiegłam w źródła. Napiłam się eliksiru i przypomniałam sobie o tym że właśnie wracałam z Silverem do domu. Nigdzie go nie widziałam, ani nie słyszałam. Nie znałam drogi do domu. Zaczęłam głośno płakać..
Nowość!
Do Champion Horse dotarła nowa nowość! Mianowicie Qesty! Można je wykonywać a szczegóły napisane są w zakładce Quizy/Konkursy/Qesty! Zachęcam do wykonywania bo się opłaca!
Przejażdżka /Od Magnolii
Pewnego dnia postanowiłam się przebiec galopem do lasu.
Gdy byłam w połowie nagle coś usłyszałam ... jakieś jęki, płacz?
Zaczęłam się bać ,po prostu się przestraszyłam!
Nie wiedziałam kto to? Bałam się ,może to jakiś ogier?
Podbiegłam gdzieś i się przewróciłam 30 min. bolała mnie noga ,gdy wracałam dalej to usłyszałam!
Kłusem pobiegłam w prawo... Iii zobaczyłam Click Tuch!
Mimo ,że była dla nas nie miła spytałam się jej:
- Hej, co się stało ?
<Click Tuch ? >
Gdy byłam w połowie nagle coś usłyszałam ... jakieś jęki, płacz?
Zaczęłam się bać ,po prostu się przestraszyłam!
Nie wiedziałam kto to? Bałam się ,może to jakiś ogier?
Podbiegłam gdzieś i się przewróciłam 30 min. bolała mnie noga ,gdy wracałam dalej to usłyszałam!
Kłusem pobiegłam w prawo... Iii zobaczyłam Click Tuch!
Mimo ,że była dla nas nie miła spytałam się jej:
- Hej, co się stało ?
<Click Tuch ? >
Od Guns N' Roses - C.D. Parnasussa
-Oj to dobrze, kocham Cię i nie chciałam żeby coś się stało.
-Ja Ciebie też, chce zapomnieć o tym dniu.
-Ja również. Idziemy.
Bardzo się ucieszyłam ze wszystko ok. Tak bardzo kocham tego ogiera.
-Ja Ciebie też, chce zapomnieć o tym dniu.
-Ja również. Idziemy.
Bardzo się ucieszyłam ze wszystko ok. Tak bardzo kocham tego ogiera.
C.D. ,,Niemiłe wrażenie" - Od Kaena
- Nie pomagaj jej Floro. Ona jest zła.
- Co?! Ja to wszystko słyszę! Wy.. Wy wredne niedorozwinięte źrebaki!
- Nie ma co. Chodźcie.
Odwróciliśmy się i razem poszliśmy. Nagle usłyszałem głos znienawidzonej klaczy.
- Czekajcie!
Odwróciłem się do niej jako jedyny.
- Na co?
- Ja.. Ja nie jestem taka jak by się mogło wydawać!
- Ach tak?
- Ja taka jestem.. Kiedy jestem w otoczeniu, w którym nikogo nie znam..
- Mnie już znasz. I nie zrobiłaś na mnie dobrego wrażenia!
- Wiem.. Przepraszam..
- Co ty tu w ogóle robisz?
- Sama nie wiem..
- Jesteś jedynym koniem twojej właścicielki?
- W pewnym sensie..
- To znaczy?
- Zawsze mnie kryje gdy tylko urodzę źrebaka.. Miałam ich chyba z tysiąc! Każdego po kilku tygodniach zabiera i sprzedaje. Czasem do szkółek, czasem na rzeź. - mówiąc to zakręciła jej się łza w oku.
- Nic na to nie poradzę. Ale dlaczego się ciebie pozbyła i to akurat u nas?
- Nie wiem.. Ona jest dość dziwna..
- Zauważyłem! Podobnie jak ty!
- Przepraszam...
Zatkało mnie. Ta wredota powiedziała przepraszam?! Mam jakieś dziwne omamy.. Muszę od niej iść. Najlepiej jakby to był sen i jej wcale nie było w Champion Horse.. Nie mam do niej siły. Silver był źle traktowany! Może on da sobie z nią radę. Ja nie. Musze z nim pogadać! Flora, Fauna i cała reszta dawno byli na środku pastwiska, a ja dalej jak kołek sterczałem pod płotem. Nieopodal zauważyłem Silvera.
- Silver!
- Co Kaen?
- Ta klacz... Musisz z nią pogadać!
- Jakbyś nie wiedział jestem z Mossy..
- Nie o to chodzi! Proszę.
- Zgoda. Już idę.
Silver trochę od niechcenia przeskoczył płot i wdał się w rozmowę z Tuch.
<Silver? Tuch?>
- Co?! Ja to wszystko słyszę! Wy.. Wy wredne niedorozwinięte źrebaki!
- Nie ma co. Chodźcie.
Odwróciliśmy się i razem poszliśmy. Nagle usłyszałem głos znienawidzonej klaczy.
- Czekajcie!
Odwróciłem się do niej jako jedyny.
- Na co?
- Ja.. Ja nie jestem taka jak by się mogło wydawać!
- Ach tak?
- Ja taka jestem.. Kiedy jestem w otoczeniu, w którym nikogo nie znam..
- Mnie już znasz. I nie zrobiłaś na mnie dobrego wrażenia!
- Wiem.. Przepraszam..
- Co ty tu w ogóle robisz?
- Sama nie wiem..
- Jesteś jedynym koniem twojej właścicielki?
- W pewnym sensie..
- To znaczy?
- Zawsze mnie kryje gdy tylko urodzę źrebaka.. Miałam ich chyba z tysiąc! Każdego po kilku tygodniach zabiera i sprzedaje. Czasem do szkółek, czasem na rzeź. - mówiąc to zakręciła jej się łza w oku.
- Nic na to nie poradzę. Ale dlaczego się ciebie pozbyła i to akurat u nas?
- Nie wiem.. Ona jest dość dziwna..
- Zauważyłem! Podobnie jak ty!
- Przepraszam...
Zatkało mnie. Ta wredota powiedziała przepraszam?! Mam jakieś dziwne omamy.. Muszę od niej iść. Najlepiej jakby to był sen i jej wcale nie było w Champion Horse.. Nie mam do niej siły. Silver był źle traktowany! Może on da sobie z nią radę. Ja nie. Musze z nim pogadać! Flora, Fauna i cała reszta dawno byli na środku pastwiska, a ja dalej jak kołek sterczałem pod płotem. Nieopodal zauważyłem Silvera.
- Silver!
- Co Kaen?
- Ta klacz... Musisz z nią pogadać!
- Jakbyś nie wiedział jestem z Mossy..
- Nie o to chodzi! Proszę.
- Zgoda. Już idę.
Silver trochę od niechcenia przeskoczył płot i wdał się w rozmowę z Tuch.
<Silver? Tuch?>
CD ,,Niemiłe Wrażenia'' /Od Flory
Poleciała mi łza ...
- Co się stało? - Spytał tata.
- Bo jak się przedstawiłam tej klaczy to ona powiedziała 'Nie gadam z bachorami' :(
- Och... No faktycznie niezbyt fajnie w stosunku do ciebie się zachowała.
Po chwili przybiegła Rosa z Fauną i mama powiedziała:
- Ta Click'a podnosiła głos na Faunę ,Flora dlaczego płaczesz?
- Bo ona powiedziała ,że jestem bachorem :'(
- No nie fajnie!
Mama zdenerwowana podbiegła do tej klaczy i powiedziała:
- Dlaczego jesteś nie miła dla Flory i Fauny?
- Nie mogę? Może byś mi pomogła?
- Yyy... ? -Spojrzałam na Kaena a ona pokręcił głową ...
<Kaen?>
- Co się stało? - Spytał tata.
- Bo jak się przedstawiłam tej klaczy to ona powiedziała 'Nie gadam z bachorami' :(
- Och... No faktycznie niezbyt fajnie w stosunku do ciebie się zachowała.
Po chwili przybiegła Rosa z Fauną i mama powiedziała:
- Ta Click'a podnosiła głos na Faunę ,Flora dlaczego płaczesz?
- Bo ona powiedziała ,że jestem bachorem :'(
- No nie fajnie!
Mama zdenerwowana podbiegła do tej klaczy i powiedziała:
- Dlaczego jesteś nie miła dla Flory i Fauny?
- Nie mogę? Może byś mi pomogła?
- Yyy... ? -Spojrzałam na Kaena a ona pokręcił głową ...
<Kaen?>
Od El Dorito ,,Niemiłe wrażenia"
Cóż za piękny dzień! Barry wszystkich już wyprowadził ze stajni. Tiffany jeszcze nie było. Barry sprzątał boksy. Nagle podjechała przyczepa. Wszystkie konie były na pastwisku. Czyżby jakiś nowy koń? Z przyczepy wysiadła kobieta, którą widziałem dzień wcześniej. Była z klaczą na którą wszyscy narzekają. Chyba miała na imię Cick Tuch. Co ta kobieta robi? Tak to ta klacz! A przynajmniej jest bardzo podobna.. Czemu ona ją przywiązała? Zaraz.. Gdzie ona jedzie?!
- Dorito, co to za klacz?
- To jest ta co wczoraj była w naszej stajni.
- A co ona tam robi?
- Jej właścicielka ją tu przed chwilą zostawiła..
- Tiffany jeszcze nie ma?
- Jest 7 rano! Jest tylko Barry!
- Niedobrze..
- Idę po niego. Ty Rosa proszę zostań tutaj.
- Dobrze.
Oddaliłem się kawałek i przeskoczyłem ogrodzenie. Udało się. Teraz do stajni. Barry jest teraz w stajni dla młodych koni. Galopem! Ruszyłem szybko i wparowałem prosto do stajni.
,, No chodź!"
- Hej.. Dorito, coś się stało?
,, Tak! Chodź!"
- Spokojnie.. Chodź tu..
Podpiął mi uwiąz, a ja nie zwlekając od razu wyciągnąłem go ze stajni. Jest silny, ale ja silniejszy. Nagle zobaczył klacz przywiązaną do naszego ogrodzenia.
- Co ona tu robi?! To to mi chciałeś pokazać prawda Dorito?
Pokiwałem głową, ale wyglądało to dość dziwacznie. Barry uśmiechnął się i zaprowadził mnie na pastwisko. Poszedł do klaczy i wprowadził ją na maneż. Nie chciał jej z nami mieszać. Nagle usłyszałem głos Parnasussa i Kaena.
- Co ona tu robi?!
- Kaen! Skąd ona się tu wzięła??
- Nie wiem Parnasuss. Ej! Dorito!
- Tak?
- Co ona tutaj robi?
- Jej właścicielka przyjechała zostawiła ją i pojechała, a Barry wpuścił ją na maneż.
- Nich ją szybko zabiera.
- Chłopaki, ona przywiązała ją łańcuchem! I to tak krótkim że jej pysk trzymał się słupka i nie miała możliwości nic zrobić!
- I tak jest wredna..
- Akurat.. Idę do Erwy.
- Zdradzasz Rosę?
Spojrzałem na nich spod ukosa. Miałbym zdradzić Rosę?
- To moja siostrzenica. Nic w tym dziwnego. Z resztą nie wasza sprawa.
Erwa rozmawiała z Fauną. Pogalopowałem do nich i Erwa dziwnie na mnie spojrzała.
- Coś nie tak Dorito?
- Mam do ciebie sprawę. Możemy pogadać w cztery oczy?
- Tak. Fauno pójdziesz na chwilę? Zaraz do ciebie przyjdę.
- Musisz iść na maneż i pogadać z tamtą klaczą. Później mi opowiesz jak się zachowywała. Proszę!
- Skoro to dla ciebie takie ważne.. Zgoda.
Pogalopowała do płotu i wskoczyła na parkur. Nowo wybudowany. Z parkuru prosto na maneż i rozmawiała z Tuch. Nagle poczułem szturchnięcie.
- Flora!
- Przepraszam..
- Co się stało?
<Flora
- Dorito, co to za klacz?
- To jest ta co wczoraj była w naszej stajni.
- A co ona tam robi?
- Jej właścicielka ją tu przed chwilą zostawiła..
- Tiffany jeszcze nie ma?
- Jest 7 rano! Jest tylko Barry!
- Niedobrze..
- Idę po niego. Ty Rosa proszę zostań tutaj.
- Dobrze.
Oddaliłem się kawałek i przeskoczyłem ogrodzenie. Udało się. Teraz do stajni. Barry jest teraz w stajni dla młodych koni. Galopem! Ruszyłem szybko i wparowałem prosto do stajni.
,, No chodź!"
- Hej.. Dorito, coś się stało?
,, Tak! Chodź!"
- Spokojnie.. Chodź tu..
Podpiął mi uwiąz, a ja nie zwlekając od razu wyciągnąłem go ze stajni. Jest silny, ale ja silniejszy. Nagle zobaczył klacz przywiązaną do naszego ogrodzenia.
- Co ona tu robi?! To to mi chciałeś pokazać prawda Dorito?
Pokiwałem głową, ale wyglądało to dość dziwacznie. Barry uśmiechnął się i zaprowadził mnie na pastwisko. Poszedł do klaczy i wprowadził ją na maneż. Nie chciał jej z nami mieszać. Nagle usłyszałem głos Parnasussa i Kaena.
- Co ona tu robi?!
- Kaen! Skąd ona się tu wzięła??
- Nie wiem Parnasuss. Ej! Dorito!
- Tak?
- Co ona tutaj robi?
- Jej właścicielka przyjechała zostawiła ją i pojechała, a Barry wpuścił ją na maneż.
- Nich ją szybko zabiera.
- Chłopaki, ona przywiązała ją łańcuchem! I to tak krótkim że jej pysk trzymał się słupka i nie miała możliwości nic zrobić!
- I tak jest wredna..
- Akurat.. Idę do Erwy.
- Zdradzasz Rosę?
Spojrzałem na nich spod ukosa. Miałbym zdradzić Rosę?
- To moja siostrzenica. Nic w tym dziwnego. Z resztą nie wasza sprawa.
Erwa rozmawiała z Fauną. Pogalopowałem do nich i Erwa dziwnie na mnie spojrzała.
- Coś nie tak Dorito?
- Mam do ciebie sprawę. Możemy pogadać w cztery oczy?
- Tak. Fauno pójdziesz na chwilę? Zaraz do ciebie przyjdę.
- Musisz iść na maneż i pogadać z tamtą klaczą. Później mi opowiesz jak się zachowywała. Proszę!
- Skoro to dla ciebie takie ważne.. Zgoda.
Pogalopowała do płotu i wskoczyła na parkur. Nowo wybudowany. Z parkuru prosto na maneż i rozmawiała z Tuch. Nagle poczułem szturchnięcie.
- Flora!
- Przepraszam..
- Co się stało?
<Flora
Od Luny - C.D. Kaena
Szczerze mówiąc zaniemówiłam. Odkąd straciłam kontakt z rodziną i
zamieszkałam w nowej stajni, straciłam wiarę, że jeszcze ktoś prócz nich
może mnie pokochać. Nic nie odpowiedziałam, tylko szturchnęłam go
chrapami i oddaliłam się kłusem.
Przy płocie czekała na mnie Annie, wzięła mnie do stajni, a później zabrała na trening. Czułam się wspaniale. Przeskakiwałam nad przeszkodami z największą łatwością. Cały czas obserwował nas trener Mark. Gdy Ann mnie zatrzymała, ani ona ani on nic nie powiedzieli. Patrzyłam na nich wzrokiem, jakbym chciała im powiedzieć "No, o co wam chodzi?". Mark tylko się uśmiechnął i poszedł, a Annie przytuliła się do mnie. Całą drogę do stajni mówiła mi, jaka jest ze mnie dumna i że jeśli tak dobrze pójdzie mi na najbliższych zawodach to na pewno wygramy.
Przy płocie czekała na mnie Annie, wzięła mnie do stajni, a później zabrała na trening. Czułam się wspaniale. Przeskakiwałam nad przeszkodami z największą łatwością. Cały czas obserwował nas trener Mark. Gdy Ann mnie zatrzymała, ani ona ani on nic nie powiedzieli. Patrzyłam na nich wzrokiem, jakbym chciała im powiedzieć "No, o co wam chodzi?". Mark tylko się uśmiechnął i poszedł, a Annie przytuliła się do mnie. Całą drogę do stajni mówiła mi, jaka jest ze mnie dumna i że jeśli tak dobrze pójdzie mi na najbliższych zawodach to na pewno wygramy.
Od Parnasussa - C.D. Guns N' Roses
- Witaj Guns.
- Co tam się stało?!
- Eee.. Noo..
- Mów!
- Daj mi chwilę niech oni mnie puszczą to ci wszystko wyjaśnię. Tak jest trochę niewygodnie.
- Dobra.
Szarpnąłem kilka razy ale czterej mężczyźni mocno mnie trzymali. Koniec końców wpuścili mnie na pastwisko i odpięli uwiązy.
- No więc chcieli żebym pokrył taką jedną Cilck Tuch. Brzydka i wredna.
- Mów dalej!
- To mi nie przerywaj!
- Dobra.. No mów.
- Wprowadzili mnie do stajni i gdyby nie Kaen, który miał ją pokryć wcześniej, ale jej właścicielka zmieniła zdanie i chciała mnie. Kaen mi powiedział co tam się dzieje i zaciągnęli mnie do stajni. Chcieli żebym ją pokrył, ale zamiast tego trochę ją pogryzłem i raz albo dwa razy zaliczyła kopniaka ode mnie. Wiem że to klacz i nie powinienem, ale tak mnie denerwowała że miałem ochotę ją zabić. W kółko powtarzała że wszystkie konie tu to niedorozwinięte źrebaki. To oberwała. Gdyby była wałachem, albo ogierem to bym ją zabił.
- Rozumiem.. Nic między wami niezaszło?
- Poza bójką to nic.
- Skrzywdziła cię?
- Raz niecelnie kopnęła. Zezowata klacz.
<Guns?>
- Co tam się stało?!
- Eee.. Noo..
- Mów!
- Daj mi chwilę niech oni mnie puszczą to ci wszystko wyjaśnię. Tak jest trochę niewygodnie.
- Dobra.
Szarpnąłem kilka razy ale czterej mężczyźni mocno mnie trzymali. Koniec końców wpuścili mnie na pastwisko i odpięli uwiązy.
- No więc chcieli żebym pokrył taką jedną Cilck Tuch. Brzydka i wredna.
- Mów dalej!
- To mi nie przerywaj!
- Dobra.. No mów.
- Wprowadzili mnie do stajni i gdyby nie Kaen, który miał ją pokryć wcześniej, ale jej właścicielka zmieniła zdanie i chciała mnie. Kaen mi powiedział co tam się dzieje i zaciągnęli mnie do stajni. Chcieli żebym ją pokrył, ale zamiast tego trochę ją pogryzłem i raz albo dwa razy zaliczyła kopniaka ode mnie. Wiem że to klacz i nie powinienem, ale tak mnie denerwowała że miałem ochotę ją zabić. W kółko powtarzała że wszystkie konie tu to niedorozwinięte źrebaki. To oberwała. Gdyby była wałachem, albo ogierem to bym ją zabił.
- Rozumiem.. Nic między wami niezaszło?
- Poza bójką to nic.
- Skrzywdziła cię?
- Raz niecelnie kopnęła. Zezowata klacz.
<Guns?>
Od Fauny - C.D. Rosy
- Cześć mamo!
- Cześć Fauno, gdzie byłaś?
- U Erwy, a co?
- Nic.. Co tam robiłaś?
- No.. Pomagałam jej i uczyła mnie różnych rzeczy. Takie zajęcia pozaszkolne.
- Mhm..
- Coś się stało?
- Mama wygrała wyścig z Evolett. To się stało! - wtrąciła Flora
- No to.. Gratuluję mamo. Mogę iść się pobawić?
- Dobrze skarbie.
Pogalopowałam do Emiry. Pokazała mi kilka sztuczek na wyłudzanie smakołyków. Jest w tym mistrzynią. Nagle zobaczyłam Lawiet'a. Jakiegoś takiego przygnębionego. Nigdy go takiego nie widziałam. Od razu do niego pokłusowałam.
- Cześć Lawiet!
- Witaj Fauno.
- Czemu jesteś taki smutny?
<Lawliet?>
- Cześć Fauno, gdzie byłaś?
- U Erwy, a co?
- Nic.. Co tam robiłaś?
- No.. Pomagałam jej i uczyła mnie różnych rzeczy. Takie zajęcia pozaszkolne.
- Mhm..
- Coś się stało?
- Mama wygrała wyścig z Evolett. To się stało! - wtrąciła Flora
- No to.. Gratuluję mamo. Mogę iść się pobawić?
- Dobrze skarbie.
Pogalopowałam do Emiry. Pokazała mi kilka sztuczek na wyłudzanie smakołyków. Jest w tym mistrzynią. Nagle zobaczyłam Lawiet'a. Jakiegoś takiego przygnębionego. Nigdy go takiego nie widziałam. Od razu do niego pokłusowałam.
- Cześć Lawiet!
- Witaj Fauno.
- Czemu jesteś taki smutny?
<Lawliet?>
Od Guns N' Roses
Słyszałam że Parnasuss ma pokryć jakąś klacz... Jestem zła, to
niemożliwe! Tak, jak myślałam stajnia jest zamknięta. Co chwile do
stajni wchodzi jakiś człowiek i mnie przegania. Nic nie udało mi się
zobaczyć. Słysze tylko rżenie... O! Przecież to Kaen.
- Witaj Kaen!
- Hej..
- Czy wiesz co się dzieje w stajni?
- Ee.. no... Tak. Parnasuss ma pokryć taką klacz..
- Domyślałam się... Mój Parnasuss.
- Nie bój się! Na pewno się nie zgodzi.
- Mam nadzieję...
- On Cię kocha, będzie dobrze.
- No skoro tak mówisz... Dzięki.
- To Parnasuss idę tam!
- Powodzenia..
Szybkim krokiem ruszyłam do Parnasussa. Trzymało go ze czterech mężczyzn..
- Parnasuss, co tam się stało?
<Parnasuss?>
- Witaj Kaen!
- Hej..
- Czy wiesz co się dzieje w stajni?
- Ee.. no... Tak. Parnasuss ma pokryć taką klacz..
- Domyślałam się... Mój Parnasuss.
- Nie bój się! Na pewno się nie zgodzi.
- Mam nadzieję...
- On Cię kocha, będzie dobrze.
- No skoro tak mówisz... Dzięki.
- To Parnasuss idę tam!
- Powodzenia..
Szybkim krokiem ruszyłam do Parnasussa. Trzymało go ze czterech mężczyzn..
- Parnasuss, co tam się stało?
<Parnasuss?>
25 sierpnia 2013
Od Rosy
Pewnego słonecznego popołudnia ,zaraz po treningu pokazów czystej krwi postanowiłam wybrać się na przejażdżkę galopem :)
Gdy dotarłam, trochę się zmęczyłam . Do tej pory jestem z siebie dumna ,że wygrałam te wyścigi.
Evolett opowiedziała mi o tym ,że ją rozbolała noga ,ale to nic groźnego.
Także pogratulowała mi :D
Potem zaczęłam ćwiczyć na pokaz i na wyścigi potem przybiegła Flora:
- Mamo! Ale jesteś szybka ! Z jaką gracją to robisz !!!
- Cześć córeczko! Dziękuje ,gdy dorośniesz.... Na pewno mnie pokonasz! :*
- Fajnie by było :)
- A tak po za tym to... to gdzie jest Fauna?
- Yyy, eee ...
- Flora ,powiedz.
- Aaa przypomniałam sobie! Poszła do cioci chyba .
Po chwili przybiegła Fauna i powiedziała;
< Fauna ? >
Gdy dotarłam, trochę się zmęczyłam . Do tej pory jestem z siebie dumna ,że wygrałam te wyścigi.
Evolett opowiedziała mi o tym ,że ją rozbolała noga ,ale to nic groźnego.
Także pogratulowała mi :D
Potem zaczęłam ćwiczyć na pokaz i na wyścigi potem przybiegła Flora:
- Mamo! Ale jesteś szybka ! Z jaką gracją to robisz !!!
- Cześć córeczko! Dziękuje ,gdy dorośniesz.... Na pewno mnie pokonasz! :*
- Fajnie by było :)
- A tak po za tym to... to gdzie jest Fauna?
- Yyy, eee ...
- Flora ,powiedz.
- Aaa przypomniałam sobie! Poszła do cioci chyba .
Po chwili przybiegła Fauna i powiedziała;
< Fauna ? >
Od Evolett - C.D. Hidalga
- Jesteś niezły Hidalgo.
- Dzięki Evolett.
- Naprawdę.. Zdobyłeś mój szacunek.
- To chyba dobrze..
- No jasne że tak!
- Tak.. Jasne!
- Dlaczego przestałeś się ścigać?
<Hidalgo?>
- Dzięki Evolett.
- Naprawdę.. Zdobyłeś mój szacunek.
- To chyba dobrze..
- No jasne że tak!
- Tak.. Jasne!
- Dlaczego przestałeś się ścigać?
<Hidalgo?>
Od Kaena
Moja mama jest ładna. Gdyby nie to że to moja mama to na pewno bym ją poślubił. Od dawna o tym myślałem. Chciałbym mieć syna, albo córkę. Nagle przypomniałem sobie wszystkie klacze. A może ja jestem brzydki?
- Mamo..
- Tak synku?
- Jestem... Brzydki?
- Nie! Jesteś śliczny!
- Ta...
- Coś się stało?
- Nie.. Muszę iść do pracy.
- No tak! Zupełnie zapomniałam! Ja też.
- To ja, już idę.
- Dobrze, tylko na siebie uważaj.
- Mamo?!
- Co?
- Jestem dorosły!
- Tak, tak. Wiem, ale i tak uważaj.
- Ta. Idę. Pa!
- Pa!
Nagle zobaczyłem Lunę. Szła z rozwianą grzywą i wyglądałam jak baśniowy koń. Frunęła na parkurze nad przeszkodami jak by umiała latać. Jest.. Jest śliczna! Podbiegłem lekkim kłusem do ogrodzenia parkuru i gapiłem się jak zahipnotyzowany na Lunę. Gdy skończyła trening od razu zagadałem.
- Cześć Luna!
- O! Cześć..
- Masz coś do roboty...
- Zależy kiedy..
- Dziś wieczorem..
- Nie, a co?
- Chciałbym cię zaprosić na kolację.
- Z chęcią.
- Przyjdę po ciebie o 19:00.
- Dobra, to pa!
- Pa!
Zgodziła się, zgodziła się! Pogalopowałem poszukać ładnych kwiatów. Obleciałem całe pastwisko i znalazłem tylko mlecze i stokrotki. No tak! Koło hali rośnie dużo kwiatów. Tiffany na pewno się nie obrazi jeżeli zerwę kilka. Ale muszę przeskoczyć płot! Nie przepadam za skokami, ale dla Luny wszystko. Zrobiłem ogromny nawrót galopem i skoczyłem.
- Udało się! Udało!
Konie dziwnie się na mnie spojrzały. No nic. Teraz ruszyłem galopem w stronę intensywnego zapachu kwiatów. Musiałem je zdobyć! Zerwałem kilka i wróciłem na pastwisko. Na szczęście nikt z ludzi tego nie widział. Pobiegłem w sam tylny róg. Tam nigdy nikogo nie ma. Ułożyłem kwiaty kilka innych rzeczy. Skombinowałem marchewki, buraki i inne przysmaki. Zdołałem zdobyć nawet kostki cukru i smakołyki ze sklepu. Wszystko ładnie ułożyłem. 18:40. Muszę powoli zbierać się i iść po Lunę. Nagle na padok weszli ludzie. Zauważyłem że żadnego konia na pastwisku już nie ma. Nie mogli mnie zamknąć w boksie! Ja miałem randkę! Zamknięcia drzwi w stajni dla ogierów są trudne do rozszyfrowania. U klaczy jest o wiele łatwiej. Jako źrebię często wymykałem się z boksu mamy.
- No chodź Kaen.. Idziemy do stajni..
Spanikowałem. Nie poddam się. Mogę zdziczeć, ale się nie poddam! Tiffany szła z uwiązem. Nie chciałem jej krzywdzić. Tiffany czy Luna? Trudny wybór. Naprawdę lubiłem Tif i była moją właścicielką więc mogłaby mnie sprzedać, ale Lunę kochałem na zabój.. I co teraz? Zdecydowałem. Tiffany była już blisko. Dojrzała w oczach mój strach.
- No chodź. Jutro przyjeżdża do ciebie klacz.
Co?! Jaka klacz?! Ja chcę Lunę! Cofnąłem się. Badawczo patrząc na Tiffany. Jaka znowu klacz? Ja się już zakochałem!
- Kaenku. Jesteś dorosłym ogierem. W dodatku sporo wartym. Jutro przyjeżdża do ciebie klacz. Nie upieraj się. Chodź do stajni.
Nie! Nigdy! Ja dziś mam randkę z klaczą moich marzeń! Piękną, utalentowaną, mądrą, zwinną... Ja nie chcę innej! Musiałaby być lepsza od Luny, a to chyba niemożliwe! Nagle usłyszałem pstryknięcie i byłem podpięty na uwiązie. Czyli nici z romantycznej kolacji. I co ja teraz powiem Lunie?! Zacząłem się okropnie szarpać i wyrywać, ale to nic nie dało. Stanąłem dęba, ale Tiffany spodziewała się i trzymała bardzo mocno. Nie poddam się! Nagle brama pastwiska otworzyła się i na pastwisko wszedł pan Adam. Widząc że moja właścicielka siłuje się ze mną przejął od niej uwiąz i niestety zaciągnął mnie do stajni. Zamknął dokładnie drzwi i wyszedł gasząc w stajni światło. Całą noc próbowałem otworzyć boks, jednak na darmo.
- Kaen, weź się ucisz. Proszę cię. Chcę spać, ale nie mogę!
- Sorki Parnasuss...
- Chłopaki!
- Silver ucisz się!
- Sam się ucisz Parnasuss!
- Silver! Parnasuss! Spokój! - Wrzasnął zdenerwowany Arrow. Pewnie było go słychać we wszystkich stajniach.
- Cisza! - zagrzmiałem
Wszyscy ucichli.
- Chcę powiedzieć coś Lunie.
- Dobra.
- Spoko.
- W porządku.
- Dzięki chłopaki. Luunaaa!!! - Nic nie usłyszałem
- Spróbuj jeszcze raz.
- Luunaa!!!
Usłyszałem ciche rżenie. Za chwilę do naszej stajni weszła Luna, jakby świecąca. Jej uroda przewyższała wszystko.
- Tak Kaen?
- Luna.. Jak pewnie zauważyłaś jestem zamknięty w boksie..
- Tak. Zauważyłam.
- Ta kolacja.. Dziś nic z tego nie wyjdzie.. A w dodatku jutro przyjeżdża do mnie jakaś klacz. Nie wiem jaka, Tiffany mówiła.
- Wiem. Słyszałam.
- Przepraszam.. Ja..
- Nic nie mów. Pogadamy jutro, albo pojutrze. Jestem zmęczona. Idę spać. Dobranoc wszystkim!
- Dobranoc.
- Dobranoc!
- Dobranoc Luno!
- Miłych snów Luna!
Luna wyszła i wszyscy ucichli. Zasnąłem w miarę spokojny że Luna nie jest wściekła.
**RANO**
Do stajni wszedł Barry. Wyprowadzał po kolei wszystkie ogiery na pastwisko. Mnie nie. Po pół godzinie kiedy Evolett była w połowie treningu do stajni weszła Tiffany i zaprowadziła mnie do hali. Ganiała bez lonży stępem kłusem i galopem. Później zaprowadziła do pustej stajni. Zamknęła mnie w boksie i poszła. Słyszałem jak coś wnoszą, później skręcają i coś tam jeszcze. Później słyszałem kroki konia, ale nie rozpoznałem w nich niczego znajomego. To nikt z naszego stada. A może ktoś nowy? Nie.. Nie byłby w tej stajni. To raczej była klacz. Usłyszałem dźwięk zasówki i kroki ucichły. Gdy Tiffany wyprowadziła mnie z boksu zobaczyłem to:
Co to jest?! W stajni byłem tylko ja i ONA. To pewnie ta klacz o której mówiła Tiffany.
- Eee.. Cześć jestem Kaen.
- Jestem Cilck Tuch [czyt. Silk Tacz]
- Co ty tu właściwie robisz?
- Jakiś ogier ma mnie pokryć. Sądzę że to ty.
Zdenerwowany zacząłem kłamać.
- Ja mam żonę. I dzieci.
- No i?
- Jestem zajęty!
- To zależy od naszych właścicieli. Nie od ciebie.
- O co ci chodzi?
- Ja mam tylko zajść w ciążę.
- Proszę bardzo, nikt ci nie broni!
- Z tym że ojcem masz być ty!
- Nie ma mowy!
- Dzieciak!
- Pff! Ja jestem Czystej Krwi Arabem... A ty?
- Nie gadam ze źrebakami!
- Nie jestem źrebakiem! Jestem przywódcą wojsk!
- Tak?
- Nie gadam z tobą! Pff.
Odwróciłem się i usłyszałem głos Tiffany:
- Jak to? Pani chciała tego!
- Zmieniłam zdanie chcę tego gniadego.
- Dobrze. Zaraz go przyprowadzę.
Gniadego? Parnasuss! Muszę mu powiedzieć! Na szczęście Tif prowadziła mnie na pastwisko gdzie był Parnasuss. Będę miał tylko chwilkę żeby mu powiedzieć. Gdy doszliśmy na tyle blisko by Parnus usłyszał wrzasnąłem:
- Parnasuss! Parnasuss!
- Co jest młody?
- W naszej stajni jest klacz. I miałem ja ją pokryć, ale jej właścicielka zmieniła zdanie i chce żebyś to ty ją pokrył!
- Co?! Guns będzie wściekła jak się dowie. A dowie się na pewno.
- Ma na imię Cilck Tuch i jest okropną zrzędą.
- Tak jak większość które przyjeżdżają.
- Aha.. Musisz uważać. Jest.. Nie najładniejsza.
- Ehh... Pogonię ją i tyle.
- No dobra. Trzymaj się!
Parnasussa już prowadziła Tif do stajni, a ja stałem z głową nad bramą i czekałem aż zobaczę jego sylwetkę. Wtem podeszła do mnie Luna.
- I jak poszło?
- Jej właścicielka zmieniła zdanie. Chce Parnasussa.
- Kobiety tak mają.
- Ty w pewnym sensie jesteś kobietą. No bo jesteś klaczą, czyli końskim odpowiednikiem kobiety.
- Tak wiem.
- Nieważne.. Wiesz że podobno budują nową stajnię, bo powoli zaczyna brakować miejsc?
- Serio?
- Tak. Ciekawy jestem kiedy zakończy się budowa.
- I jak będzie wyglądać po skończeniu.
- No.
Po kilku godzinach gadania zebrałem się na odwagę.
- Luna?
- Tak?
- Bo wiesz.. Od dawna mi się podobasz.. Czy zostaniesz moją drugą połówką?
<Luna?>
- Mamo..
- Tak synku?
- Jestem... Brzydki?
- Nie! Jesteś śliczny!
- Ta...
- Coś się stało?
- Nie.. Muszę iść do pracy.
- No tak! Zupełnie zapomniałam! Ja też.
- To ja, już idę.
- Dobrze, tylko na siebie uważaj.
- Mamo?!
- Co?
- Jestem dorosły!
- Tak, tak. Wiem, ale i tak uważaj.
- Ta. Idę. Pa!
- Pa!
Nagle zobaczyłem Lunę. Szła z rozwianą grzywą i wyglądałam jak baśniowy koń. Frunęła na parkurze nad przeszkodami jak by umiała latać. Jest.. Jest śliczna! Podbiegłem lekkim kłusem do ogrodzenia parkuru i gapiłem się jak zahipnotyzowany na Lunę. Gdy skończyła trening od razu zagadałem.
- Cześć Luna!
- O! Cześć..
- Masz coś do roboty...
- Zależy kiedy..
- Dziś wieczorem..
- Nie, a co?
- Chciałbym cię zaprosić na kolację.
- Z chęcią.
- Przyjdę po ciebie o 19:00.
- Dobra, to pa!
- Pa!
Zgodziła się, zgodziła się! Pogalopowałem poszukać ładnych kwiatów. Obleciałem całe pastwisko i znalazłem tylko mlecze i stokrotki. No tak! Koło hali rośnie dużo kwiatów. Tiffany na pewno się nie obrazi jeżeli zerwę kilka. Ale muszę przeskoczyć płot! Nie przepadam za skokami, ale dla Luny wszystko. Zrobiłem ogromny nawrót galopem i skoczyłem.
- Udało się! Udało!
Konie dziwnie się na mnie spojrzały. No nic. Teraz ruszyłem galopem w stronę intensywnego zapachu kwiatów. Musiałem je zdobyć! Zerwałem kilka i wróciłem na pastwisko. Na szczęście nikt z ludzi tego nie widział. Pobiegłem w sam tylny róg. Tam nigdy nikogo nie ma. Ułożyłem kwiaty kilka innych rzeczy. Skombinowałem marchewki, buraki i inne przysmaki. Zdołałem zdobyć nawet kostki cukru i smakołyki ze sklepu. Wszystko ładnie ułożyłem. 18:40. Muszę powoli zbierać się i iść po Lunę. Nagle na padok weszli ludzie. Zauważyłem że żadnego konia na pastwisku już nie ma. Nie mogli mnie zamknąć w boksie! Ja miałem randkę! Zamknięcia drzwi w stajni dla ogierów są trudne do rozszyfrowania. U klaczy jest o wiele łatwiej. Jako źrebię często wymykałem się z boksu mamy.
- No chodź Kaen.. Idziemy do stajni..
Spanikowałem. Nie poddam się. Mogę zdziczeć, ale się nie poddam! Tiffany szła z uwiązem. Nie chciałem jej krzywdzić. Tiffany czy Luna? Trudny wybór. Naprawdę lubiłem Tif i była moją właścicielką więc mogłaby mnie sprzedać, ale Lunę kochałem na zabój.. I co teraz? Zdecydowałem. Tiffany była już blisko. Dojrzała w oczach mój strach.
- No chodź. Jutro przyjeżdża do ciebie klacz.
Co?! Jaka klacz?! Ja chcę Lunę! Cofnąłem się. Badawczo patrząc na Tiffany. Jaka znowu klacz? Ja się już zakochałem!
- Kaenku. Jesteś dorosłym ogierem. W dodatku sporo wartym. Jutro przyjeżdża do ciebie klacz. Nie upieraj się. Chodź do stajni.
Nie! Nigdy! Ja dziś mam randkę z klaczą moich marzeń! Piękną, utalentowaną, mądrą, zwinną... Ja nie chcę innej! Musiałaby być lepsza od Luny, a to chyba niemożliwe! Nagle usłyszałem pstryknięcie i byłem podpięty na uwiązie. Czyli nici z romantycznej kolacji. I co ja teraz powiem Lunie?! Zacząłem się okropnie szarpać i wyrywać, ale to nic nie dało. Stanąłem dęba, ale Tiffany spodziewała się i trzymała bardzo mocno. Nie poddam się! Nagle brama pastwiska otworzyła się i na pastwisko wszedł pan Adam. Widząc że moja właścicielka siłuje się ze mną przejął od niej uwiąz i niestety zaciągnął mnie do stajni. Zamknął dokładnie drzwi i wyszedł gasząc w stajni światło. Całą noc próbowałem otworzyć boks, jednak na darmo.
- Kaen, weź się ucisz. Proszę cię. Chcę spać, ale nie mogę!
- Sorki Parnasuss...
- Chłopaki!
- Silver ucisz się!
- Sam się ucisz Parnasuss!
- Silver! Parnasuss! Spokój! - Wrzasnął zdenerwowany Arrow. Pewnie było go słychać we wszystkich stajniach.
- Cisza! - zagrzmiałem
Wszyscy ucichli.
- Chcę powiedzieć coś Lunie.
- Dobra.
- Spoko.
- W porządku.
- Dzięki chłopaki. Luunaaa!!! - Nic nie usłyszałem
- Spróbuj jeszcze raz.
- Luunaa!!!
Usłyszałem ciche rżenie. Za chwilę do naszej stajni weszła Luna, jakby świecąca. Jej uroda przewyższała wszystko.
- Tak Kaen?
- Luna.. Jak pewnie zauważyłaś jestem zamknięty w boksie..
- Tak. Zauważyłam.
- Ta kolacja.. Dziś nic z tego nie wyjdzie.. A w dodatku jutro przyjeżdża do mnie jakaś klacz. Nie wiem jaka, Tiffany mówiła.
- Wiem. Słyszałam.
- Przepraszam.. Ja..
- Nic nie mów. Pogadamy jutro, albo pojutrze. Jestem zmęczona. Idę spać. Dobranoc wszystkim!
- Dobranoc.
- Dobranoc!
- Dobranoc Luno!
- Miłych snów Luna!
Luna wyszła i wszyscy ucichli. Zasnąłem w miarę spokojny że Luna nie jest wściekła.
**RANO**
Do stajni wszedł Barry. Wyprowadzał po kolei wszystkie ogiery na pastwisko. Mnie nie. Po pół godzinie kiedy Evolett była w połowie treningu do stajni weszła Tiffany i zaprowadziła mnie do hali. Ganiała bez lonży stępem kłusem i galopem. Później zaprowadziła do pustej stajni. Zamknęła mnie w boksie i poszła. Słyszałem jak coś wnoszą, później skręcają i coś tam jeszcze. Później słyszałem kroki konia, ale nie rozpoznałem w nich niczego znajomego. To nikt z naszego stada. A może ktoś nowy? Nie.. Nie byłby w tej stajni. To raczej była klacz. Usłyszałem dźwięk zasówki i kroki ucichły. Gdy Tiffany wyprowadziła mnie z boksu zobaczyłem to:
Co to jest?! W stajni byłem tylko ja i ONA. To pewnie ta klacz o której mówiła Tiffany.
- Eee.. Cześć jestem Kaen.
- Jestem Cilck Tuch [czyt. Silk Tacz]
- Co ty tu właściwie robisz?
- Jakiś ogier ma mnie pokryć. Sądzę że to ty.
Zdenerwowany zacząłem kłamać.
- Ja mam żonę. I dzieci.
- No i?
- Jestem zajęty!
- To zależy od naszych właścicieli. Nie od ciebie.
- O co ci chodzi?
- Ja mam tylko zajść w ciążę.
- Proszę bardzo, nikt ci nie broni!
- Z tym że ojcem masz być ty!
- Nie ma mowy!
- Dzieciak!
- Pff! Ja jestem Czystej Krwi Arabem... A ty?
- Nie gadam ze źrebakami!
- Nie jestem źrebakiem! Jestem przywódcą wojsk!
- Tak?
- Nie gadam z tobą! Pff.
Odwróciłem się i usłyszałem głos Tiffany:
- Jak to? Pani chciała tego!
- Zmieniłam zdanie chcę tego gniadego.
- Dobrze. Zaraz go przyprowadzę.
Gniadego? Parnasuss! Muszę mu powiedzieć! Na szczęście Tif prowadziła mnie na pastwisko gdzie był Parnasuss. Będę miał tylko chwilkę żeby mu powiedzieć. Gdy doszliśmy na tyle blisko by Parnus usłyszał wrzasnąłem:
- Parnasuss! Parnasuss!
- Co jest młody?
- W naszej stajni jest klacz. I miałem ja ją pokryć, ale jej właścicielka zmieniła zdanie i chce żebyś to ty ją pokrył!
- Co?! Guns będzie wściekła jak się dowie. A dowie się na pewno.
- Ma na imię Cilck Tuch i jest okropną zrzędą.
- Tak jak większość które przyjeżdżają.
- Aha.. Musisz uważać. Jest.. Nie najładniejsza.
- Ehh... Pogonię ją i tyle.
- No dobra. Trzymaj się!
Parnasussa już prowadziła Tif do stajni, a ja stałem z głową nad bramą i czekałem aż zobaczę jego sylwetkę. Wtem podeszła do mnie Luna.
- I jak poszło?
- Jej właścicielka zmieniła zdanie. Chce Parnasussa.
- Kobiety tak mają.
- Ty w pewnym sensie jesteś kobietą. No bo jesteś klaczą, czyli końskim odpowiednikiem kobiety.
- Tak wiem.
- Nieważne.. Wiesz że podobno budują nową stajnię, bo powoli zaczyna brakować miejsc?
- Serio?
- Tak. Ciekawy jestem kiedy zakończy się budowa.
- I jak będzie wyglądać po skończeniu.
- No.
Po kilku godzinach gadania zebrałem się na odwagę.
- Luna?
- Tak?
- Bo wiesz.. Od dawna mi się podobasz.. Czy zostaniesz moją drugą połówką?
<Luna?>
23 sierpnia 2013
Od Evolett ,,Zawody"
Z samego rana przyszli po mnie do stajni. Byłam bardzo zestresowana, w końcu dziś dogrywka zawodów. Nagle usłyszałam kroki. Co najmniej dwóch osób. Tak, to były dwie osoby. Marta weszła do mojego boksu, a do Rosy weszła inna dziewczyna. Po chwili do stajni wszedł Frank - trener koni wyścigowych. On sam trenował legendarną Ruffian. Da gest dziewczynom i poszły do siodlarni. Przyniosły lekkie wyścigowe siodła i dokładnie założyły je na nas. Wiedziałam że niebawem staniemy tylko my dwie w bramkach wyścigowych i zacznie się gonitwa. Marta założyła toczek. Miała na sobie ładną niebiesko-białą kurtkę, białe spodnie i czarne buty. Miałam czaprak taki jak Marta kurtkę, niebiesko-biały do tego niebieskie owijki i niebiesko-białą osłonkę na oczy. Wyglądałam trochę jak Pasio z filmu ,,Zebra z klasą". Do tego wszystkiego czarne siodło i ogłowie. Marta zaprowadziła mnie na tor wyścigowy. Chwilę stępowałyśmy z Rosą, później chwilka kłusa i stanęłyśmy w bramkach. Kątem oka widziałam że przy płocie toru zebrały się wszystkie konie. Byłam bardzo zestresowana. Wspierałam się w myślach. Erwa i Emira patrzyły z nadzieją w oczach, nie mogę ich zawieść.
- Evo! Jesteś gotowa?
- Tak Rosa, a ty?
- Bardziej gotowa już nie będę.
Zarżałam do niej cicho i radośnie. Spojrzała na mnie ciepło i nagle poczułam lekkie szarpnięcie za wędzidło. No tak miałam się skupić na wyścigu, a nie na pogaduszkach. Marta spięła się i nagle usłyszałam sygnał i bramka Rosy się otworzyła, a moja nie. Zatrzymali wyścig i ustawili mnie w innej bramce. Rosa stanęła w swojej i znów czekałyśmy na sygnał. Moja bramka i Rosy otworzyła się bez problemu. Ruszyłyśmy szybkim galopem i po chwili cwałem. Wyprzedziłam ją i nagle poczułam ból w tylnej nodze. Zwolniłam ale dalej wytrwale biegłam. Marta zorientowała się dopiero gdy Rosa mnie wyprzedziła. Zaczęła mnie hamować ale nie słuchałam się jej. Mimo nieprzyjemnego ciągnięcia za wędzidło trochę przyspieszyłam i zrównałam się z Rosą. Ona, choć już zmęczona przyspieszyła i zobaczyłam metę. Przyspieszyłam i zmniejszyłam dystans między nami. Noga zaczynała boleć coraz bardziej z każdą chwilą zwolniłam i ostatecznie jako druga wbiegłam na metę. Marta od razu zatrzymała mnie do stępa i zsiadła pospiesznie. Zawołała Franka.
- Panie Franku!
- Tak Marto?
- Z Evolett coś jest nie tak!
- Przecież widzę, przegrała..
- To chyba tylna noga, ale nie jestem pewna.
- Dlaczego jej nie zatrzymałaś?!
- Bo nie dałam rady! Była uparta i koniecznie chciała dokończyć wyścig!
- Spokojnie Marto. Skoro biegła dalej to nie jest to raczej nic poważnego. Pójdę po weterynarza. Tiffany zadzwoniła by mieć obstawę jakby się coś stało.
- Dobrze.. Tylko szybko!
Frank pospiesznie poszedł gdzieś i zaraz przybiegła Tiffany. Tak bardzo lubiłam jej azjatycką twarz, że od razy do niej zarżałam i próbowałam wyrwać się Marcie, ale trzymała mnie mocno. Tif przytuliła mnie i poczułam jej łzę. Ścisnęła mnie chyba ze wszystkich swoich sił. Po chwili puściła i weterynarka dokładnie obejrzała wszystkie moje nogi. Gdy skończyła długo tłumaczyła coś Marcie, Frankowi i Tif. Tiffany uśmiechnęła się i później mi powiedziała że tylko ją delikatnie stłukłam i niebawem będzie zdrowa. Odprowadziła mnie do boksu i dokładnie pielęgnowała. Tak mnie wypucowała że równie dobrze mogłaby mnie sprzedać jako galopujące lustro. Byłam szczęśliwa, no prawie. Gdyby nie porażka na zawodach, tamtego dnia byłabym najszczęśliwszą klaczą pod słońcem.
- Evo! Jesteś gotowa?
- Tak Rosa, a ty?
- Bardziej gotowa już nie będę.
Zarżałam do niej cicho i radośnie. Spojrzała na mnie ciepło i nagle poczułam lekkie szarpnięcie za wędzidło. No tak miałam się skupić na wyścigu, a nie na pogaduszkach. Marta spięła się i nagle usłyszałam sygnał i bramka Rosy się otworzyła, a moja nie. Zatrzymali wyścig i ustawili mnie w innej bramce. Rosa stanęła w swojej i znów czekałyśmy na sygnał. Moja bramka i Rosy otworzyła się bez problemu. Ruszyłyśmy szybkim galopem i po chwili cwałem. Wyprzedziłam ją i nagle poczułam ból w tylnej nodze. Zwolniłam ale dalej wytrwale biegłam. Marta zorientowała się dopiero gdy Rosa mnie wyprzedziła. Zaczęła mnie hamować ale nie słuchałam się jej. Mimo nieprzyjemnego ciągnięcia za wędzidło trochę przyspieszyłam i zrównałam się z Rosą. Ona, choć już zmęczona przyspieszyła i zobaczyłam metę. Przyspieszyłam i zmniejszyłam dystans między nami. Noga zaczynała boleć coraz bardziej z każdą chwilą zwolniłam i ostatecznie jako druga wbiegłam na metę. Marta od razu zatrzymała mnie do stępa i zsiadła pospiesznie. Zawołała Franka.
- Panie Franku!
- Tak Marto?
- Z Evolett coś jest nie tak!
- Przecież widzę, przegrała..
- To chyba tylna noga, ale nie jestem pewna.
- Dlaczego jej nie zatrzymałaś?!
- Bo nie dałam rady! Była uparta i koniecznie chciała dokończyć wyścig!
- Spokojnie Marto. Skoro biegła dalej to nie jest to raczej nic poważnego. Pójdę po weterynarza. Tiffany zadzwoniła by mieć obstawę jakby się coś stało.
- Dobrze.. Tylko szybko!
Frank pospiesznie poszedł gdzieś i zaraz przybiegła Tiffany. Tak bardzo lubiłam jej azjatycką twarz, że od razy do niej zarżałam i próbowałam wyrwać się Marcie, ale trzymała mnie mocno. Tif przytuliła mnie i poczułam jej łzę. Ścisnęła mnie chyba ze wszystkich swoich sił. Po chwili puściła i weterynarka dokładnie obejrzała wszystkie moje nogi. Gdy skończyła długo tłumaczyła coś Marcie, Frankowi i Tif. Tiffany uśmiechnęła się i później mi powiedziała że tylko ją delikatnie stłukłam i niebawem będzie zdrowa. Odprowadziła mnie do boksu i dokładnie pielęgnowała. Tak mnie wypucowała że równie dobrze mogłaby mnie sprzedać jako galopujące lustro. Byłam szczęśliwa, no prawie. Gdyby nie porażka na zawodach, tamtego dnia byłabym najszczęśliwszą klaczą pod słońcem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)